

I w ostatnią sobotę... kota-córcia się 'ujawniła' - śliczna 'whiskaska', po prostu boska, pomieszkuje w naszej komórce ale chyba ktoś się nią trochę opiekował


ale do rzeczy - kiziając kotę usłyszałam płaczącego kociaka... nie mogłam go jakoś namierzyć aż nagle spojrzałam w górę a tam czarne bidne kociątko siedzi na wierzbie i płacze niemiłosiernie

drzewo sąsiadów


bał się zejśc i strasznie płakał, obok mnie kotka równiez miaucząca więc pomyślałam, że to może być jej kocie

sąsiadów nie było, a i ja tego psa się bałam więc szybko 'zmontowaliśmy' prowizoryczną drabinę





dziecię zaraz przylgnęło do mamy

wczoraj oba koty przywitały nas z samego rana a ja oczywiście przywiozłam im wałówkę jedzeniową

muszę pojechać w tygodniu i zawieźć je do weterynarza - mały wygląda na zdrowego ale pewnie trzeba go zaszczepić itd.
kotę będę chciała wysterylizować

chyba jest to możliwe nawet jeśli nigdy nie była szczepiona, odrobaczana itd?
i w sumie mam 4 koty

dwa w mieszkaniu - dwa na działce




uff... ale się uzewnętrzniłam

