Z pamiętniczka karmicielki

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt paź 19, 2007 17:03

Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.

sibia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8129
Od: Śro gru 07, 2005 17:15
Lokalizacja: Praga Północ (okolice trójkąta bermudzkiego)

Post » Sob paź 20, 2007 20:15

Sibio, bardzo Ci dziękuję za tę aukcję.

Jestem tez winna podziękowania za wpłaty w ciągu ostatniego miesiąca – Carmelli, Agusi i Enigmie.
Magicmadzie dziękuję za 30 saszetek Hillsa (już przejedzonych, niestety).

Tak jak napisała Berni, kotów w Zdroju przybywa, i to w zadziwiających ilościach i zastraszającym tempie. Na początku sierpnia ktoś wyrzucił tutaj za jednym zamachem co najmniej 5 dorosłych kotów, w tym dwie kotki w ciąży, a od tego czasu ciągle jeszcze widuję lub dowiaduję się od kuracjuszy o nowych.

Udało się pomóc Mrusi, dzięki Berni, a na stałe dzięki Progect.

Ma już stały dom Wibrysek. Ciągle czeka, obciążając Berni, Kaprysek.

Udało się pomóc Stefci, cudownej koteczce znad stawu, ale tylko dlatego, że Berni zgodziła się udzielić jej tymczasu, a mnie udało się zdobyć transport do lecznicy, gdzie została wykastrowana, i po kilku dniach u mnie, odwieziona do Berni (pomógł kuracjusz, pokrył również 80% kosztów sterylki - dziękuję, panie Lutku!).

Bardzo chciałam ocalić Urwisia spod stołówki. Kochany, radosny, rozbrykany głupolek, który po wyzdrowieniu cieszył się w dwójnasób życiem, wszystkich zaczepiał i wszędzie go było pełno...
Kuracjusz jeszcze raz służył transportem, ja wyłożyłam ostatnie pieniądze – Urwiś został wykastrowany.
9 dni po wypuszczeniu na wolność, zniknął. W tym samym dniu zniknęły nie tylko jego miseczki, dyskretnie schowane, ale ktoś wyrzucił nawet styropianowe płyty przykrywające metalową kratkę, na których przesiadywał. Więc to nie przypadek. Nikt nie wie, co się z nim stało, ale obawiam się najgorszego, bo nie ma go w żadnym z pobliskich schronisk.

A była nadzieja na dom dla niego w Zakopanem. Nie mogę się z tym pogodzić. Kiedyś w podobny sposób zniknęły w krótkim czasie trzy kocurki trzymające się pobliskiego, łączącego się ze stołówką sanatorium, w tym mój ukochany Nowik. Sanatorium to nie należy do uzdrowiska, tylko stołówka jest poniekąd wspólna. Podejrzewam, że ktoś stamtąd likwiduje koty, które pokazują się na ich terenie.

Zlokalizowałam już miejsce przebywania jednej z podrzuconych na początku sierpnia ciężarnych kotek. Okazuje się, że cały czas skutecznie ukrywała się przede mną... pod podłogą werandy, na szczęście jeszcze nie ogrodzonej do końca siatką. Gdzie nie tak dawno dostawiłam pudło i wymieniałam siano w pozostałych, nic przy tym nie zauważając. Nie przyszło mi do głowy, że ona może tam siedzieć, nie korzystając z pudeł: powiła maluszki na gołej, pylistej, przykrytej zaledwie paroma listkami ziemi. W dalekim krańcu podłogi, za zwałem ubitej ziemi, przez który z trudem przecisnęłam tylko głowę i barki. Ale wystarczająco, by zobaczyć w świetle latarki dwa około miesięczne czarne diablątka o niebieskich oczkach, i sprawdzić ich płeć – dziewczynki.

Jest jeszcze biała młoda kotka przychodząca nad staw żebrać jedzenie od spacerowiczów, jest szylkretka, krążąca na tyłach Zdroju i w okolicach mojego bloku w poszukiwaniu jedzenia i ciepła, jest czarny, płochliwy i przez to bliżej jeszcze niezidentyfikowany czarny kot. Jest Kochaś i dziczki pod blokiem, stałe stadko i Beżunia w bloku i stałe stadko w Zdroju.

