BŁAGAM, POMÓŻCIE WIKTORII!!!!!!! WARSZAWA-BRÓDNO, PRAGA

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw gru 13, 2007 11:46

Ale niech szuka na pierwszej stronie, nie trzeciej :!: 8)

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16785
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Czw gru 13, 2007 12:10

Asiu,
Zanim ją oddasz...chciałabym sie wprosić na herbatę:)
Straszliwie sie za nią stęskniłam...


A taka malusia była Maja:)
Obrazek Obrazek Obrazek

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Czw gru 13, 2007 13:31

Agnieszka, a nie jestesmy umówione na dziś wieczór? chyba miałaś mi KOGOŚ dostarczyć:) ok. 20.30 przyjdzie Agnieszka z Wiktorią odwiedzić Maję, więc może się spotkacie...

Wiktoria zrozpaczona, ale rozumie... mądra dziewczynka...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 13, 2007 14:05

Asiu,
Przepraszam, ale wyższa konieczność mnie zatrzyma:(

Karmicielka złapała mi 2 z 3 kociaków podrzuconych z matką do stada i musze je dziś przez Boliłapkę zawieźć do DT na Mokotowie. Nie dam rady:(

Mała jest bezpieczna pod opieką mamy Anuk... przywiozę ją jutro, OK?

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Czw gru 13, 2007 14:26

Ja - Agnieszka, też mam Wiktorkę - kociarę... (nie moje dziecko, ale jak moje - "wychowane" przeze mnie od 2. r.ż., teraz ma 9 lat)
Nie wiem co by było gdyby mała musiała oddać swoją Fionkę :(
Bardzo współczuję Mamie i Córci. O kotku nie wspominając :(
Maju ślicznoto... Gdzie Twój domek?
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Czw gru 13, 2007 17:20

Szukamy domu dla cudnej Mai.

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Czw gru 13, 2007 17:54

ok, ttylko nei wiem o któej ja jutro będę po łapankach w domu...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 13, 2007 22:16

Witam wszystkich – jestem mamą Agnieszką, która ma już za sobą poinformowanie Wiktorii o tym, że po raz kolejny straciła przyjaciela… Nikomu tego nie życzę… Wczoraj po wielkich płaczach, szlochach, a wręcz spazmach Wiktoria przyjęła postawę „dorosłej” i chciała przekonać mnie (a chyba najbardziej siebie), że rozumie sytuację, że jest jej strasznie przykro, ale zdrowie siostry jest ważniejsze… Sił, aby w tym przekonaniu wytrwać starczyło jej do dzisiejszego poranka… Płacze i błaga mnie, żebym coś zrobiła, żebym przywiozła Maję do naszego domu… Żal do mnie, do siostry, do całego świata… Nawet „cioci Asi” się dostało, że nie chce Maii zostawić u siebie, tylko ją oddać dalej – „przecież kiedyś Karina (młodsza siostra) wyrośnie z tego i weźmiemy ją powrotem, nawet jak będzie to trwało kilka lat… a my będziemy codziennie jeździć do cioci, żeby Maja nas zawsze pamiętała – Mamo, przecież to jest mój kot, mój przyjaciel, a uczyłaś mnie, że przyjaciół się nie zostawia, nawet w trudnych sytuacjach…”
Pozostawię to bez zbędnego komentarza…

Właśnie wróciłyśmy z odwiedzin u Mai i Asi... Z jednej strony trochę przykro mi było - bo Maję bardziej interesowało stadko kotów, a nie my, ale z drugiej strony fajnie było popatrzeć, że jest Jej tam dobrze i nie tęskni za nią tak jak my... Wiktoria trzymała się dzielnie, ale tylko domomentu trzaśnięcia drzwi w samochodzie...

