[Bydg] Fundacja Kocia Dolina - Jellylorum odeszła za TM [']

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Nie gru 16, 2007 3:31

Bardzo, bardo współczuję :(

['}

desi

 
Posty: 334
Od: Wto gru 11, 2007 12:52
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie gru 16, 2007 17:01

Dopiero dzis odebrałam info na gg. Serce mi pękło. Czy to wszystsko było na nic?......... :cry:

mini2

 
Posty: 410
Od: Sob lut 01, 2003 9:35
Lokalizacja: Toruń

Post » Nie gru 16, 2007 19:09

Nic nie bylo po nic - przeciez uratowalyscie piekna Jelly, kociaki przez ten czas, co byly u Reddie byly naprawde kochane i zaopiekowane... Choroba nie wybiera, ale przynajmniej zakonczyly zycie godnie, otoczone miloscia reddie. Probowalyscie ratowac ich zycie, nie umieraly w krzakach, sniegu, glodne i wyziebione.
Reddie, wiadomo, co to bylo? Taki bezimienny wrog to najgorsze, co moze byc...
Wiesz, ze mozesz na mnie liczyc zawsze.
Strasznie mi zal tych kotkow - byly cudne, po wzieciu na kolana mruczaly i zasypialy. Byly piekne. Wiem tez, ze robilas wszystko, zeby je ratowac. Bardzo, bardzo mocno Cie przytulam. Daniel rowniez - jesli tylko bedziesz potrzebowala jakiejkolwiek pomocy to mow.

cariewna

 
Posty: 468
Od: Czw cze 14, 2007 20:48
Lokalizacja: Osiedle Kosmodrom//Byd-Fordon

Post » Nie gru 16, 2007 20:01

tak mi przykro.. :cry:
['] [']
Obrazek

Aktualnie - Kacper, Benuś, Songo, Myszka i pies Antonio!

catawba

 
Posty: 6184
Od: Czw kwi 26, 2007 9:28
Lokalizacja: Zalasewo k. Poznania

Post » Nie gru 16, 2007 22:33

mini2 pisze:Dopiero dzis odebrałam info na gg. Serce mi pękło. Czy to wszystsko było na nic?......... :cry:

Aguś, nie na nic. Jelly żyje, staje się coraz milsza, ona znajdzie dom, zobaczysz... Mi też pekło serce. Po raz czwarty mi pękło, znowu. Jest mi przykro, że nie umiałam ich uratować. Może gdyby najpierw pozwolić im być przy mamie, a potem ją sterylizować, byłoby lepiej. A może gdyby maluszki trafiły do lepszego DT...

Kasia, jesteś aniołem i w ogóle. Dziękuję, że jesteś always there. I Danielowi też przekaż.

A sekcja była robiona dziś. Jeszcze nie dzwoniłam, nie chce dzisiaj tego usłyszeć, nie dziś. Bo muszę jutro być w jako takiej formie - ciężki dzień mam. Żelkę jeszcze muszę do weta zawieźć. I mam pełno lekcji. I jeszcze części sprawdzianów nie sprawdziłam, nie mam siły ani ochoty, a muszę, bo do wtorku oceny ołówkiem trzeba wstawić... Jutro pojadę do pana Wojtka, prawie wiem co usłyszę. I wiem, że nie będę mogła brać tymczasów przez pół roku. Nie wiem jak sobie z tym poradzę, gdy na forum i wokoło tyle biednych potrzebujących kotów. Zajmę się formalnościami, ogłaszaniem, może popiszę trochę dla Dyzia na adopcje.org. Coś robić trzeba. Smutno mi będzie i pusto bez kotów...

Ghengis umierał na moich rękach. Bardzo go bolało, krzyczał i miał okropne drgawki, błagałam go, żeby walczył, ale nie udało się, nastroszył swój śliczny mały ogonek i osunęła mu sie główka. To było najsmutniejsze doświadczenie w moim życiu. I - tak - czuję się winna, choć każdy mówi kurtuazyjnie, że nie powinnam. A ja wiem, że nie powinnam była brać małych kociąt po tym, co spotkało Kairę i Nomę. Ale łudziłam się, że mój dom jest bezpieczny... :cry:

Musiałam to z siebie wyrzucić, przepraszam. Tak ogólnie to ja się trzymam.

Ale dziś na przystanku pani z dzieckiem z ciekawością i radością podeszły i spytały: "czy możemy zobaczyć tego kotka w transporterze?" I ja się poryczałam. Niegodnie, ale chyba nic w tym dziwnego...

