głupia miłość

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lip 24, 2003 20:37

Tja... urocze wprost. Urocze. Bo Ty, Myszko, nieludzka jesteś, zupełnie jak i ja. No jak my mogłyśmy wykastrować te beidne kocurki i pozbawić je radości z seksu?
Starsze panie starszymi paniami, ale rozmawiałam nie tak dawno z wykształconym, inteligentnym czlowiekiem. Który to człowiek podniósł straszny lament na wieść, że Hacker stracił był pomponiki, a na moje cierpliwe tłumaczenie, że nie mam zamiaru powiększać zastępów bezdomnych kociaków odparł, cytuję: "To za każdym razem są kocięta? Ja myslałem, że kocur moze trafić na dni niepłodne kotki..."
I co Wy na to?

Oberhexe

 
Posty: 23476
Od: Nie sie 18, 2002 21:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw lip 24, 2003 21:10

Oberhexe pisze:(...) odparł, cytuję: "To za każdym razem są kocięta? Ja myslałem, że kocur moze trafić na dni niepłodne kotki..."
I co Wy na to?


No nic, może kalendarzyk stosują.. Albo inną ruletkę. Ale niech sobie zaszaleją, co? :evil: :evil: :evil:
[url=http://www.TickerFactory.com/]
Obrazek
[/url]

lady_in_blue

 
Posty: 6164
Od: Pon kwi 22, 2002 10:35
Lokalizacja: Wola

Post » Czw lip 24, 2003 21:19

No patrz, o kalendarzyku nie pomyślałam :roll: Bo ja taka nieczuła i okrutna, traktuję zwierze jak przedmiot bez uczuć :evil: :evil: :evil:

Oberhexe

 
Posty: 23476
Od: Nie sie 18, 2002 21:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 25, 2003 8:02

O rany, tak czytam i czytam i może czas na moją opowieść, choc chyba i jej część już gdzieś tu na forum opowiadałam. Był sobie miot na E i była rudo-biała kotka Evita. Sprzedałam ją tanio i na raty mojej koleżance, która ma tak, jak ja dwóch synów. Wiedziałam, że kotce będzie fajnie. TO jest rodzina, gdzie od zawsze były koty. Mąż tej koleżanki ma czworo rodzeństwa, wszyscy mają swoje rodziny i w każdej z tych rodzin jest po co najmniej jednym kocie; jego rodzice tez mają dwa koty. Przy czym większość z tych kotów są to koty wychodzące. Oczywiście zdarzało się, że kot wychodził i nie wracał. Ach, jakże Milena ich potępiała za to. Ale przyszły wakacje; oni mają dużą działkę nad Jeziorakiem. Ogromną i fragmentami nieogrodzoną. Jeżdżą tam całą ogromną rodziną, a koty razem z nimi. No i zrobił się problem - przecież nie zamkną kota, prawda? A inne koty rodzinne tam chodzą, koty rodziców mają po naście lat i nic. W pierwsze wakacje Vita miała tylko bliskie starcie z jamnikiem. Gorzej wyszedł na tym jamnik. Ale już w następnym roku w starciu z czymś dużym i drapieżnym gorzej wyszła Vita. Rozszarpane ciało 100m od domu rano znalazły dzieci. Zaginęła też kotka najmłodszej siostry. W następnym roku stracił życie kot najstarszego brata, albo ugryziony przez żmiję, albo struł się trutką na myszy. Po smierci Vity obiecałam Milenie, że dam jej kota, tylko musi mi obiecać, że nie będzie go puszczać luzem. Działka jest ogromna - to kilkadziesiąt hektarów, kotów w tej rodzinie dużo, można przecież zbudować wybieg, gdzie te wszystkie koty będą spędzać wakacje. ALe przecież oni nie będą więzić kotów, prawda? Powiem tylko tyle - zeszłej jesieni Milena wzięła dwie koteczki od rodziny. Ponieważ przeprowadzili się pod Warszawę, postanowili pozwalać kotkom wychodzić. prosiłąm, przekonywałam, na nic. Przyszła wiosna, zbliżał się czas pierwszej rujki i jedna koteczka zniknęła. Poszłą i nie wróciła. Na szczęście nie znależli nigdzie jej ciała. Nie wiem, jak to wytłumaczyli synom - chłopcy mają 8 i 11 lat. Jak wytłumaczyli, że narazili drugiego kota na niebezpieczeństwo. Przy czym, jeśli chodzi o kastrację, podchodzą do tego tematu normalnie - wszystkie chyba koty są wykastrowane, wszystkie są szczepione i odrobaczane. Tylko to puszczanie luzem... Nie potrafię tego zrozumieć.
A.

agal

 
Posty: 4967
Od: Pon lut 03, 2003 17:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 25, 2003 8:31

agal pisze: Tylko to puszczanie luzem... Nie potrafię tego zrozumieć.
A.


Wycięłam część drastyczną, aż mi mrówki po plecach... A co do kotów i puszczania luzem - już mi się odechciało tłumaczyć każdej napotkanej na spacerze osobie, dlaczego kot chodzi na smyczy i że ja go nie dręczę. Zresztą, Budyń parę razy miał okazję zwiac, bo wyrwał mi smyczę z ręki. Na plaży w Gdyni nie miałam z nim żadnych szans, a to był zupełnie obcy teren, pierwszy spacer. Na końcu plaży czekał. Nawet jak czasami wybiegnie na schody przy wchodzeniu do domu, to co pół piętra się oglada, czy ktoś za nim idzie. BluMka w chwili stresu pewnie by gdzieś zwiała, mogłabym miec problem z jej znalezieniem. Ale jak ostatnio wyskoczyła na klatkę to tez patrzyła czy aby za nią idę.
[url=http://www.TickerFactory.com/]
Obrazek
[/url]

lady_in_blue

 
Posty: 6164
Od: Pon kwi 22, 2002 10:35
Lokalizacja: Wola

Post » Pt lip 25, 2003 14:41

Mój kot jak wchodzę do domu czasem wykorzystuje moment i ucieka z domu :( jest to o tyle bezpieczne, że mam drugie drzwi na klatce na moim pietrze, gdzie z paroma mieszaniami oddzieliliśmy się od reszty piętra i pieter;). Więc nigdzie nie ucieknie, korytarz ma z 15 metrów. Jednak sam fakt ,że tak ochoczo wybiega i biegnie do samego końca korytarza, trochę mnie smuci, choć czasem zatrzymuje się już po paru metrach. Mam ochotę go tak zostawić, ab sobie pochodził i pozwiedzał, ale w tych paru mieszaniach są dwa psy, które mogą wyjśc w każdej chwili. Poza tym ostatnio przestraszyłam się, bo kot prawie wszedł do innego mieszkania, do którego drzwi były otwarte, a tam mieszka panie hm nieco chora. Wet mi powiedział, że po kastracji kota będzie intereswowało tylko pół metra za drzwiami, ale to dopiero za pare miesięcy.
ObrazekObrazekObrazek

Agness

 
Posty: 1041
Od: Czw lip 17, 2003 13:55
Lokalizacja: Zielona Góra

Post » Pt lip 25, 2003 23:29 Ech...

Witam! Jestem tu świeżakiem a ten watek obudził moje nienajlepsze wspomnienia. Całe zycie mieszkałam na parterze, odkąd pamietam moja rodzina zawsze miała jakies zwierzaki. Zaczeło sie od swinek morskich, potem kotów, szczurów i ostatecznie psa (+ dwa koci łapci). Oczywiscie nie było nigdy mowy o ograniczeniu wolnosci kotów, wszystkie były znajdami, wychodziły na osiedlowy ogródek. I choc jeden z naszych kotów dozył w tych warunkach 16 lat ( moze uda mu sie wiecej :)) to nie znaczy ze i reszta jest w czepku urodzona. Straciłam przez głupote moich bliskich dwie cudowne kotki (raczej stracilismy) Jedna z nich przywlokłam z wynajmowanego mieszkania kiedy musiałam wrócic do rodzinnego domu. U mnie kotka nie mogła wychodzić z zasadniczego powodu-mieszkałam dosyc wysoko. I choć tesknie spogladała przez okno nie udało jej sie wzbudzic u mnie zle pojmowanej litosći. Niestety w nowym domu kot zachłysnął sie wolnoscia, batalie o zabezpieczenie i ograniczenie wolnosci kici i starego Wincentego konczyły sie zdaniem..."ale biedny Wincenty, nie wytrzyma niewoli..." i koszmarna zadymą. Kicia była 2 tyg po sterylizacji, miała jeszcze supełki na brzusiu kiedy pewnego dnia znikneła na wiele godzin. Po bezowocnych poszukiwaniach wracajac do domu znaleźlismy ja ledwo zywą pod balkonem. Żyła jescze tydzień-prawdopodobnie wdepneła w chlor sypany przez "mondrom" dozorczynie w smietnikach.Poparzony pysio, wstrząs, watroba i nerki nie pracowały, potem wodobrzusze i smierc w szpitalu dla zwierzat. Myslicie ze to cos ich nauczyło?Rok póżniej znajdujemy koteczke wrzechczasów, cala czarna, miodowe oczka, pieszczoch ekstremalny, jeszcze nigdy nie widziałam tyle miłości w oczach kota, nawet Wincenty ja pokochał. Cudowne kochanie, poczciwe, piekne. Ktoregos dnia po prostu nie wróciła. Nie wiemy i nigdy nie dowiemy sie co sie stało, ale jak pomysle ze ta chodzaca na czterech łapach miłość gdzies samotnie konała...Minął rok, dostalismy w spadku koteczkę. Odpukac cała i zdrowa, oczywiscie wychodzi, a co...Na nic błagania, prosby, grozbyi przemawianie do rozsądku...I tylko słysze "to mój dom! Siatka na kratę? Nie przesadzasz?"
Wincenty jest chory, nerki...Tydzień z veflonem, kroplówki. Trzymac w domu? Ale on taki biedny. Ja zasłaniam balkon, oni odsłaniają. Kot musi byc na diecie, ale co tam, co szkodzi jak dostanie kurczaczka, troche gotowanej rybki? Dzis dobił mnie ostatni zakup mojej matki-Frieskies...dla Wincentego...Wiecie co,ja juz nie mam siły, tłumacze jak osiołkowi czym jest niewydolność nerek, co wolno a nie wolno, jak ważna jest dieta...nic...bo on taki bieeedny, taaaki głodny...a Renala nie je przeciez!
Mam nadzieje ze stracimy go ze starosci bo gdy stanie sie inaczej przypomne mojej matce, ryczącej pewnie jak bóbr jak kochała swojego kota...Może jestem wredna, ale mnie to osłabia...
Pozdrowienia

Ewik

 
Posty: 6713
Od: Pt lip 25, 2003 22:55
Lokalizacja: Warszawa Bielany

Post » Pt lip 25, 2003 23:41

Witaj Ewik :)

moni_citroni

 
Posty: 6548
Od: Czw sty 23, 2003 19:17
Lokalizacja: Europa ;)

Post » Sob lip 26, 2003 17:12

Moje koty od poczatku sa tylko w domu, ale tez mialam rozne odczucia - ze moze im smutno, ze... Mieszkam na spokojnej ulicy, wokol kilkurodzinnego domu ogrod. Potem wychodzaca, przesliczna koteczka saiadki zza plota umarla otruta - prawdopodobnie sasiedzi. A wczoraj znajoma od wyprowadzania psow wstrzasnieta opowiadala niemal z placzem jak byla swiadkiem smierci kota potraconego na pobliskiej, juz nie spokojnej jak moja, ulicy (szczegolow Wam oszczedzę). Wiec - NIE BEDE wypuszczac kotow.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob lip 26, 2003 18:20

Lucek stopniowo z bezdomnego, a raczej podwórkowego kota stał sie kotkiem niewychodzącym (no chyba, że w pracy do atrium).
<img src="http://chelmslaski.com/kasikz.jpg" border="0" alt="Lucek" align="left">
http://koty.rokcafe.pl/kasik/
Dom bez zwierząt jest<BR> jak ogród bez kwiatów...

KasiKz

 
Posty: 1385
Od: Pon kwi 21, 2003 9:54

Post » Sob lip 26, 2003 20:50

Wiecie, my to jesteśmy taki trzeci, zacofany świat w stosunku do takich choćby Stanów...Tam kociak trzymiesięczny jest zanoszony do weterynarza przewaznie nie z powodu chorób, lecz po to by go wykastrować.Nie lata tam chmara kotek w ciąży ani małych kociaków, bo rasowych się nie wypuszcza wogóle a pozostałe mają wybiegi (woliery).Te co sie plączą bezpańskie to przeważnie albo właścicieli mają z Europy albo z Meksyku...eh, wielki świat!
No i nie mogę zasnąć, mimo różnicy czasów i kolosalnego zmęczenia ...To Wasza wina ! Wiedziałam, że jak wejdę na forum, to przepadnę!!!!
Obrazek

Malvinka

 
Posty: 145
Od: Czw kwi 24, 2003 12:01
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 26, 2003 21:04

Malvinko, chyba Ci nie ma z nami tak źle???

ja powiem szczerze, że też mam wyrzuty sumienia, bo mój kot nie wychodzi, chociaż mieszkał 1,5 roku na dworze, potem zabrałam go do domu, ale nadal chciał wychodzić, więc wychodził. Aż pewnego razu postawiłam na swoim i powiedziałam: koniec z podwórkiem nie ma żadnego wychodzenia. Lucek został wykastrowany i koniec został w domu. Tylko jak jestem w sobotę w pracy to go zabieram w kontenerku i lata cały dzień w atrium - żadnych kotów, żadnych ulic - taki duży wybieg z wielkimi (jak dla kota) drzewami...