Kot był zawsze moim marzeniem, ale moja mama wolała psy – więc całe życie byłam otoczona psami. Dopiera jak „poszłam na swoje”, urodziłam dziecko postanowiłam, że będziemy mieli kota. Niestety Wiktoria była typową alergiczką, uczuloną na większość możliwych alergenów, a na kontakt z jakąkolwiek sierścią, a w szczególności kocią reagowała natychmiastową opuchlizną, tak, że oczu jej nie było widać… Wszelkie odczulania nie dawały efektów.. Alergolog stwierdziła początki astmy.
Więc o kocie mogłyśmy zapomnieć – żyłyśmy z tą alergią kilka tal – z wiekiem zanikły wszystkie objawy. Aby sprawdzić czy na pewno już nic nie jest regularnie jeździłyśmy do przyjaciół, którzy otaczali się kotami – wszystko było w porządku. Młodsza córka nie była uczulona na nic – przynajmniej nie było żadnych objawów… Więc na początku roku cała rodzina podjęła decyzję – przyjmiemy do siebie nowego członka rodziny – KOTA . Ale, że była to decyzja przemyślana przekonałam Wiktorię, żeby poczekała jeszcze trochę, że weźmiemy go po wakacjach, że mały kotek potrzebuje spokojnego domku, żeby poczuł się bezpiecznie, a nie od razu w podróże… Że skoro wytrzymała już w tych oczekiwaniach kilka lat, to wytrzyma jeszcze kilka miesięcy… Zrozumiała i czekała…
No i w końcówce sierpnia zaczęłyśmy poszukiwania… Trafiłyśmy do Asi, w naszym domu pojawiła się pierwsza Maja… Osobom tu bywającym znana jest walka jaka została stoczona przez Asię, aby wszystkie kotki z tamtego miotu przeżyły (w tym Nasza Maja) – niestety… Płakałam codziennie razem z Wiktorią całymi wieczorami śledząc na bieżąco postępy choroby…
Resztę opisała Asia…
Karina od początku, jak tylko pojawiła się u nas Maja miała katar – na początku „zwalałam” winę na wszystko inne – a to zęby idą, a to pewnie zaraziła się ode mnie (byłam przeziębiona), pewnie Wiktoria cos ze szkoły przyniosła… Ale katar był cały czas, pojawiła się „szczekający” kaszel… Cały czas odbijałam ze swojej świadomości, że to może być alergia… Ale jestem matką i musiałam coś zrobić.
Asia poradziła mi, żebym wywiozła Kasinę na kilka dni – z bólem serca, ale tak zrobiłam – prawie 5 dni była u teściów – katar ustał – wszystko stało się jasne. Tylko co robić? Wróciła do domu i w przeciągu 2 godzin niewielki katar powrócił, ale pojawiła się wysoka gorączka – 3 dni miała ponad 40 stopni, i niczym nie można było tego zbić – wszelkie badania w porządku, 3 niezależnych lekarzy – nic jej nie jest – szybka decyzja – testy – wynik porażający dla mnie. Jestem świadoma, że testy u małych dzieci są mało wiarygodne, więc nie robiłam ich wcześniej, ale tu była sytuacja awaryjna. No i wszystko jasne… Karina po lekach poczuła się lepiej, ale zaczęła się TRAGEDIA dla Wiktorii i nie ukrywam dla mnie… Muszę przez to wszystko przejść z Wiktorią… nie mam wyjścia.
I tą drogą chciałam z całego serca podziękować Asi za to jaka jest (wszyscy, którzy Ją znają wiedzą jaka jest i rozpisywać się nie muszę), za Jej wielkie serce, za wrażliwość, za opiekuńczość jaką otacza nie tylko kociaki, ale też swoich bliskich… Bez niej nie przeszłabym przez to wszystko, albo po prostu byłoby mi o wiele ciężej…
Asiu, JESTEŚ WIELKA !!! Należą Ci się wszystkie dobrodziejstwa tego świata…

*Agnes**

 
Posty: 6
Od: Pt paź 05, 2007 21:56
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 13, 2007 22:42

Agnes - bardzo Ci współczuję, jesteś w bardzo trudnej sytuacji. Sytuacja jest tym bardziej delikatna, że chodzi o uczucia Wiktorii, żeby Wiktoria nie straciła zaufania do "wszystkich".
Mocno trzymam kciuki, żeby jednak Karinka nie miała alergii na kocią sierść, a właściwie kciuki są za to zeby żadnej alergii nie było :ok:
Mocno trzymam kciuki - i jestem pewna Agnes, że z tą bardzo trudną sytuacją dasz sobie radę :ok: :ok: :ok: :ok:

Już wcześniej pisałam, że Wiktoria ma mądrą mamę

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Czw gru 13, 2007 22:52

:crying:
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Czw gru 13, 2007 22:59

Agnieszka - jesteś bardzo fajną, ciepłą osobą! Jestem z Wami myślami.
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 14, 2007 15:14

Też trzymam kciuki za najlepszy z możliwych obrót sprawy... no i za Maję i dobry domek dla niej...

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Pt gru 14, 2007 15:21

Dziękuję za ciepłe słowa i proszę o kciuki, żeby Maja znalazła jeszcze lepszy domek niż miała u nas... :cry:

*Agnes**

 
Posty: 6
Od: Pt paź 05, 2007 21:56
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, MruczkiRządzą i 84 gości