od wczoraj do dziś wieczór osiwiałam, a część włosów już mi zdążyła wypaść

nie mogłam się skontaktować z p.Anią: komórka wyłączona, wysyłałam maile i sms-y, oczywiście moja chora wyobraźnia podsuwała mi już obraz Tolka:
1. wypadającego przez okno,
2. zagryzionego przez Duśkę (małego psiego wypłoszka),
3. powieszonego za sznureczku od zabawki,
4. zagubionego na klatce schodowej, na którą wymknął się niepostrzeżenie
5. itd. itp.
w końcu się dodzwoniłam - przyczyna prozaiczna, p. Ani wyładowała się wczoraj komórka. Włączyła do prądu i zapomniała o niej
Toluś bezstresowo je, kupka i broi

w pierwszą noc zrzucił z parapetu, wprost na głowę p. Ani doniczkę z kocią trawką i koc, a także jakimś cudem zwalił na ziemię dużą ozdobną torbę, wiszącą w przedpokoju i zamknął p. Anię wraz z Kalinką w sypialni

Prawdopodobnie usiłował zajrzeć za otwarte drzwi, a te się zatrzasnęły...
Próbuje zaczepiać Kalinkę, ale ona nie bardzo jeszcze jest chętna do zabawy. P.Ania przypuszcza, że Tolek szybciej zaprzyjaźni się z Dusią, niż ze swoją kocią koleżanką.
No cóż, chyba muszę się pogodzić z tym, że Toluś znalazł swoje miejsce na ziemi i że będzie tam szczęśliwy
