WIELKIE problemy z dokoceniem - niby normalne życie:)

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon paź 22, 2007 19:09

Matko Boska.... :( Biedna Kika.... :(
Nie wiem co napisać.... Kurczę, przecież tak nie może być!
Obrazek

mjs

 
Posty: 8428
Od: Pon kwi 03, 2006 17:46
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon paź 22, 2007 19:37

O Bosze !
Biedna Kikunia......
Jakoś ta sytuacja jest bardzo skomplikowana....
Może nie wszystkie koty nadają się do takiego łączenia na żywioł????
Rób lepiej wszystko po swojemu, znasz koty najlepiej....
Obrazek...Obrazek...Obrazek...

kristinbb

 
Posty: 40068
Od: Nie cze 03, 2007 20:32
Lokalizacja: Elbląg

Post » Pon paź 22, 2007 20:35

Ojesuuuu biedna Kikusia :cry:

Gdy kot załatwia sie pod siebie to musi byc już śmiertelnie przerażony 8O
Obrazek

Karolka

 
Posty: 4518
Od: Nie kwi 03, 2005 22:23
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon paź 22, 2007 21:29

Cofam wszystko co powiedziałam :oops: i bardzo współczuję :cry:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pon paź 22, 2007 22:50

Jak baba ma kolejną ścianę przed sobą i o niczym innym nie marzy tylko jak ją, tę ścianę rozpierdzielić :oops: to zaczyna myśleć :twisted:
I wykombinowałam - żadne łączenie kotów samopas, koty dwa złe w takiej sytuacji zawsze będą górą. Nawet jak Kika fizycznie, leżąc na posłanku będzie na górze.
Kika, która bardzo się boi musi poczuć się mocna, a tylko ja jej tę siłę mogę dać. A Fifi i Mimi - oni są zawsze pewni swojego i muszą zrozumieć, że nastąpiła zmiana ról :?
No to teraz mamy walkę o dominację - Kika na moich ramionach kontra dwa koty złe.
Pierwsze "starcie" - na początku mocno burcząca i wtulona we mnie Kika, na przeciw nas siedząca spokojnie Mimi, która wczesniej na burczenie Kiki reagowała atakiem. Spokojnie, wołam Fifiego, zero reakcji - nie rozumiem. Po chwili zrozumiałam jak tylko pojawił się Fifi, Miska poczuła się silna i zaczęła mnie obchodzić, mocno przyczajona z brzuchem na podłodze. Skąd ten Fifi wiedział 8O , że Mimi tak zadziała. Ponieważ Mimi zbyt blisko podchodziła, a Kika coraz bardziej się telepała - pierwszą próbę przerwałam.
Bede robiła tak dalej - moje dwa koty złe chyba nie są do końca "normalnymi" kotami. Inaczej muszę cała trójkę do siebie pzryzwyczaić. Życzcie mi powodzenia :wink:

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Pon paź 22, 2007 23:07

Z głebi serca życzępowodzenia, chyba nawet nie wiesz - jak bardzo wiem, co przeżywasz...

zobacz tu: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=27 ... &start=242
to mój pierwszy post na tym forum...swoje żale wypłakiwałam w wątku tiki...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pon paź 22, 2007 23:27

Izo - ja Twój watek przeczytałam na samym początku mojej "historii" z kotami. Przecież dzięki Tobie wiem o kroplach Bacha, tylko jakoś u nas nie zadziałały, niestety :? .
Ja tak sobie myslę, że mój ostatni pomysł może coś przynieść, bo dwa koty złe muszą zrozumieć, że Kika nie jest do "bicia", a Kika musi zrozumieć, że dwa koty złe nie chcą jej "zjeść" - i basta :wink:

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Pon paź 22, 2007 23:31

Olu, a czy dwa koty złe dostawały krople Bacha na złagodzenie charakteru - czyli, po to, żeby się stały mniej napastliwe? :roll:
Obrazek

Karolka

 
Posty: 4518
Od: Nie kwi 03, 2005 22:23
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon paź 22, 2007 23:45

Fifi to chyba generalnie na złagodzenie charakteru (i w mojej ocenie to jedyny kot, na którego krople Bacha podziałały, chcociaz jak Mimi go wkręci to furjacji dostaje), natomiast Mimi to chyba na wszystko. Pani Wanda miała z Mimi duży problem. Bo Mimi to jest kot, który jest płochliwy i jednoczesnie bardzo agresywny, ale nie ze strachu, tylko z samej chęci atakowania. Ciekwaska ponad kocią miarę i jednocześnie zwiewająca na najdrobniejszy "zły" dźwięk. No taka lekka kocia schizofrenia :? Krople na nia wogóle nie podziałały.
Karolka - co ja Ci bedę opisywała, poznałaś i Mimi i Fifiego :roll:

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Pon paź 22, 2007 23:57

Aleksandra59 pisze:Karolka - co ja Ci bedę opisywała, poznałaś i Mimi i Fifiego :roll:


