
Czworcia wrocila "do natury" - niestety, taka decyzje podjelam, kierujac sie wyborem mniejszego zla. Ona cale zycie zyla jako wolny kot, przebywajac w mieszkaniu, do tego wsrod obcych ludzi i zwierzakow przezywala ogromny stres. Balam sie nawet, zeby sie to nie odbilo na jej zdrowiu. Powrot do natury okazal sie dobrym pomyslem - Czworcia odżyla. Ma swoje miejsce - takie pomieszczenie piwniczne z okienkiem, jest tam cieplo i moze w kazdej chwili wyjsc na zewnatrz. Zauwazylam, ze korzysta z tego, wybiegnie, zrobi "obchod osiedla" i wraca. Teraz zanosimy jej tam nawet jedzenie, zeby za czesto sie nie wypuszczala na spacery.
I jeszcze jedno: to pomieszczenie juz dawniej bylo jej "domkiem", ale wyniosla sie stamtad, kiedy wprowadzil sie tam mlody kociak. Mlody - jak to mlody - chcial sie bawic, zaczepial ja, a Czworka tego nie lubiala. Poszla wiec biedaczka szukac szczescia do innych blokow - i wlasnie tam przytrafilo jej sie to wszystko.
Teraz Mlody (zwany obecnie Maćkiem) zostal wyeksmitowany z pomieszczenia - a wszystko za sprawa Pani Eli, ktora stwierdzila, ze skoro Czworcia sie nie przyjeła, to moze Mlody sie przyjmie. I miala racje: Mlody wszedl na pokoje z podniesionym ogonkiem, kotke rezydentke pacnął łapka, psu zawiesil sie na szyi - jednym slowem dal do zrozumienia wszystkim, ze mu sie tu podoba i nie da sobie w kasze dmuchac. Na dzien dzisiejszy wyglada to tak, ze rezydentka Kropka syczy juz tylko wtedy, gdy Mlody przegina i za bardzo jej dokucza, a zdarzaja sie tez takie momenty, ze leza grzecznie obok siebie. Zazwyczaj Mlody szaleje - zwlaszcza pod wieczor. Pani Ela czasem mnie pyta, jak my spimy w nocy przy tylu kotach, bo ona nie zdawala sobie sprawy, co 2 futra sa w stanie wyczyniac
