Beata,ja wiem.tak niejasno trochę piszę ,ale wiem ,że wy też wiecie o co mi chodzi.rozumiem,że musimy uważać,żeby nie wylać dziecka z kąpielą .Już mi ktoś na to zwrócił kiedyś uwagę (i miał rację )że gdyby ilość kotów na metr kwadratowy byłaby odgórnie ustalana na poziomie np 1 czy 2 to połowa forumowiczek musiałaby być ścigana

Nie o ilośc więc chodzi wyjetą z kontekstu ,ale raczej o całokształt.
Pomaganie zwierzętom (Orłowska twierdzi ,że pomaga

) tak,ale pomaganie rzeczywiste a nie jakaś chora paranoja.To trudne i zawikłane sprawy.Starośc ,samotność ,często demencja i inne schorzenia psych.,niewinne dziwactwo które niepostrzeżenie pzrzeradza się w taki jak właśnie na Grochowie koszmar.A czasem cyniczna komercyjna pseudohodowla.Tu mamy mix tych dwu typów.
Zadanie jest z pozoru proste:
1)skontrolowac sytuację(policzyc ,zbadac i wyselekcjonowac do leczenia zwierzęta)
2)zapewnic skuteczna i systematyczna opieke i kontrolę poczynań staruszki
3)wypracowac konkretne metody zapobiegania(schemat działnia) na przyszłość ,żeby błyskawicznie dusić w zarodku podobne makabryczne miejsca
Niby proste.No właśnie niby.Juz w pierwszym punkcie mur nie do przebicia-wejście do mieszkania.Albo paranoja organizowania nakazu(juz przerobione) albo partyzantka(tez przerobione) itd.....