Zając, Nutka i Śpioch chorują, Beż też nie całkiem zdrowa, a wszystkie koty wymagają odrobaczenia. Od dawna chcę wziąć do siebie – już na stałe – kochaną i przemądrą Burunię, zdrojową kotkę, którą opiekuję się od początku, czyli 6 lat. Ma teraz co najmniej 9 lat. Nie jest w najlepszej kondycji, czuję, że nie przeżyje kolejnej zimy na wolności. Ale nie mogę tego zrobić.

W ogóle niewiele już mogę zrobić, nie jest łatwo być operatywnym, a już tym bardziej myleć o sobie, Jolu Szymkowa, gdy codziennie trzeba obsłużyć takie stado, gdy brak pieniędzy na cokolwiek, gdy nawet komórka się psuje, a wkrótce pewnie wyłączą mi i internet.

Ja wiem, że potrzebne są zdjęcia kotów, ale cóż, mogę je najwyżej namalować.

Usiłuję robić tyle, na ile okoliczności pozwalają, może nawet więcej. Tylko cudów ciągle nie umiem dokonywać.
Nie ukatrupię też kotów, bo i tego nie potrafię.
Będziemy sobie razem do końca, a co.

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Sob paź 20, 2007 20:50

Napiszę wprost:
Carmello, proszę, podjedź do Joli i zrób kotom zdjęcia. Albo może ktoś, kto bliżej mieszka niż ja.


Jolu, jeżeli chcesz nadal pomagać kotom, to MUSISZ najpierw pomóc sobie. Nie możesz bazować na skromnej (choć z serca) pomocy forum. Bo będziesz nadal bezsilnie patrzeć na niedolę zwierząt. Będzie coraz gorzej.
Pół roku temu, gdy zaczynałaś kurs, miałam nadzieję, że uwierzysz w swoje lepsze jutro. Ono ciągle jest realne! Niedługo dostaniesz dyplom (chyba na niego czekasz?), to Twoja przepustka do lepszego życia dla Ciebie i dla kotów, Twoich kotów domowych i dla tych, którym pomagasz.
Ja rozumiem, że teraz jest jesień, pora przygnębiająca. Ale to tylko pogoda. Nie powinna zniszczyć w Tobie chęci na lepsze życie. Nie można się tak łatwo poddawać.
Wiesz, mnie też jest przykro, gdy czytam to, co piszesz. I zapytam wprost: a kiedy Ty dla mnie coś zrobisz?
Moje koty za TM: Gaja - 4 lata; 21.09.2009 Bobik - 8 lat; 16.08.2018 Myszka - 14,5 lat; 17.01.2020 Szymek - 19 lat; 07.05.2021 Kuba - 17 lat; 28.03.2022

Koty z Opola pod moją wirtualną opieką: Skarbinka - 16.02.2010 Maskotka - 22.10.2010 Fatimka - 01.11.2010 Irenka - 29.06.2012
Roki - 16.08.2012
Henio ze Szczecina - lipiec 2022
Bibi - 17.08.2022

Szymkowa

 
Posty: 4828
Od: Pon lis 21, 2005 17:06
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Sob paź 20, 2007 23:29

podrzucę...
Jeżeli nie możesz byc kotem, bądź przynajmniej człowiekiem...
Obrazek

Małpy Dwie

 
Posty: 162
Od: Pon lip 23, 2007 21:48
Lokalizacja: Warszawa- Koło

Post » Pon paź 22, 2007 8:53

:( Joluś, całym serduszkiem jestem z Tobą. Jesteś bardzo dzielna.

Agusia

 
Posty: 3615
Od: Czw wrz 16, 2004 10:17
Lokalizacja: Warszawa Ursynów

Post » Pon paź 22, 2007 9:13

Wybieram się do Joli i owszem - niestety sama od jakiegoś czasu jestem chora (zaczyna się 4 tydzień), a że nie mogę sobie pozwolić na kolejne wolne w pracy staram się siedzieć w domu i nie wychylać nosa jeżeli nie jest to konieczne. Nie jestem niezależna lokomocyjnie i czeka mnie jazda z przesiadkami. I odwlekam wyprawę z tygodnia na tydzień. Planuję jechać w przyszła sobotę, bo potem to juz będzie zimniej i zimniej.

Druga rzecz to taka, że mogę porobić zdjęcia kotom domowym, jak będę miała szczęście to jeszcze może trafię jakiego zewnętrznego. Niestety większość z tych kotów wychodzi do Joli, a do tego głównie w nocy.

