byłoby fantastycznie, gdyby się na któregoś zdecydowała... przecież, gdy ratuje się jedno życie, ratuje się cały świat... póki są takie maleńkie, jest dla nich szansa... najlepsze byłyby chociaż dt, ale te w tej chwili zapchane..
Sis pisze:m wczoraj dzwoniła do mnie dziewczyna z alegratki w sprawie kociakow. Ludzie jednak oglądają..
Oglądają oglądają Dziś wrzuciłam nasze schroniskowe koty w tym i kociaki w kilka innych miejsc - mam nadzieję, że telefonów będziesz miała jeszcze więcej teraz No i przede wszystkim, że chociaż kilka kociaków znajdzie dzięki tym ogłoszeniom domki
Magija mówiła, że można doleczyc oczka, bez problemu. W warunkach domowych - floxal, baunol, tobrex, sztuczne łzy.
Bo maleństwa piorunem się oswajają. Jeden dzień i z dzikusów robią sie miziaki
Nie mogę przestać myśleć o tych malcach. Ciągle je widzę...
A one za chwilę mogą już nic nie zobaczyć Błagam o domek dla nich, choćby tymczasowy. Gdyby nie to, że mam mieszkanie po panleukopenii pewnie bym je zabrała. A tak nie mogę.
I ta bezsilność mnie przeraża.
w sobotę pod koniec naszego pobytu w schronie, przyniesiono tam jeszcze jedno kocie dziecko - czarno-bialego 5-miesięcznego kocurka, którego rozboczo nazwalam Karusiem. Karuś został oddany przez sąsiadów starszej pani, która złamała nogę (jakaś epidemia z tym łamaniem nóg, Zuzanka, Karuś, jednego dnia ).
Maluch dzien później bardzo płakał, ma prawdopodobnie zapalenie pęcherza, i kto wie, czy nie wyladuje w szpitaliku.
A oto Karuś: