Chyba jedyna właściwa. Na wątek trafiłam już po fakcie, ale czytając już pierwsze posty, miałam złe przeczucia.
Kilka lat temu ja też byłam z człowiekiem, którego moja kicia się bała. Nie aż tak mocno, ale na tyle, żeby się przed nim chować pod szafę. I koty moich rodziców też się go bały. Myślałam, że może to dlatego, że ma w domu psa.
A potem wyciął mi kilka takich świństw, że gdyby nie Pysia, pewnie nie byłoby mnie już na świecie. Zostałam dla niej.
Teraz w moim życiu jest miejsce i dla człowieka i dla kota. Ale przyznaję, człowiek był wybierany bardzo ostrożnie i... wspólnie
