
Cieszę się, że Burko tak się łatwo zadomowił. Te kociaki to były takie dzikie na pokaz, bo jak je chwilę potrzymałyśmy na rękach, pomiziałyśmy to grzeczniutko leżały. Jak głaskałam tą burą zamówioną kociczkę, to ułożyła się na plekach i nawet można było brzuszek wygłaskać, słodziutka była. I ten drugi kocurek mrrrrr......
Natomiast mała czarna niestety nie została wymiziana bo w czasie łapanki się schowała, a wieczorem nie miałyśmy już czasu. Tylko szybciutko zajrzałyśmy pod ogon by sprawdzić co tam ma

A co do samej łapanki - to była akcja. Ja dwa buraski w ręce, one wrzeszczą (tym słynnym kocim głosem pt. pomocy mordują kota


Tylko martwi mnie co z pozostałą dwójką kociąt. Gdzie się schowały????