Bardzo bym chciała zabrać jakiegoś kota na tymczas. Ale nie mogę. Kłócę się z TZ i w efekcie jest tak, że powietrze ciężkie i się do siebie nie odzywamy. Wybaczcie, ale nie będę się rozwodzić z powodu możliwości bycia domem tymczasowym.
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Pon paź 22, 2007 9:25

Carmella, dziękuję. I przepraszam, że zwracam się tylko do Ciebie, ale też nie znam, oprócz berni, nikogo stamtąd.
Moje koty za TM: Gaja - 4 lata; 21.09.2009 Bobik - 8 lat; 16.08.2018 Myszka - 14,5 lat; 17.01.2020 Szymek - 19 lat; 07.05.2021 Kuba - 17 lat; 28.03.2022

Koty z Opola pod moją wirtualną opieką: Skarbinka - 16.02.2010 Maskotka - 22.10.2010 Fatimka - 01.11.2010 Irenka - 29.06.2012
Roki - 16.08.2012
Henio ze Szczecina - lipiec 2022
Bibi - 17.08.2022

Szymkowa

 
Posty: 4828
Od: Pon lis 21, 2005 17:06
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Pon paź 22, 2007 23:28

Jola własnie wyruszyła na łów...

mam nadzieje że udane to bedzie polowanie :ok:

cel polowania trzy czarne koty: jeden duzy i dwa małe

czarne koty, czarna noc...

Jolu musi musi być dobrze
:ok: :ok: :ok: :ok:


ponieważ ostatnio przypadła mi funkcja pisania sprawozdan ze Zdroju donosze z radością że Szylkretowa Kotka pojawiła sie wczoraj przy karmieniu, gdzie bez zadnych oporów pozwoliła sie Joli porwać do mieszkania.
Kotka jedzie na zabieg a potem do tymczasowego domu :D :D forumowego aczkolwiek do tej pory nieznanego nam, chcoiaż prawie sąsiedzkiego 8)
Iweto spadłaś nam z nieba :D :D :D

kocia rodzinka przyjedzie do takiej glupiutkiej berni, która odrazu prosi o wsparcie finansowo jedzonkowo kciukowe :oops: :oops: tata nic nie wie...ale jak widzę co sie dzieje za oknami a te maluszki tam....to mam wyrzuty sumienia że ja w cieplutkiej poscieli a one malenkie na zimnie...pewnie im zimno w maleńkie łapki i noski :(
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10320
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Wto paź 23, 2007 7:17

Dziewczyny... :ok: :ok: :ok:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 23, 2007 9:49

Z tego co wiem nie bylo w nocy Kubusia i maluszków :(
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Wto paź 23, 2007 11:29

berni pisze:Kotka jedzie na zabieg a potem do tymczasowego domu :D :D forumowego aczkolwiek do tej pory nieznanego nam, chcoiaż prawie sąsiedzkiego 8)
Iweto spadłaś nam z nieba :D :D :D

[]


A tam zaraz z nieba :wink:
Witam wszystkich ,ciesze się ,ze mogłam do Was dołączyć :D
Mój niewidomy i głuchy Boguś - MISTER niepełnosprawnych kotów Obrazek.... [*]

Iweta

 
Posty: 7427
Od: Czw cze 01, 2006 18:42
Lokalizacja: Bielsko-Biała/Sosnowiec

Post » Wto paź 23, 2007 14:16

Jolu, żadna to pociecha, ale depresja dotyka nie tylko Ciebie. Bezmiar kocich nieszczęść, wciąż nowe i nowe. Nie mam już sił, możliwości, zdrowia i pieniędzy. Chciałabym gdzieś biec, gdzieś uciec. Zostawić to wszystko. Ale cóż wstaję rano, patrzę w kocie oczy, wyglądam za okno, i wiem, że mają tylko mnie. I znowu ta sama harówka, ten sam ból głowy. Ale przecież to ma sens. Jesteśmy potrzebne. Nie wolno tracić wiary w lepsze jutro.

Wiesz jestem niedowiarkiem, ale w takich chwilach przypominam sobie wiersz zatytułowany „Modlitwa”.

Kiedy Heliasz poddany gonitwie upadł na puszczy wołając:
„O dosyć już Panie, oto już nie mogę, weź moją duszę, skończ już moją trwogę!”
Lecz anioł mu rzecze: „Jeszcześ nie odbył pracy swej człowiecze.” I dał mu pokarm na drogę.

