Witam
dzięki za zachętę, myślałam że wątek się zakończył z chwilą ogłoszenia że Burasia jest w nowym domu, ale skoro nalegacie ...
W niedzielę kicia zauważyła szparę koło lodówki, potem za lodówką i finalnie trafiła pod szafkę kuchenną. Ponieważ nie dało się zdjąc cokołu, wyciągnęłam lodówkę na środek kuchni i nawoływałam kicię. Wyszła sama jakiś czas później
Wczoraj (pon) koteczka spędziła cały dzień tylko z moim rezydentem Haczykiem, ale po powrocie z pracy nie zastałam żadnych śladów walki. Wieczorem kicia rozbrykała się, buszowała (co prawda dość ostrożnie) po całym mieszkaniu, wchodząc również w kąty do tej pory okupowane przez Haczyka jako kryjówka przed Burasią i podjadając z jego miski

Haczyk był cały zszokowany takim zachowaniem, ale tylko siedział w kącie i przyglądał się buremu bezczelniakowi
Nie obyło się oczywiście bez fukania i niekiedy warczenia, ale nie ma łapoczynów
Burasia mnie zaakceptowała, jest maksymalnie mizialska, czasem chowa się za mnie i tylko wystawia oczko żeby obserwować Haczyka.
W nocy było niespokojnie, kicia na wszelki wypadek przyszła na moje łóżko i stąd obserwowała czarnego potwora, a on tylko pomiaukiwał... więc dużo nie spałam, bo co chwila coś mnie budziło, albo miauki, albo fukanie, albo Burasiowe polowanie na coś-co-się-rusza-pod-kołdrą
Wczoraj kupiła koci pierś z kurczaka i ugotowałam (jakoś nie mam przekonania do surowego mięsa), ale nie miały ochoty jeść

wolały suchą karmę - nie wiedziałam, że aż tak kiepsko gotuję
Póki co, wszystko wskazuje na to, że adopcja się powiedzie, Burasia i ja jesteśmy już o tym przekonane i tylko Haczyk ma pewne wątpliwości, ale jest szansa że da się przekonać
Będę na bieżąco informować o postępach
