Byłam dziś w schronie, miałam dużo czasu na przyjrzenie się kociakom. Jest tak:
1.
Layla wygląda super (przynajmniej w porównaniu z tym, co było

) bardzo domagała się mięsa, ale nic z tego. Niech je swojego Intestinala lepiej.
2.
Jeremiasz ciachnięty i oczy mu widać... poważnie, otwarte ślepka ma

ale grzyba ma już chyba wszędzie. Łyse placki na łapkach... Miziaty jak zwykle.
3.
Tori trzyma się super, ładnie je i w ogóle. Tylko brudna wciąż i tak strasznie chce do człowieka...
4.
Lusia, to bure dziecko z zamglonym oczkiem, się uczłowieczyła

przychodzi, chce żeby ją głaskać
5.
Tris poszła dziś do domu - można ją zdjąć.
6.
Lutka ... się bawi

wariuje w boksie jak kociak
7.
Silverka, po sterylce, siedzi w klateczce. dużo śpi, ale ładnie je.
8.
Dalia jest w szpitaliku. Dostaje antybiotyk.
9.
Charlie za to już wyszedł ze szpitala. Mieszka w 1.
10.
Florek dalej w szpitalu, oko się paprze coraz bardziej, a Florek dziczeje
dziewczyny, nie wiem, czy nie pozdejmować, albo przynajmniej jakoś ograniczyć ogłaszanie kociąt... przychodzą ludzie, bo przeczytali, zobaczyli zdjęcia, że tyle tych maluchów, a na miejscu okazuje się, że kicha... mają pretensje, są rozżaleni, że się ich robi w konia
Na kociarni w tej chwili są
tylko trzy kociaki. Jeden to ten biały z burymi uszkami, dzikusek. Dziś się "uczłowieczaliśmy"

Z jego klatki poszedł dziś biało srebrny chłopczyk.
Trzy maluchy dziś zostały przyniesione, z tego czarna dziewczynka od ręki poszła do domu. Jej bury braciszek jest na obserwacji. Pani, która je przyniosła, mówiła, że je zna, jakieś podblokowe, karmiła je, ale ten bury dziś "przestał chodzić"

faktycznie cienko się rusza, ale jest przerażony, więc do końca nie wiadomo... Dołączył do niego czarnuszek, Iwona przyniosła go w szmacie, bo gryzie i drapie. Faktycznie, syczy.
Z tego stadka maluszków w szpitalu, gdzie był Kubuś, zostały cztery

dwa buraski, jedno prawie białe kocię i jeden pingwinek, troszkę starszy niż reszta. Ale wiadomo - są nie do wydania. Pocieszające, że jedzą...
Oprócz tego, z Florkiem siedzą dwa czarnuchy, jeden mały całkiem, drugi troszkę większy. Syczą i prychają.
I to wszystko. Więcej niemowlaków nie ma...
W dwójce jest nowy wielki krówek. Ma pół twarzy białe, pół czarne. Jest zły, przerażony i w ogóle. Wybrał sobie miejsce pod drzwiami na wybieg i tam siedzi. Położyłam mu tam poduchę, którą przyniosła Andorka (chyba? bo się durnowato nie przedstawiłam

). Nie chce jeść

ale za to jak nie śpi, to się myje. Nie wiem, może to z nerwów...
Dymniak, co tak długo był w szpitalu a teraz jest w jedynce, chyba spuścił z tonu. Już nie prycha, nie jest miziakiem, ale myślę, że będą z niego ludzie jeszcze
No i cyrk. Mami ma ruję, z czego skwapliwie korzysta Kosma

gżdżą się co chwila

już mówiłam Iwonie, że trzeba coś z tym zrobić, bo co prawda cierpimy chwilowo na niedobór maluchów, ale bez przesady. Można odczekać, aż ruja się skończy, ale jego- moim zdaniem trzeba ciachnąć jak najszybciej. W tym seksualnym amoku on jest bardzo agresywny. Tłucze wszystkich, co mu się nawiną i molestuje inne kotki. Jedna Heidi sobie z nim radzi. Pierze po pysku, ile wlezie. No i Marcelinka, ale ona zasadniczo podchodzi do życia z wielkim stoicyzmem...