Ale zachowanie pewnych ludzi mnie, co najmniej dziwi - kota wykastrować - nie, bo tak się nie robi kotu, ale wypuszczac na podwórko - tak - bo kot chce. Jak Lucek jechał do kastracji usłyszałam tylko: a co będzie jak mu sie coś stanie? Odpowiedziałam: nic mu się nie stanie, a przynajmniej będzie bezpieczny w domu, bo inny kot wychodzący każdorozowo jest narażony na niebezpieczeństwo!!! I temat się urwał...

Może i ograniczamy kotom wolność, ale za to wynagradzamy naszą miłością, poza tym każdy na tym forum wie, że z kotem wykastrowanym jest inaczej - taki kot kocha właściciela, a do domu jest bardzo przywiązany. Poza tym co to za życie na dworze: zimno, głodno, sfora psów, ludzi, samochodów - szczególnie w mieście, bo na wsi to trochę inaczej wygląda.

Uffff, idę ja teraz spać :)
<img src="http://chelmslaski.com/kasikz.jpg" border="0" alt="Lucek" align="left">
http://koty.rokcafe.pl/kasik/
Dom bez zwierząt jest<BR> jak ogród bez kwiatów...

KasiKz

 
Posty: 1385
Od: Pon kwi 21, 2003 9:54

Post » Sob lip 26, 2003 22:52

Oberhexe pisze:Tja... urocze wprost. Urocze. Bo Ty, Myszko, nieludzka jesteś, zupełnie jak i ja. No jak my mogłyśmy wykastrować te beidne kocurki i pozbawić je radości z seksu?


Na kolanach z pokutą do Częstochowy pójdę :oops:
Wstyd mi okrutnie, ale namówiłam znajomą na kastrację domowych zwierzaków - 2 kocury, 1 pies, kłólik sztuka raz + do kompletu sterylizowana kocia znajdka ;) - ta nie będzie kastrowana :lol:

Starsze panie starszymi paniami, ale rozmawiałam nie tak dawno z wykształconym, inteligentnym czlowiekiem. Który to człowiek podniósł straszny lament na wieść, że Hacker stracił był pomponiki, a na moje cierpliwe tłumaczenie, że nie mam zamiaru powiększać zastępów bezdomnych kociaków odparł, cytuję: "To za każdym razem są kocięta? Ja myslałem, że kocur moze trafić na dni niepłodne kotki..."
I co Wy na to?

Jejuniuuu, ale ja zacofana jestem 8O O tym to nie wiedziałam 8)

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Sob lip 26, 2003 22:57

Oberhexe pisze:Tja... urocze wprost. Urocze. Bo Ty, Myszko, nieludzka jesteś, zupełnie jak i ja. No jak my mogłyśmy wykastrować te beidne kocurki i pozbawić je radości z seksu?


Na kolanach z pokutą do Częstochowy pójdę :oops:
Wstyd mi okrutnie, ale namówiłam znajomą na kastrację domowych zwierzaków - 2 kocury, 1 pies, kłólik sztuka raz + do kompletu sterylizowana kocia znajdka ;) - ta nie będzie kastrowana :lol:

Starsze panie starszymi paniami, ale rozmawiałam nie tak dawno z wykształconym, inteligentnym czlowiekiem. Który to człowiek podniósł straszny lament na wieść, że Hacker stracił był pomponiki, a na moje cierpliwe tłumaczenie, że nie mam zamiaru powiększać zastępów bezdomnych kociaków odparł, cytuję: "To za każdym razem są kocięta? Ja myslałem, że kocur moze trafić na dni niepłodne kotki..."
I co Wy na to?

Jejuniuuu, ale ja zacofana jestem 8O O tym to nie wiedziałam 8)

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Nie lip 27, 2003 11:00

Inteligentny, wykształcony człowiek, który wie choć trochę o kotach powinien wiedziec również to, że kotka to nie człowiek i nie ma dni płodnych i niepłodnych....

Ojojooo może jakies prelekcje, albo cuś ... :P
<img src="http://chelmslaski.com/kasikz.jpg" border="0" alt="Lucek" align="left">
http://koty.rokcafe.pl/kasik/
Dom bez zwierząt jest<BR> jak ogród bez kwiatów...

KasiKz

 
Posty: 1385
Od: Pon kwi 21, 2003 9:54

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, CatnipAnia, Kasiasemba i 53 gości