Jeśli i ze mną niegodnym, o Panie, jest taka wola Twoja, niechaj się stanie.
Niechaj Ci jeszcze zły sługa Twój służy, tylko umocnij kroki drżące, chore.
Tylko mi ześlij na pokarm w podróży cierpliwość, miłość i pokorę.


Prawda, że piękny? Mam nadzieję, że i Tobie doda sił i chęci do działania.

Jolu, a Burunie zabierz. I tak ją karmisz. To nie będzie dodatkowy koszt. Więcej będzie Cię „kosztować” zgryzota, że ona stara, chora i samotna.
Preprat na odrobaczanie mogę CI wysłać. Tylko daj znak, że chcesz
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto paź 23, 2007 18:07

carmella pisze:Z tego co wiem nie bylo w nocy Kubusia i maluszków :(

Kubuś był, ale maluszków nie było w poprzednim miejscu. Zostało tylko gniazdko z sianka, które tam nałożyłam przy pierwszej "wizycie" - widać, że z niego korzystały. Mam nadzieję, że małe żyją i ze szybko dojdę, gdzie są. Kubuś nie chce w tym względzie współpracować, jeszcze mi na tyle nie ufa. To nie Burunia, która zawsze prowadziła mnie, jakby od niechcenia, do swych małych. Lub gdy widziała, że nadarza się dla nich okazja adopcyjna (w osobie carmelli np.), sama je przyprowadzała i prezentowała, też mimochodem i "przypadkiem" 8)

Praksedo, byłabym ci wdzięczna za lek na odrobaczenie, choć domyślam się, że mogłabyś wysłać Fenbenat - również przydałby się, dla tych bardziej dzikich zewnętrznych. Ale oprócz tego jest mi potrzebny środek działający silniej na tasiemce, dla kotów domowych i tych ufnych zewnętrznych, którym mogę go podać bezpośrednio do pyszczka. Będąc u weta kupiłam 10 tabletek Tenaveru, więcej nie mogłam, a potrzebuję co najmniej drugie tyle na powtórkę, inaczej to nie ma sensu, tasiemiec znów powróci.

Praksedo, miałabym do Ciebie jeszcze ogromną prośbę – czy miałabyś możliwość załatwienia i wysłania nam polarowych ścinków? :oops:
Od dawna chcę czymś takim wyścielić pudła, ale nie mam skąd wziąć. Potrzebowałabym też oprócz ścinków większe kawałki - żeby najpierw nimi wyłożyć dno, tak by łatwo było pozbyć się prochu, który tam się gromadzi. Może ktoś ma też niepotrzebne większe kawałki polaru? - przyjmę z pocałowaniem ręki każdą ilość.

Co do spraw egzystencjalno-bytowo-depresyjnych, które poruszyła Szymkowa i Prakseda - to niezupełnie tak wygląda, ale nie czuję się na siłach teraz na to odpowiedzieć. Muszę się wcześniej uporać chociaż ze zleceniem – od tego dużo zależy, a jestem koszmarnie spóźniona.

Nie poddaję się, choć może tak to zabrzmiało. Jednakże prawda jest taka, że tylko dzięki Waszej pomocy udaje mi się jeszcze jakoś nad tą sytuacją panować. Bardzo, bardzo Wam za to dziękuję.

---
Ostatnio edytowano Wto paź 23, 2007 20:44 przez jola.goc, łącznie edytowano 1 raz

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Wto paź 23, 2007 18:22

Jolu ile masz tych pudeł do wyślenia?
Ja mam tylko drobne ścinki, większe kawałki już rozdałam.
Wyślę Fenbenat dla dziczków, nie obiecuję ale może uda się też z Pratelem.

Jutro nie ma mnie w necie, więc napiszę znowu w czwartek.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto paź 23, 2007 18:34

Prakseda pisze:Jolu ile masz tych pudeł do wyślenia?
Ja mam tylko drobne ścinki, większe kawałki już rozdałam.
Wyślę Fenbenat dla dziczków, nie obiecuję ale może uda się też z Pratelem.

Jutro nie ma mnie w necie, więc napiszę znowu w czwartek.


Pudła w tej chwili są 4, ale będzie ich więcej. Trzy są dość duże, jedno niewielkie. Z tym, że nie wszystkie od razu muszę wyścielić polarem. Cieszyłabym się, gdyby się udało choć jedno.

Dziękuję Ci, Praksedo.

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości