Trafiła do łódzkiego schroniska niedawno z poranioną szyją. Prawdopodobnie była wiązana, może pogryziona przez psa. Mimo przeżyć, które są tylko jej tajemnicą, nie straciła radości życia.
Jeszcze.
Biało-czarna, z zielonymi oczętami, którymi wypatruje nowego domu. Bardzo zadbana, ufna i miziasta. Gładziutkie futro zaprasza by głaskać, głaskać... Najczęściej przebywa z prawej strony boksu nr 3, wysoko na ostatniej półce drabinki. Czasem wspina się po drzewie, by potem zejść na ramiona człowieka... Kot zdecydowanie "wysokościowy", bo przecież im wyżej, tym więcej widać, prawda? Spokojnie daje się brać na ręce, przytula się i cicho mruczy. Spokojna, nie narzuca się innym mieszkańcom boksu, niekonfliktowa, ale też i niespecjalnie tęskni do kociego towarzystwa. Raczej lepiej, by była jedynaczką. (chyba:))
Jej egzotyczna uroda przyciąga wzrok. Nietypowa, szlachetna budowa pyszczka nasuwa podejrzenia, że w jej rodzie byli jacyś niezwykli przedstawiciele kociego gatunku.
Ta piękna kotka to koci delfin. Kto raz zobaczył ten pyszczek, już go nie zapomni.
Czeka na swój i tylko swój dom.
Człowiek będzie dla niej całym światem.
Orka. Schroniskowy bez numeru.



