Nasjpierw watek glowny, ktory "spobocznial":
Nie zamierzam jej oceniac, chcialam napisac, ze doskonale rozumiem, co kierowala dziewczynami, ktore opisaly sytuacje i ich negatywne wypowiedzi dotyczace Marcik.
Nie znam poprzedniego watku Armaty. O ile dobrze zrozumialam Marcik zobowiazala sie do opieki nad kotem. Z wlasnej woli wziela za niego odpowiedzialnosc. Wobec dziewczyn ktore szukaly dla kota pomocy. Wiedziala, ze kot potrzebuje odpowiedniej karmy i leczenia. I te kwestie zaniedbala. Nastepnie, kiedy wynikly "problemy" z TZ kota oddala do schroniska mimo oferowanej przez Izabele pomocy i mimo tego, ze znala warunki kotow schroniskowych.
Jak dla mnie jest to jak najbardziej powod zeby wyrazic opinie i to nawet tak jednoznaczne jakie wyrazily dziewczyny. Biorac za cos odpowiedzialnosc musimy sie liczyc z konsekwencjami bycia nieodpowiedzialnym. Rowniez z publiczna krytyka.
Ale Tobie, Racjonalisto, nic nie daje podstaw do krytykowania osob, ktore wyrazaja swoj osad nad Marcik. Poniewaz osoby te byly osobiscie zaangazowane w uratowanie tego zwierzecia, poniewaz osobiscie oferowaly pomoc. A Marcik odrzucala te propozycje, dzialajac z krzywda dla zwierzecia. A Ty snujesz jedynie jakies spoleczne rozwazania, nie majace juz teraz tak naprawde punktu stycznego ani z Marcik, ani z Armata.
Kciuki za kota. Olbrzymie.
I jeszcze jedno. Mam w domu dwie umowy adopcyjne. Nawet jesli nie maja wartosci prawnej to staram sie do nich stosowac (zalozylam siatke na balkon, karmie troche inaczej koty, przed kupnem kwiatka zastanawiam sie na ile jest szkodliwy dla zwierzat. Nie dlatego, poniewaz sie boje konsekwencji. Ale poniewaz podjelam sie opieki nad zwierzakiem i dzialania, ktore podejmuje pod te opieke podpadaja. Szczegolnie, ze to nie sa jakies wydumane z odlegluch galaktyk zadania, tylko latwe (przy odrobinie checi i dobrej woli) do spelnienia warunki.
Czasami wole sobie czegos nie kupic, ale kupic karme urinary dla Williama Blake'a/Burroughsa. Bo on jest ode mnie zalezny, bo sam sobie nie kupi i poniewaz jestem za niego odpowiedzialna.
Watek poboczny, ktory "zglownial"
Estraven pisze:Agn pisze:Od racjonalisty można by oczekiwać czegoś więcej - racjonalnych argumentów.
Tym zdaniem przekreśliłeś wszystko, co do tej pory napisałeś, a tym samym potwierdziłeś poniekąd to, co o Tobie napisało kilkoro interlokutorów.
Sądzę, że to bardzo trafna uwaga.
Racjonalisto - wspomniałem już o tym wcześniej, ale od tamtej pory dostarczyłeś mi nowych argumentów, w tym i powyższy. Wbrew nickowi, który przyjąłeś, zdajesz się rzeczywiście unikać w znacznej mierze racjonalnej postawy na rzecz myślenia potocznego, które jest konglomeratem różnych typów myślenia i które zezwala na uleganie stereotypom. W tym i takim, o jakich mowa na poprzednich stronach.
Do tych zaś, którzy przeciwstawiają racjonalizm sercu. Istniało takie potoczne wyobrażenie, pewnie istnieje też nadal, ale w sumie jest błędne, jak sądzę. Racjonalizm - przynajmniej ten współczesny - nie oznacza odrzucenia emocji i uczuć czy ich lekceważenia. W takiej psychologii ("zwykłej" czy społecznej) docenia się ich rolę co najmniej od lat czterdziestych zeszłego stulecia i raczej nie ma obecnie pełniejszej koncepcji człowieka (czy z wolna - także koncepcji bytu psychicznego innych istot) która by je wykluczała z obszaru swoich zainteresowań.
Tutaj sie zgadzam w stu procentach. Studiowalam matematyke i uwazam sie za analityczny umysl (moze niekoniecznie wlasnie za racjonaliste, raczej wlasnie polaczenie racjonalizmu z emocjami,a le o tym pozniej). I jestem w stanie podac przyklady Twojej niekonsekwencji, racjonalisto.
Stawiajac zwierzeta wyzej niz ludzi opierasz sie na stereotypie "zwierzeta nie maja myslenia abstrakcyjnego, maja instynkt". I przywolujesz milosc rodzicielska do milosci do zwierzat. Co jest zupelnie absurdalne - jedyna roznica jest taka, ze dziecko i zwierze naleza do innego gatunku - dziecko do naszego, zwierze nie. Analitycznie bedzie. Milosc matczyna jest tylko miloscia instynktowna (pomijajac patologie wspomniane wyzej przez niestety nie pamietam kogo, bo ucieklo na poprzednia strone), sluzaca podtrzymaniu gatunku naszego. Milosc do zwierzat jest podtrzymaniem gatunku zwierzecia. Ale oba sa instynktowne - przynajmniej z punktu widzenia nauki. Dzieckiem tzreba sie opiekowac, bo nie jest w stanie samo przezyc i urodzic inne dzieci etc. Wiec jest milosc matczyna, jedna z najsilniejszych emocji na swiecie, ktora wymusza te opieke. (to jest podejscie naukowe, wiadomo, ze milosc mojej mami do mnie to oprocz tego instynktu rowniez przywiazanie, szacunek do tego, jakie obie jestesmy etc. Ale naukowo to tylko instynkt). Z kolei koty, po oswojeniu przez czlowieka, aby przezyc, staly sie ladne i mile. To jest ich reakcja ewolucyjna sluzaca podtrzymaniu gatunku (i nie znaczy to, ze kocham moje koty bo sa ladne i mile. ponownie podkreslam, ze to tylko podejscie analityczne). To bylo raz.
Dwa to okropnie mnie oburza porownywanie ludzi i zwierzat tylko na poziomie czy to IQ, czy to bodzcow nerwowych czy tylko umiejetnosci abstrakcyjnego myslenia. To tylko kilka z miliardow wskaznikow cechujacych gatunek. Nikt nie dal nam moralnego prawa szeregowania istot zywych na ziemi. Budowa kociego oka czy ucha jest na o wiele wyzszym poziomie niz ludzkiego, budowa ukladu nerowego, a przynajmniej czesci odpowiadajacej za szybkosc reakcji jest rowniez o wiele wyzej. A koty nie uzurpuja sobie prawa do postawienia sie na wyszym szczeblu ewolucji
Mozna korzystac z drabiny Darwina. Ale to tylko jeden z aspektow, ewolucyjne uszeregowanie gatunkow. Oddziel to prosze od moralnego ustawiani istot zywych.
Ja nie wymagam od kota wiedzy dotyczacej sciagalnosci przestrzeni do punktu. Nie wymagam jej rowniez od mojego TZ, nie wymagam od nikogo z forum. A rownoczesnie sama przyznaje sie do ignorancji w kwestii, dajmy na to, polityki wspolczesnej. Nie stawiam sie wyzej nad osobe, ktora skonczyla politologie, podobnie, jak osoby tej nie stawiam nad soba.
Przepraszam, za dlugi post i czasami nieco chaotyczny.