mamy szkolenie na przeciwko Wola Park. Obok hotelu, w ktorym sie szkolimy z prawa upadłosciowego jest stacja shela (chyba?). na parkingu stacji benzynowej tuz przy ogrodzeniu hotelu siedzial kotek. zabiedzony, wylenialy. ale sliczny, stalowoszary z prawie czarnym noskiem i zielonymi oczkami. myl sie. zagadalam do niego, ale bez specjalnego odzewu. wyciagnelam wedline z kanapki i polozylam na krawezniku. podszedl i zaczal lapczywie jesc. zblizylam sie do niego ale fuknal na mnie. poszlam na stacje benzynowa kupilam 2 saszetki whiskasa , plastikowe miseczki jednorazowe i podalam mu sniadanko eleganco , w miseczce, do drugiej nalalam wody, bo mimo 9.00 rano juz byl upal. w czasie przerwy na kawe poszlam do niego, ale zniknal gdzies. miseczka po whiskasie byla pusta, niezpupelnie, byly w niej pety, tak samo jak w miseczce z woda. Chamstwo, kot tego nie zrobil, zreszta nie widzialam u niego zadnych papairosow, wiec na pewno nie on (ona?).
juz go wiecej nie widzialam, ale odchodzac do czystej miseczki nalozylam porcje whskasa i postawialm obok kteweznika, ale troche dalej od parkingu.
zabieram jutro na szkolenie transporterowke, moze uda mi sie go schwytac. zpakakowalalm juz puszki na jutrzejsze sniadanie i podwieczorek. ciekawe czy bedzie jutro.