Historia Gucia jest wyjątkowo przygnębiająca.
Gucio uciekł mi z folii jako ostatni. Już wtedy, po pierwszej łapance, był najspokojniejszy. Przy próbie brania do rąk krzyczał najmniej. Uciekł i przez wiele dni (prawie tydzień) nie dotarł na miejsce urodzenia (tam, gdzie reszta rodzeństwa). Myślałam, że już po nim.

Uciekałam od tych myśli. Jednak Gucio wrócił. Nie wiem co przeżył przez te dni, gdy go nie było. Po drugiej łapance nawet nie walczył... Był wyraźnie smutny.
Nie mruczał, choć bardzo starałam się go zadowolić. Ale wreszcie doszedł so siebie. Jest spokojny, ale wyluzowany

Jest ostrożny, ale lubi się bawić. Jest chudziutki
Szerszeń jest dłużej i nabrał ciałka. U Gucia czuć wszystkie kosteczki. Pracujemy nad tym!! (są bazarki na porządne suche żarcie - zapraszam!)