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon gru 17, 2007 0:01

Powtórzę,mały nie był sam.Byłaś z nim do końca.Ten sam los mógł spotkać maluchy na wolności.Wiem jak się czułaś na tym przystanku.Gdy musiałam uśpić Sabinkę,szłam z nią na ręku do domu,żeby zorganizować pochówek.Dużo napotkanych osób,szczególnie dzieci mówiło-O jaki ładny kotek Kocinka już nie żyła,a mnie serce pękało :cry: Przytulam bardzo mocno

ola19

 
Posty: 1140
Od: Czw gru 21, 2006 22:10
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto gru 18, 2007 3:04

Panleukopenia :(

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto gru 18, 2007 9:50

Magda, przytulam mocno...
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto gru 18, 2007 10:38

:cry: :cry: :cry: :cry:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43977
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 18, 2007 12:54

Jelly i Tigra nie są szczepione. Gdybym miała kierowcę, dziś bym zawiozła po pracy obie panny na szczepienie, ale nie mam kierowcy. Więc najwcześniej w czwartek odwiedzę weta.

Czym skutecznie odkazić dom?

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto gru 18, 2007 14:03

reddie pisze:Panleukopenia :(

Niestety, tak podejrzewałam :(
Reddie przytulam. P zbiera straszne żniwo w tym roku i niestety coraz częściej jej pierwsze objawy nie są wcale takie typowe i oczywiste :(
Koniecznie nieszczepione koty zabierz jak najszybciej na szczepienie do weta. A co do odkażania, ja używałam Aldewiru, ale Virkon też działa - był nawet o tym wątek na miau.
Przykro mi strasznie, wiem co czujesz...

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Wto gru 18, 2007 21:32

Ania, mi weci z dwóch lecznic mówili, że mam odczekać ze szczepieniami, nie szczepić natychmiast. To w końcu jak to jest? Kurde, już sama nie wiem :(

Tylko 2 dorosłe koty mam nieszczepione.

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro gru 19, 2007 7:15

reddie pisze:Ania, mi weci z dwóch lecznic mówili, że mam odczekać ze szczepieniami, nie szczepić natychmiast. To w końcu jak to jest? Kurde, już sama nie wiem :(

Reddie, napisz PW do Jany - ona ma spore doświadczenie w tym temacie - na pewno Ci doradzi.

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Śro gru 19, 2007 15:09

reddie pisze:
mini2 pisze:Dopiero dzis odebrałam info na gg. Serce mi pękło. Czy to wszystsko było na nic?......... :cry:

Aguś, nie na nic. Jelly żyje, staje się coraz milsza, ona znajdzie dom, zobaczysz... Mi też pekło serce. Po raz czwarty mi pękło, znowu. Jest mi przykro, że nie umiałam ich uratować. Może gdyby najpierw pozwolić im być przy mamie, a potem ją sterylizować, byłoby lepiej. A może gdyby maluszki trafiły do lepszego DT...


A sekcja była robiona dziś. Jeszcze nie dzwoniłam, nie chce dzisiaj tego usłyszeć, nie dziś. Bo muszę jutro być w jako takiej formie - ciężki dzień mam. Żelkę jeszcze muszę do weta zawieźć. I mam pełno lekcji.

Ghengis umierał na moich rękach. Bardzo go bolało, krzyczał i miał okropne drgawki, błagałam go, żeby walczył, ale nie udało się, nastroszył swój śliczny mały ogonek i osunęła mu sie główka. To było najsmutniejsze doświadczenie w moim życiu. I - tak - czuję się winna, choć każdy mówi kurtuazyjnie, że nie powinnam. A ja wiem, że nie powinnam była brać małych kociąt po tym, co spotkało Kairę i Nomę. Ale łudziłam się, że mój dom jest bezpieczny... :cry:


Maluchy miały najlepszy z tymczasowych domów!Nie ma w tym co się stało niczyjej winy! Co by dało odczekanie ze sterylką, ciąża rosłaby w brzuszku, a maluszków i tak by to nie uratowało. Skąd mogłas wiedzieć? Koty chorują , nigdy nie miałam na tymczas , ale domyślam się, że zawsze jest mozliwy ten najgorszy scenariusz jak sie przyjmuje pod dach małe, osłabione bez odporności. A wirus moze przyjść zewsząd. Przecież nie podejrzewałas nic, jasnowidzem nie jesteś. Ściskam Cię mocno i Żelkę.

mini2

 
Posty: 410
Od: Sob lut 01, 2003 9:35
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro gru 19, 2007 20:17

Napiszę do Jany, dziękuję mokkuniu. Reszta jak na razie się trzyma dobrze.

Aga, ja wiem, wiem, że to się zdarza... Ale tak jakoś mi smutno.

reddie

 
Posty: 6261
Od: Śro lip 19, 2006 15:35
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości