Dawno się nie odzywałam, bo w związku z opanowaniem sytuacji w Sokolnikach "wsadziłam ręce" w inne akcje pomocy. Jestem w stałym kontakcie z Państwem Lange i wiem, że nie dzieje się tam źle. Państwo dzięki naszej pomocy i przychylności losu stanęli w miarę na nogi finansowo. Pomaga im także córka.
Kotek, o którym wspominała Twins miał najprawdopodobniej świerzb, ale jest już zdrowy - widziałam osobiście

, wszystkie koty zostały pod koniec lipca potraktowane strongholdem - są więc zabezpieczone przed pasożytami, wiem, ze są regularnie odrobaczane - p. Basia tego bardzo pilnuje. Nie jedzą już najtańszej marketowej suchej karmy - po prostu odmówiły

- są na Bricie, który wcale nie jest taki najgorszy.
Problemy zdrowotne wynikające na bieżąco są opanowywane przez jakąś miłą panią weterynarz z Ozorkowa, której nazwiska niestety nie znam, ale z tego co opowiadają p. Lange "zna się na rzeczy" i mają do niej stosunkowo blisko.
Zimy kociate nie mają się co obawiać - one nocują w domu, w którym mieszkają p. Lange i te, które się dopchają śpią w łózku
A to ze moze Państwa Lange zabraknąć...
Niestety każdy kto ma zwierzęta musi się z tym liczyć...
W tym stadzie jest kilka kotów kilkunastoletnich, które też niedługo bedą odchodziły...
Wydaje mi się, ze fakt że sytuacja z futrzatymi Państwa przerosła uświadomiła im, ze nie mogą pozwolić sobie na więcej zwierzat - świadczy o tym,to, ze żaden kot nie przybył i zaden już się nie urodził na miejscu i dzieki wspólnemu zaangażowaniu już sie nie urodzi.
I jeszcze jedno mnie cieszy: w razie jakiś problemów kocich Pani Basia już nie waha się zwrócić do mnie o pomoc, a przeze mnie do Was wszystkich