chemica ja śledziłam wątek od samego początku... i po Twoich wypowiedziach widzę, że nie prześledziłaś tego wątku od początku do końca. Gdybyś to zrobiła, Twoje wypowiedzi byłyby całkiem inne. Przeczytałaś jego część i podejmujesz decyzje, stawiasz osądy, proponujesz rozwiązania, które już dawno były podjęte - jak widać z zerowym skutkiem...
Na przyszłość radzę - zanim wypowiesz się na jakiś temat, a tymbardziej zanim kogoś osądzisz, czy skomentujesz czyjeś postępowanie - zapoznaj się z całą sprawą a nie jej częścią... i proszę nie odbieraj moich słów źle, bo staram się udzielić Tobie dobrych rad - tymbardziej, że jesteś od niedawna na miau. Być może w ten sposób unikniesz w przyszłości wiele nerwów
Wiem, że jest tu dużo stron do przeczytania - ale ja osobiście nie miałabym odwagi wypowiedzieć się na ponad 30 str. wątku - przeczytawszy jego jakąś część.
Ja także jako osoba całkowicie neutralna próbowałam uzyskać od Rutki jakiekolwiek informacje - ale ona po prostu nie liczy się z nikim. Ktoś kto kocha zwierzęta i ma dobre serce - pomimo swoich urażonych ambicji - postawiłby dobro kota wyżej niż swoje dobro i przekonywałby, że z kotem jest wszystko w porządku a nie obrażał się na cały świat.
Sama dokładnie tydzień temu adoptowałam kotkę po wypadku. Miała być dobrze przygotowana (pod względem stanu zdrowia) na przyjazd do mnie - tymbardziej, że jest u mnie stały rezydent (2,5 letni kocur):) A co się okazało: kotka ma pchły, jest zarobaczona, a wet najzwyczajniej w świecie zapomniał wyciągnąć szwy po sterylce

o czym osoba wydająca kota mnie nie poinformowała, bo sama nie wiedziała. Gdybym tego nie wyczuła głaskając kota (który nie jest do końca oswojony) to mogłoby się narobić z tego dziadostwo. Ale czy przez to obraziłam się na osobę, która kota mi wydała? Albo na całe forum miau? nieee!!! Dalej kontaktuje się z osobą od której kotkę mam - bo jej dobro jest dla mnie najważniejsze. I wiem, że ta osoba, która kota mi wydała także się o niego martwi i chce wiedzieć co u niego... gdyby się nie martwiła to by kota uspała, albo po prostu nie pomogła mu - a ona szukała mu domku. A to, że nie wszystko okazało się takie jak miało być to tylko przez to, że adoptowany przeze mnie kot niestety nie był jedynym kotem, któremu pomagała i na wiele rzeczy nie miała po prostu czasu, żeby je dopilnować.
pozdrawiam
