Mała tri Malwinka - została Krakowianką :-)

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Czw lis 15, 2007 9:33 Mała tri Malwinka - została Krakowianką :-)

Sytuacja wygląda tak: obok naszej działki na wsi znajduje się gospodarstwo. Wiosną tego roku były tam 4 bure koty: kocur Bobby, kotka Zapałka i ich dzieci Tosia i Bobik. Koty karmi się tam WYLACZNIE MLEKIEM, by były skuteczne w łapaniu myszy :roll: . Gospodarzom nie zależy na ich kotach. W czerwcu zabrałam stamtąd Zapałkę i znalazłam jej dom http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=61 ... sc&start=0. Latem umarł Bobby (według gospodarzy: „Stary już był. Miał ze 3 lata”...). Z premedytacją nie szukałam domu małej Tosi i Bobikowi. Poprzestałam na regularnym dokarmianiu. Na wiosnę planowałam sterylkę Tosi. Wiedziałam, że jeżeli znajdę tej dwójce dom, ktoś sprezentuje gospodarzom kolejne koty :? .
Tosia i Bobik przybiegają na moją działkę, gdy tylko słyszą mój samochód. ZAWSZE są głodne! :evil: .

Wczoraj pojechałam je nakarmić. Ponieważ zameldował się tylko Bobik, podeszłam do ogrodzenia i zaczęłam nawoływać Tosię. Na moje kicianie odpowiedziało mi nagle rozdzierające miauczenie. Przez tonące w deszczu, zabłocone podwórko pędem zaczęło biec do mnie rozpaczające maleństwo – maleńka, cudna trikolorka... Domyśliłam się, że to NOWY KOT gospodarzy! :evil: . Mała dopadła miski i zaczęła łapczywie połykać karmę. Była ubłocona i trzęsła się z zimna. Wzięta na ręce, wtuliła się we mnie i zaczęła głośno mruczeć. Nie miałam sumienia jej tam zostawić...
Ponieważ nie mogę jej trzymać w domu (agresywni rezydenci), Malwinka od wczoraj siedzi w dużej klatce w mojej firmie. Je, kuwetkuje, śpi, mruczy.

A ja muszę dziś zadecydować o jej losie... Jeżeli zacznę szukać jej domu, we wsi szybko rozejdzie się, że można mi podrzucać koty. Jeżeli ją zwrócę – mam kolejnego kota do karmienia, sterylizacji itd. (o ile mała w ogóle przeżyje zimę...).

Wiem jedno - na pewno muszę dziś pojechać i porozmawiać z gospodarzami. Poradźcie - jak mam rozmawiać? Jak w ogóle rozwiązać tą sytuację?

Malwinka:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek


Joasia
Ostatnio edytowano Pt lis 23, 2007 18:11 przez JoasiaS, łącznie edytowano 7 razy
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16791
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Czw lis 15, 2007 9:56

A co chciałabyś osiągnąć? I jak myślisz na co gospodarze by się ewentualnie zgodzili?
"Akceptacja śmierci i protest przeciw niej: dwie nieusuwalne strony naszego życia." (L.Kołakowski)

fili

 
Posty: 3175
Od: Pon paź 10, 2005 10:14
Lokalizacja: Śląsk

Post » Czw lis 15, 2007 10:04

Reakcja kotki na Twoj widok, byla jednoznaczna.Nie oddawaj jej,szukaj przyzwoitego domu.Tu chodzi o jej zycie.Nie wiem o czym mozna rozmawiac z ludzmi, ktorzy karmia koty wylacznie mlekiem.MOze o tym,zeby dali sobie spokoj z kotami.

misia007

 
Posty: 1418
Od: Nie lip 08, 2007 11:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 15, 2007 10:10

Szkoda oddawać tam kicię znowu..
Jestpiekna, myslę, że szybko znajdzie dom..

A gospodarzom może powiedz, że kotka była tak wycieńczona z glodu, że nie przeżyła..
Wiem, że to okrutne, ale może da im to do myslenia.. Przynajmniej mam taką nadzieję.. :?
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Czw lis 15, 2007 10:11

Joasiu,
A ktos Cie tam widział?
Jak nie to wcale sie nie przyznawaj, że kotkę wzięłaś :twisted:
Tylko po cichutku szukaj jej domu... nooo, i ile sie da po cichutku :wink:

Jak rozmawiać z gospodarzami na pewno Ci nie powiem... na razie przychodzą mi do głowy same myśli typu "rozstrzelać debili pod ścianą"... jak ochłone to może jakaś kreatywna myśl przemknie mi między synapsami.... :twisted:

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Czw lis 15, 2007 10:52

Aamms, ja nie wiem czy ty nie masz najlepszego pomysłu przypadkiem :roll: :twisted:

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16791
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Czw lis 15, 2007 10:55

