MALWINKA od czerwca 2007 do października 2010 trwał cud [']

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 20, 2007 0:18

najbardziej boję się oczu
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Wto lis 20, 2007 0:26

Femko, a czy ona chce żyć? Bo np Basza nie chciał, był zupełnie nieobecny. Mama do tej pory nie może sobie darować, że zbyt długo czekała, a on cierpiał, ale to niestety musisz sama:(((
Tylko ja zawsze starałam się nie narażać nikogo na ostatni stres drogi do lekarza. W domu, najpierw na sen, a póxniej.... Tak było z Ghaną moją ukochaną suką - zasnęła na kolanach u taty...
Ale to okropne decyzje, jednak musisz zdecydować po zachowaniu kotki, myślę, że to się wie kiedy przychodzi taki moment.
przepraszam, że tak piszę, ale gdyby miała tylko cierpieć to nie ma sensu
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lis 20, 2007 0:41

Femka pisze:najbardziej boję się oczu

Zam to uczucie. Patrzylam w oczy Maćka i do tej pory nie moge ich zapomniec. Femka, przytulam mocno.
Moze to jeszcze nie ten moment? Bardzo bym tego chciala...


I to prawda - TO sie wie, To sie czuje. TO jest jakby wspolodczuwalne, pomiedzy czlowiekiem a kotem. Tak jakby on dawal oczuc, ze nie ma sily juz dluzej walczyc. Nie wiem, jak to jest,ale to sie czuje.

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 20, 2007 1:03

Nie wiem, czy Malwinka ciągle chce żyć. Teraz nie ma siły tego okazać. Nie je. Drugi dzień. Wszystkie wlewane w nią płyny wylatują zamiast qupala.
Teraz widać, że ona żyła wyłącznie dzięki zastrzykom. Jak ich zabrakło, klapa.

Do tej pory chciała żyć. Pisałam w poprzednich postach. Teraz przestała jeść, słabnie z godziny na godzinę. Jutro trzeba ją zabrać do weta, bo w jej stanie trzeci dzień głodówki to wyrok. A nasza wetka sama się rozchorowała.
Nie mam złudzeń, jaką pomoc zaproponuje drugi wet. Więc modlę się, żeby zaczęła jeść.

Skąd brać na to siły.
Wcześniej skłamałam. Chyba czuję, że to ten moment. Ale nie mam odwagi decydować o życiu.

Zachowuję się jak ostatni nieodpowiedzialny szczeniak, bo cały czas kombinuję, kogo TYM obarczyć. Żeby nie musieć jutro się TYM zajmować. Żeby po prostu przestać myśleć o Malwince, bo ktoś zrobi TO poza mną. I żebym mogła udawać, że nic się nie stało.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Wto lis 20, 2007 7:10

Tak nie można...... Jeżeli czujesz, że to już teraz- nie zostawiaj Jej samej.... Bądź z Nią- niech czuje, że ktoś Ją kocha.... Niech się nie boi. I tak będziesz myślała. I będzie ból i płacz i to cholerne poczucie beznadziei....

A jeżeli jeszcze nie jesteś gotowa to może jeszcze trzeba próbować- zawsze zdążycie jeszcze podjąć decyzję- tą ostateczną. Gdybyś miała potem się zastanawiać- poczekaj. Dla mnie granicą jest ból- jeżeli nie cierpi- czekam. Czasami w takim czasie na krechę zdarza się cud..... Takim "na krechę" jest Kroker- widziałaś Go? Piękny wielki Przykwas..... Może jeszcze spróbujcie? Skoro zastrzyki pomagają to może powtórzyć kurację? Może załapie?


I pamiętaj- jakąkolwiek decyzję podejmiesz- jesteśmy z Tobą! Choć wspomagać możemy tylko myślami.... Znacie z Panią Jadzią Malwinkę - wybierzecie na pewno najlepiej dla Niej! A jakby co to ucałujcie Ją od ciotki na drogę......
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lis 20, 2007 8:54

Slonko_Łódź pisze:

I pamiętaj- jakąkolwiek decyzję podejmiesz- jesteśmy z Tobą! Choć wspomagać możemy tylko myślami.... Znacie z Panią Jadzią Malwinkę - wybierzecie na pewno najlepiej dla Niej! A jakby co to ucałujcie Ją od ciotki na drogę......

Pięknie napisane ..............
Ech , znów sie wzruszyłem :crying:

bubor

 
Posty: 23310
Od: Czw maja 24, 2007 18:25
Lokalizacja: Kraków :)))

Post » Wto lis 20, 2007 9:26

Slonko_Łódź pisze:Tak nie można...... Jeżeli czujesz, że to już teraz- nie zostawiaj Jej samej.... Bądź z Nią- niech czuje, że ktoś Ją kocha.... Niech się nie boi. I tak będziesz myślała. I będzie ból i płacz i to cholerne poczucie beznadziei....

A jeżeli jeszcze nie jesteś gotowa to może jeszcze trzeba próbować- zawsze zdążycie jeszcze podjąć decyzję- tą ostateczną. Gdybyś miała potem się zastanawiać- poczekaj. Dla mnie granicą jest ból- jeżeli nie cierpi- czekam. Czasami w takim czasie na krechę zdarza się cud..... Takim "na krechę" jest Kroker- widziałaś Go? Piękny wielki Przykwas..... Może jeszcze spróbujcie? Skoro zastrzyki pomagają to może powtórzyć kurację? Może załapie?


I pamiętaj- jakąkolwiek decyzję podejmiesz- jesteśmy z Tobą! Choć wspomagać możemy tylko myślami.... Znacie z Panią Jadzią Malwinkę - wybierzecie na pewno najlepiej dla Niej! A jakby co to ucałujcie Ją od ciotki na drogę......



Malwinka nigdy nie jest sama. Jest z Jadzią. Jest otoczona ciepłem i miłością.Przez cały czas.
Muszę czekać na telefon, nie mam jak się teraz skontaktować. Jadzia nie jest pod żadnym telefonem.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Wto lis 20, 2007 13:25

Dopiero wróciłam od weta i teraz czytam :(
Że chciałabyś zrzucić Femko odpowiedzialność i decyzję na kogo innego, to jest raczej normalny objaw, ja to doskonale rozumiem. W końcu i tak pewnie tego nie unikniesz, ale rozumiem, że chcesz to od siebie odsunąć. Nic dziwnego.
Femko, jeśli kotka żyje tylko dzięki zastrzykom, jeśli jej zycie jest tylko udręką to chyba niestety przyszedł ten moment. Musisz na nią popatrzeć, Ty, albo pani Jadzia i podjąć decyzję co dalej. Osobiście jestem przeciwnikiem uporczywej terapii i u ludzi i u zwierząt. Jeśli są szanse na walkę z chorobą to tak, ale jeśli takie działania mają tylko przedłużyć egzystencję, to stanowczo nie.
Ja tylko jedno postarałabym się zrobić, gdybym wiedziała, że ten moment nadszedł. Jest Malwinka, piszesz, otoczona miłością, pewnie poza wszystkim dobrze się czuje u pani Jadzi. Dlatego pozwoliłabym jej umrzeć w domu, który kocha. Nie narażłabym jej na ostatni stres wiezienia do lecznicy. Osobiście wydaje mi się to bardziej ludzkie jeśli zwierzę zasypia wśród kochających ludzi, w znanym sobie otoczeniu. Tak umarła moja sunia, pisałam już o tym - na kanapie, na kolanach taty, głaskana. A później niestety kicia Szmatka została uśpiona w lecznicy przy ostatniej wizycie i mama do dzisiaj nie może sobie wybaczyć, że tak pozwoliła to zrobić. Może piszę chaotycznie, ale mam nadzieję, że jakoś pozbierałam do kupy, to co mi przychodzi do głowy. Trzymam mocno kciuki za Ciebie i Malwinkę, za panią Jadzię. Jeśli nie uda się kotki uratować, to przynajmniej pozwól jej odejść w najbardziej jak to tylko możliwe łagodny sposób :placz:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lis 20, 2007 16:30

Bardzo się niepokoję co z kicią :( Jak będziesz mogła Femko, to napisz, ściskam Was serdecznie
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lis 20, 2007 17:35

Też pierwsze kroki tu skierowałam po wejściu do domu- Femko skrobnij coś do nas jak będziesz wiedziała.....
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lis 20, 2007 17:50

casica, jest dokładnie tak, jak przewidziałaś. Malwinka nie je od kilku dni, jest coraz słabsza, ale w domu czuje się najlepiej. Ona na pewno nie cierpi. Tylko słabnie. Pani Jadzia postanowiła nie wozić jej do innych wetów.
Malwinka - jeśli nie zacznie cierpieć - po prostu uśnie.

Jeśli pojawi się ból,wtedy trzeba będzie pojechać do lecznicy.

Mam wrażenie, że piszę o planach zakupowych. Jakby nie dotyczyło to małego,kruchego życia. Chciałabym użyć innych słów, jakoś inaczej sformułować myśli.

Co teraz? Czekać, aż zaśnie? Zmywać naczynia, przeglądać gazetę,wchodzić pod prysznic... i czekać?
Czy jest jeszcze coś, co można zrobić?

Nic. Zresztą nie oczekuję odpowiedzi. Wszystko przecież jest jasne.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Wto lis 20, 2007 18:03

To teraz się zawahałam, odpowiedzieć, czy nie, ale odpowiem.
Skoro nie cierpi koteńka, to głaskać. Głaskac i kochać. Może uda się jej samej usnąc i nie cierpieć. Koty czasem tak usypiają, a co dziwne mruczą przy tym. Pogłaszcz ją ode mnie.
Tylko z tego ewentualnego wożenia do lecznicy bym zrezygnowała, no ale nie wiem jak wygląda u pani Jadzi sytuacja, ja poprosiłabym o wizytę domową.
A może nastąpi cud? Cuda też się zdarzają, nie zawsze i nie często, ale się zdarzają :ok:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lis 20, 2007 18:10

jeszcze jedno

Malwinką opiekuje się Pani Jadzia. Teraz stara się nie rozstawać z nią ani na chwilę. To na jej ręce czeka kotka i to Pani Jadzia pożegna kotkę. Ja mogę wyrzucić z siebie żal tu, na forum.

Półtora roku temu żegnałam Fuksia. Miałam wokół siebie wielu ludzi, ale tę drogę przechodzi się tak naprawdę samemu. I tylko czas może złagodzić ból. Dlatego staram się nad sobą nie rozczulać. Bo ja przez cały czas tylko asystowałam, pomagałam, zawoziłam, czasem przywoziłam lekarstwa. To zupełnie coś innego.

Nawet nie próbuję myśleć, co przeżywa teraz Pani Jadzia. Ona mówi ciągle jeszcze, że może jednak... ale świadomie podjęła decyzję o rezygnacji z dalszej pomocy lekarza.
Od kilku miesięcy co 2-3 dni jeździła z Malwinką na zastrzyk, wstawała co 3 godziny w nocy, żeby umyć jej brudne łapki po kolejnym wyjściu z kuwety, przytulała, koiła. Teraz się żegnają. Nawet nie mam odwagi zadzwonić. Boję się, że nie wystarczy mi wrażliwości i czymś ją urażę.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Wto lis 20, 2007 18:17

Rozumiem. W takim razie czekam na informację, a za panią Jadzię też trzymam kciuki. W tej sytuacji to oczywiście jej decyzja.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lis 20, 2007 18:21

Towarzysze myslami.
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 74 gości