Koty te mieszkają od dawna na podwórku jednego faceta, mają schronienie pod stertą blach....trudo to nawet nazwać schronieniem. Dokarmia je pani, która dokarmiała też Malinkę i Rózię, które wzięłyśmy z panią Emilą. Te kotki to matka i córka, córka ma niespełna rok. Dzięi regularnemu dokarmianiu wyglądają całkiem dobrze jednak jak ściśnie mróz, to już mi ich żal...Nie mają tam żadnej budki, no i mogą być w ciąży...
To jest mama:

Tu mama z córką:


A tu córeczka:





To są owoce mojego dzisiejszego urlopu, który przeznaczyłam na doglądanie kotki po sterylce. Teraz z znowu nie będę mogła zasnąć...
Problem polega na tym, że te kotki są mało oswojone, przychodzą do karmicielki, ale się nie łaszą do ludzi...Małą pewnie dało by się oswoić...
Gdybym mogła je ciachnąć - nawet jak wyskrobię kasę, to co potem, u nas nie ma już gdzie przetrzymać kotek po zabiegu.
Może ktoś się zakocha w którejś albo w obu...
Przydało by się też znaleźć fajny wychodzący domek tej kotce, ma parę lat, dostaje prowerę od karmicielek i mieszka w budce pod blokiem:


Chociaż tej kotce to by sterylka wystarczyła, ma tą budkę, jakoś zimę przetrwa...bardziej mi na tych kolorkach zależy...
A w Mińsku talonów na sterylki ani widu ani słychu (TOZ obiecał interweniować w gminie, zobaczymy czy coś wyjdzie), nawet schroniska nie mamy...dramat.
Jeżeli ktoś by chciał którąś z kotek, może nawet tą czarną do domku wychodzącego (za długo jest na wolności, żeby docenić zamknięcie, tak mi się zdaje) to proszę o tel. 0-606-450-268