
Dotarłyśmy na bezdroża bez problemów. Gość poszedł po kicia-wyniósł go nieco.... gwałtownie i średnio delikatnie.
Oddał, kic się przytulił.
No to ja standardowy tekst o sterylizacji mamusi (kota, a nie jego



to mu mówię, że kociaków jest masa. Ostatecznie nie chcą jej wysterylizować, bo potem będzie chorować

Ech, Iza będzie musiała popracować....
A mały pingwinek okazał się prawdziwym tygrysem. Pojechałyśmy do lecznicy, żeby zlikwidować jego życie wewnętrzne i zewnętrzne. Przejażdżka samochodem wcale mu się nie podobała- w lecznicy mało nam paluchów nie poobgryzał.No i prychał jak stare lwisko

Ciocia Melba zafundowała mu antyrobaka&antypchłę&antyświerzba w jednym. MAm nadzieję, że mały nie nabroi jej w samochodzie-droga do stolicy daleka.