
W roku klona czyli wśród stad czarno-białych kociąt trafił mi się właśnie mały burasek.
Małego buraska zobaczyłyśmy dziś z tajdzi biegającego po chaszczach, płocie na posesji stareńkiego pana, w grubie ok 20stu kotów.
Małe bure biegało ile sił w łapkach i darło się ile powietrza w płucach.
No i gryzło

Małe bure złapane jednak zostało, zawinięte w szalik i trafiło do mnie jako zupełnie nie planowany tymczas.
Małe bure już nie gryzie, fuczy jeszcze trochę, pyskuje tylko mocno.
Znaczy się drze.
Małe bure zostało nazwane Carlosem i siedzi w transporterku gubiąc pchły.
Carlosik ma z 5 tygodni i koci katar nie za wielki.
ZA tydzień małe bure będzie oswojone i oby zdrowe.
Czy komuś się marzy małe bure kocie? To zapraszam do mnie. Carlosil jest piękny, ma grubą sierść, okrągły łepek, piękny buras.


