
Bylo to fajne kolorowe towarzysto ale potwornie plochliwe.
W ciagu kilku dni zorganizowalam przerzut kociakow do DT u wandul, pojechaly wszystkie oprocz tej kotki, uciekla przez dziure w siatce na wybiegu dla kotow.
Gdy pozniej bywalam w schronisku zawsze wymykala sie, obserwowalam ja, czy jest zdrowa, jak rosnie...
Az 29 pazdziernika pracownica schroniska powiedziala mi, ze ma chorego kotka w ostatnim pomieszczeniu kociarni. To byla ona...

Kicia pewnie i tym razem zwiala by gdzie pieprz rosnie ale nie mogla utrzymac sie na nozkach, chwiala sie, chodzila jak pijana.
Pomyslalam, ze miala wypadek, ze moze podczas jednej z ucieczek potracil ja samochod, a moze ktos ja uderzyl?
Jeszcze tego samego dnia zawiozlam ja do Beskidzkiej Kliniki Weterynaryjnej w Bielsku Bialej.
Lekarz stwierdzil potwornego swierzbowca, natomiast nie potwierdzil, ze kotka miala wypadek.
Swierzbowiec tak zaawansowany mogl byc powodem dolegliwosci kotki. Zostala na leczenie.






Przez kilka dni bylam tylko w kontakcie telefonicznym z klinika.
Dzisiaj tam pojechalam. Kotka juz nie slania sie na nogach, ale za to lekko przekrzywia glowke w prawa strone

Kicia siedziala w kuwecie, gdyby mogla wtopila by sie w podloze, byle zniknac, by nikt jej nie widzial


Ma miec podany jeszcze jeden lek, ludzki, po ktorym spodziewamy sie poprawy.
Kotka nadal jest potwornie lekliwa. To jeden ok 1,5 kg klebek strachu.
Da sie wziac na rece, nie gryzie i nie drapie, mozna ja tulic i glaskac, ale jest tak potwornie spieta...
zal na nia patrzec..
pomozcie znalezc dla niej kochajacy dom, bardzo cierpliwy, wyrozumialy, ktory pomoz jej przelamac paniczny lek przed czlowiekiem.