JoasiaS pisze:Aamms, ja nie wiem czy ty nie masz najlepszego pomysłu przypadkiem :roll: :twisted:



:twisted:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Czw lis 15, 2007 11:00

Joasiu, myślę tak jak aamms. Wrzuć maluchę na kociarnię - jest tak cudna, no i malutka, będzie łatwiej o dom. Tyle, że nie możesz go szukac w swojej okolicy. Będę podnosić wątek. Poproś o banerek - wklei się. Oby tylko mała była zdrowa...
To, że u tych ludzi nie kicia nie przeżyje - jest pewne :(

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw lis 15, 2007 11:05

Dzięki Basiu, piszę do Graszki z prośbą o banerek i wrzucam ją na Kociarnię jak tylko znajdę chwilkę czasu... Usiłuję pracować, choć łeb mi pęka od wczoraj... :roll:

Boję się, że to szukanie domu potrwa (jak zwykle zresztą...). Ile taki kociak może wytrzymać zamknięty w klatce i dość długo sam? :?

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16791
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Czw lis 15, 2007 11:08

Joasiu moja opinię znasz i faktycznie to jest dobry pomysł:


aamms pisze:
A gospodarzom może powiedz, że kotka była tak wycieńczona z glodu, że nie przeżyła..
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Post » Czw lis 15, 2007 11:34

Wątek jest - http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=2627116#2627116. Na banerek czekam. Przede mną szukanie domu dla niej i rozmowa z tymi ze wsi. Nie wiem co trudniejsze... :roll:

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16791
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Czw lis 15, 2007 12:09

orchidka pisze:Jak rozmawiać z gospodarzami na pewno Ci nie powiem... na razie przychodzą mi do głowy same myśli typu "rozstrzelać debili pod ścianą"... jak ochłone to może jakaś kreatywna myśl przemknie mi między synapsami.... :twisted:


I zrobiłabym tak jak radzi aamms :roll:
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Czw lis 15, 2007 13:30

Joasiu, a oni widzieli ja kota zabierałaś? Jeśli nie, to nic nie mów - niech myślą, że kociak "się stracił". A jesli widzieli, to czekaj, aż sami zapytają i wtedy może z lekką mordą na nich - że kociczka była zasmarkana i zdychająca (na pewno na jej stan nie zwracali uwagi), że zabrałaś ją do weta, bo była zdychająca - i że po drodze zdechła. No i oczywiście- że wcale nie myślałaś że to ich kot, tylko bezdomny, w takim była stanie...
Żadnych prawnych obiekcji mieć do Ciebie nie mogą, bo nie zabrałaś kota z domu, ani zza ogrodzenia. A jakby szurali, to możesz momochodem wspomnieć, że zaniedbywanie własnych zwierząt jest karalne...
Oczywiście tylko wtedy, jeśli opłaca się z nimi zadzierać.... :roll:

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw lis 15, 2007 13:49

Bungo - każde słowo z ust mi wyjęłaś, z tymi ludźmi nie można inaczej bo samemu można wpaść w tarapaty. Na bannerek trochę zaczekajcie bo akurat walczę z migreną-gigant. No i nie traćmy z oczu celu głównego:
Domowy kociak wyrzucony na poniewierkę, wyciągnięty z błota gnieździ się tymczasowo w klatce w biurze - pilnie DT - pilnie kochający dom !
Obrazek

graszka-gn

Avatar użytkownika
 
Posty: 3964
Od: Wto maja 29, 2007 19:04

Post » Czw lis 15, 2007 14:09

Bungo, no właśnie nie mam pojęcia czy mnie widzieli... :roll: . Ale jak znam wiejskie klimaty, to na pewno WIDZIELI :? .

Dziś jestem zawalona robotą, chyba szybko z pracy nie wyjdę i raczej nie uda mi się tam wyrwać. Jutro jadę z samego rana zanim mnie przywalą obowiązki w pracy. Powiem, że kot do mnie przyleciał na karmienie, płaczący, zmoknięty, głodny i kichający czyli chory (to ostatnie to już moja fantazja). Powiem, że natychmiast zabrałam małą do weta - stan okazał się tak poważny, że mimo podanych lekarstw, kociak odszedł. No i powiem parę słów co myślę o ich podejściu do zwierząt, bo się we mnie gotuje od wczoraj :evil: . Wiem, że szlag trafi dobrosąsiedzkie stosunki (mamy tam w przyszłym roku zacząć budować dom... :roll: ), ale wisi mi to w tej chwili :evil:

Myślę, że zagrożę, że jeśli kolejnego kociaka spotka taki sam los, to jestem gotowa zrobić z tego większą aferę. Może to ich powstrzyma przed następnym spontanicznym dokoceniem!!

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16791
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Wix101 i 480 gości