Pozostałe kotuchy czują się nieźle, choć przez parę dni Żbikowa i Pepa były bardzo wycofane, chowały się po kątach

ale teraz jest już ok, Żbiczka jako bardzo rozmowna i głośna kota,zawsze jak wrócę z pracy to chodzi za mną i musi się "wygadać"

, natomiast Pepa jest cichutka, wieczorem przychodzi na mizianki

. Najbardziej zadziwił mnie Filemon. Był to dziki kociak złapany na klatkę łapkę przy szpitalu. Wcześniej u "koleżanki" zawsze ogromnie się mnie bał(nie wiem ,może mial złe skojarzenia, że ja go złapałam). Nigdy nie próbowałam na siłę go głaskać. Gdy do niego podchodziłam, to zawsze zwiewał i chowal się

A teraz... zaraz w tym samym dniu jak go wypuściłam z klatki łapki, najpierw uciekł pod łóżko, ale wieczorem wyszedł, pomiział się z kotami

i psami

i podszedł do mnie i zaczł się przytulać

, Wzięłąm go na ręce, zaczął mruczeć i miziać się

. Jestem w szoku, zupełnie jak nie Filemon(może go ktoś na tej wsi podmienił

)