Ale jak ja miałam przyjemność poznać ogony to Mimi i Fifi były już pod wpływem działania kropli Bacha i to była ich wersja ŁAGODNA? 8O

A Fifulec super jest - ale jak mu się nie wchodzi w paradę 8)


EDIT: Olu tak mi wpadło do głowy - w Wawie chyba jest koci behawiorysta :? Może u niego warto by było zasiegnąć porady?
Obrazek

Karolka

 
Posty: 4518
Od: Nie kwi 03, 2005 22:23
Lokalizacja: Lublin

Post » Wto paź 23, 2007 5:46

:ok: :ok: :ok:
Obrazek

mjs

 
Posty: 8428
Od: Pon kwi 03, 2006 17:46
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 23, 2007 7:13

Moim zdaniem problem tkwi w tym, że Kika jest kocią babcią - całe życie za przyjaciela miała tylko dużych...a koty złe są w grupie i są silniejsze...tylko, że one traktują Kikę jako zabawkę do straszenia...wiemy także, że Kika jest chora...pamiętam wątek Ushi u Tanity na temat agresji pomiędzy Mruf i Nitką
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=44532
one były u behawiorystki - trochę opisały w tym wątku, a trochę w swoim...ale do czego zmierzam, nie pomgół feliway, nie pomogły krople...działały twarde prawa życia w stadzie, instynkt...pamiętaj, że mówimy o zwierzętach, którym co prawda przypisujemy ludzkie cechy, ale są to najbardziej dzikie z udomowionych zwierząt. W twoim stadzie Kika jest najsłabszym ogniwem...i nie robi właściwie nic, żeby udowodnić, że tak nie jest...do tego jest chora...jeśli doczytasz historię Tanity - będziesz wiedziała, że skończyła się tragicznie...oczywiście nie bierzemy takiego scenariusza w ogóle pod uwagę. Oprócz tego, że, jak mi się wydaje, zaczynam rozumieć układy w stadzie - nic poza tym mądrego nie jestem w stanie wymyśleć. Zastanawiam się tylko, czy dałoby radę żyć w dalszej izolacji i nie integrować ich na siłę...życie z izolacją jest trudne, ale nawet jeśli wydarzą się czasem jakieś "ataki" to przecież ochronisz Kikę przed nadmiernym stresem i pozwolisz jej się wykurować...z biegiem czasu powinno być coraz lepiej...ktoś pisał o parze, która zaakceptowała się po roku...kawał czasu, ale jednak...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Wto paź 23, 2007 7:53

Witaj Aleksandro. :D

Dopiero teraz przeczytałam Twój wątek i jestem pod wielkim wrażeniem. Przede wszystkim pod wrażeniem Twojej determinacji w walce o dobro kotów. :D :king:

Sytuacja faktycznie jest trudna i tak, jak pisze Iza, z jednej strony utrudnia ja fakt wieku, choroby i wcześniejszego trybu życia Kiki, z drugiej - wyczuwania i wykorzystywania przez "złe koty" jej samopoczucia i strachu (co nb. jest naturalne u kotów).

Co mi dodatkowo przychodzi do głowy to:

1. pogadać z wetem nt. możliwości podawania Kice jakiegoś farmakologicznego środka uspokajającego;

2. masz duży transporterek? taki na dwa koty? ewentualnie dwa osobne? bo w jakiejś książce czytałam o zmienianiu relacji kocich poprzez czasowe zamykanie kota-agresora w klatce. W praktyce nie stosowałam, ale wyobrażam sobie to tak, że jak jesteś w domu i masz trochę czasu, to zamykasz "złe koty" na kilka, kilkanaście minut w klatce, bierzesz Kikę na ręce i stawiasz obok klatki z ciemiężycielami - niech pochodzi, poobwąchuje. Jeśli by nie chciała sama, to obnosisz ją na rękach obok;

Mocno trzymam kciuki za wszystkie Twoje koty i ich wzajemne relacje. :ok:
I powodzenia!:ok: :ok:

Wawe

 
Posty: 9545
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Wto paź 23, 2007 8:04

Mogę trzymać tylko kciuki! :ok: :ok: :ok:
Za wszystkie trzy koty,
bo przecież one zachowują się po prostu po kociemu. :roll:
Obrazek...Obrazek...Obrazek...

kristinbb

 
Posty: 40068
Od: Nie cze 03, 2007 20:32
Lokalizacja: Elbląg

Post » Wto paź 23, 2007 9:24

Może spróbować pojedynczo zapoznawać koty ze sobą. W starciu z dwoma współpracującymi rezydentami kotka nie ma szans, ale z jednym pozbawionym wsparcia może będzie jej łatwiej.

Przyznaję bez bicia, że nie przeczytałam całego wątku, może juz próbowałaś w ten sposób.
Też mam problem z tymczasowym jednym takim zawadiaką, z tą różnicą , że on terroryzuje rezydentów.

otka

 
Posty: 832
Od: Wto lis 22, 2005 20:10
Lokalizacja: Warszawa - Sadyba

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 39 gości