viewtopic.php?t=64 ... sc&start=0
W wielkim skrócie: opiekunowie wyjeżdżając do Irlandii na stałe przywieźli ją do jednej z lecznic do uśpienia.
Koteczka jest zdrowa, wysterylizowana, kuwetkowa, wszystkożerna.
Ze stresu zaczeła uciekac przed ludźmi choć w ciągu pierwszych 2-3 dni dawała mi brac się na ręce. Teraz tylko syczy i wali pazurzastą łapą w moim kierunku. Ale wiem, ze gdyby popracowac nad nią, poswięcić jej trochę czasu i wysiłku to wróciłaby do równowagi ( najlepszy przykład ze pogłaskał ją mój ojciec gdy pomagał mi przy ocieplaniu pomieszczenia fundacji gdzie IRA mieszka)
Tam gdzie jest teraz jest zimno a jedzenie przywożę raz dziennie. Grzeję w drugim pomieszczeniu gdzie jest 16 kotów a ona sama mieszka oddzielnie.
Moze ktoś ma na tyle dobre serce, że zechciałby spóbowac jej pomóc...?
Oto jej fotki:

