Witam,
Kotka, ktora do mnie trafila 7. pazdziernika (to juz ponad tydzien) bardzo sme przywiazala. Widac ze jest po przejsciach,
pomimo mlodego wieku (ma dopiero 7 mcy): pozcatkowo panicznie i chylkiem poruszala sie po calym mieszkaniu szukjac ciechego i spokojnego kata.
Jeszcze jak Kasia z nia byla u mnie, zaczela panikowac i chciala uciekac badz sie gdzies schowac. Pierwszy kontakt nie do udanych nie nalezal - wybiegla ode mnie z pokoju i wpadla do lazienki, zobaczyla wanne, to i wskoczyla, ale tak niefortunnie
ze zatrzymala sie na krawedzi miski z praniem no i sie troszke zamoczyla, ale chciala dalej uciekac. Probowalem ja chwycic, ale wbila mi sie w reke (na szczescie tylko w palec) i troche podrapala i pogryzla, ale w takim stresie to nie ma co jej sie dziwic. Pobiegla do kuchni, gdzie sie schowala pod kaloryferem, a tam Kasia ja utulila i jakos sie uspokoila. Po tym, jak Kasia - dziewczyna, ktora do mnie przywiozla Nelly, pojechala zrozumialem dlaczego taka mala kicia dostala ksywe "dzikuska": probowla wszedzie wskoczyc, gdziekolwiek sie zaszyc. Jesli tylko miejsce, ktore wybrala nie bylo dla kotki najodpowiedniejsze czy to ze wzgledow bezpieczenstwa (kable), czy to niezbyt praktyczne (wolna prestrzen na regale za ksiazkami) wyciagalaem ja reka zabezpieczona skorzana rekawiczka, zeby mnie ponownie nie podrapala (ma b. ostre pazurki). i probowlem przytulic i uspokoic, ale po 5-10 min. spokojnego lezenia wlaczala jej sie cioekawosci i zaczynala zwiedzac. Jak gdziekolwiek skoczyla, spadaly albo ksiazki, albo jakies papiery, ktore to trzymalem do tej pory na wierzchu, a halas lecacych rzeczy powodowal strach w oczach milusinskiej. W koncu po kilkunastu akcjach wyciagania jej zza ksiazek, kartona z gniadkiem i kablami czy regalu, Nelly zaczela sie interesowac znalezienia sobie spokojnego lokum na ziemi. Pierwsze miejsce jakie wybrala okazalo sie najlepsze i ma je do teraz. Okazalo sie, ze pomimo mlodego wieku jest umuzykalniona (przynajmniej czuje bluesa) i schowala sie za gitara oparta o sciane pomiedzy szafa a stolem, ktory swoim duzym blatem daje zacienienie. Po ponad godzinie siedzenia gdy wyszla skuszona miseczka mleczka i kawalkami surowego kurczaka, wyscielilem jej nowy kat kocykiem i wprowadzilem ulepszenia, tzn przy wejsciu postawilem dodatkowo budke nietoperzowa (typ Stratmann) tak, by miala zasloniety dodatkowo otwor wejsciowy. Jednak kici ta modyfikacja poczatkowo sie nie spodobala, bo wskoczyla do srodka, po czym wybiegla i probowala sie schowac za kartony po mleku, lezace pod drugim stolem (jako ze w moim domu dosc duzo zuzywa sie mleka, pozostaje problem co robic z opakowaniami, ktore nie ulegaja biodegradacji, a koszta produkcji sa dosc drogie, drozsze od szklanych opakowan).Nie byl to dobry pomysl bo kartony zawoze co jakis czas do punktu recyklingu,a wtedy pod stolem robi sie pusto. Jednak wzieta na rece znow zaczela uciekac i sie chowac. I znow wskoczyla za ksiazki, za kable, skorystala z okazji otwartych drzwi i pobiegla do pokoju rodzicow, gdzie schowala sie za regal, ale w koncu przypomnialo jej sie ze za gitara tez miala jakis kat. Z tamtego miejsca jej nie wyciagalem, totez poczula sie w pelni bezpiecznie, na tyle, by wieczorem wskoczyc mi na fotel na ktorym zwykle siedze i zasnac. Po zawolaniu podniosla lepek i nie broniac sie pozwolila wziasc sie na kolana, polozyc sie i kontynuowac drzemke po jakze pelnym wrazen dniu, w ktorym w koncu znalazla swoj dom.
Drugiego dnia zaskoczyla mnie umiejetnoscia zalatwiania swoich potrzeb do kuwety, jak sie pozniej dowiedzialem od kici Siwy (Siwej?), z ktora przez pewien czas dzielila lokum w DT. Kolejne zaskoczenie to mruczenie, gdy lezala na moich kolanach, mjednak pelna aprobata mojej osoby przyszla niedlugo potem, gdy wlozylem reke do jej miejsca i chcialem wytlumaczyc ze za niedlugo bede musial jechac i wezne ja do transportera, to Nelly polizala mnie po rece. Pierwsza jazda byla dla niej zaskoczeniem, z powrotem juz jakos bardziej ufnie na mie patrzyla, a jak otwarlem jej drzwi w domu, to jakby ozyla: zaczela szalec, biegac,ale nie bylo w tym strachu, tylko radosc. Po godzinie harcow polozyla sie na kolanach i zasnela slodko mruczac.
Kolejne dni to stopniowe oswajanie sie z domem, wspollokatorami (poczatkowo tylko z chomikiem), ale tez zapoznanie sie z moim trybem zycia, ktory w okresie adaptacyjnym byl dla mnie pelen wyjazdow i sleczenia przy komputerze. Jesli tylko wiedzialem ze kicia ma zostac dluzej niz 12 h sama, decydowalem sie ja zabierac ze soba, ale w innych miejscach nizbyt chetnie opuszczala transporter, co najwyzej tylko po to, by zalatwic swoje potrzeby. W sumie dobrze, ze nie przywiazywala sie do zadnego z miejsc, a bardziej do mojej osoby.
Kiedy wrocili rodzice, Nelly czekala kolejna konfrontacja: koty, jako ze czuja sie na swoim, nie chcialy sie podporzadkowac mojej decyzji, ze w domu bedzie nowa kicia (konkurencja?), postanowily mnie totalnie zignorowac, ostentacyjnie wynoszac sie na ogrod nie chcialy siedziec w domu. Z psem jest nieco gorzej, a wlasciwie ze stresem Nelly do psow. Nie ma sie co dziwic, skoro ostatni kontakt polegal na siedzeniu na drzewie otoczonym przez zgraje ujadajacych psow...Byc moze te rany na uszach odniosla wlasnie w wyniku kontatku ze szczekajaca sfora? Psica Sonia, ktora jest ze schroniska i musi byc w domu, podobnie jak Nelly, jest przyzwyczajona do kotow i jesli je goni to tylko w celu obopolnej zabawy. A Nelly odbiera to jako atak na jej osobe i ucieka zawsze w kierunku swojego kata za gitara, gdzie nie musi juz wchodzic - zupelnie swobodnie i bezpiecznie czuje sie jak tylko przekroczy prog mojego pokoju, ktory jest linia graniczna pomiedzy terenem psicy a kotki. Sonia nelly toleruje, daje jej sie obwachiwac, tylko dziwi sie ze kicia rzuca sie jej na ogon, kiedy tylko chce jej pokazac jak sie cieszy. Kwestia czasu jak sie przyzwyczaja do siebie, tym bardziej, jak mi tato osatnio mowil, ze podczas mojej nieobecnosci Nelly spala w kojcu Sonii, a psica przy niej, z tym ze na ziemi - obok kojca.
Nelly jest wesola kotka, ktora zaznala krzywdy od ludzi i wyraznie jest nieufna, nie pozwala sie zlapac i potrzebuje komfortu psychicznego i czasu by sie przyzwyczaic i na nowo zaufac. Jest sokra do nauki, slucha, ale bardziej woli dzikusowac i wiekszosc czasu spedza na zabawie. Akurat teraz nie wiem gdzie wyniosla swoja biala myszke, ktora uwielbia sie bawic, za to znalazla nowe zabawki: dostalem kiedys w prezencie od Whiskasa fioletowa myszke na polmetrowym sznurku zakonczonym kolkiem. To jej aktualnie najlepsza zabawaka; sznurek jest z takiego wlokna ze nie zaciska sie jej na szyi, wiec sie nie udusi, zreszta, zeby miec pewnosc ze nic sobie nie zrobi na czas mojej nieobecnosci, przyczepiam ta mysz do poreczy fotela, co sprawia ze swobodnie zwisa - Nelly moze ja atakowac do woli i co najlepsze - caly czas ma pocucie ze ta zabawka sie rusza. Jednak najwieksza frajde jej sprawia jak trzymam za koniec i macham mysza w jej otoczeniu, tak, zeby mogla polowac. Jest przy tym beztroska i w pelni skoncentrowana na schwytaniu zdobyczy.
Uwielbia tez gonitwy za pika, zwlaszcza kauczukowa (ta niebieska z guzkami), dzieki ktorej przelamuje jej bariery w poznawaniu miejsc kttore powinna znac (korytarz, pokoj sasiedni). Druga zabawka, jak to koty maja w zwyczaju, to zdzbla traw zasuszonych, ktore mialem na stoliku, widac kici sie bardiej przydaly, a przez to zasygnalizowala ze nie ma gryzaczka. Poki cfo dostala paluszki rybne, ktore starczaja jej troche na krotko. Zgryz trenuje tez na moich palcach, ale nie przejawia agresji i ucze jej przez to wlasnych mozliwosci i kiedy wbijajac zeby czy pazurki sprawia mi bol (wystarczy wtedy powiedziec ala, to boli, z wyrazem grymasu na twarzy, by kot szybko pojal ze nie jest to dla mnie przyjemne).
Przy okazji pochowalem kable od komputera i znaczna czesc roznych publikacji, z ktorymi dawno maielm zrobic porzadek,a le jakos czasu zawsze braklo. Poza tym dzieki kotce zaczalem rzeczywiscie odpoczywac, zwlaszcza moje oczy i plecy poprzez odrywanie sie w przerwach od ekranu i poswiecajac uwage kici.
cdn...
A jutro na stronie
www.bionotatki.com pojawi sie art. o Korabiewickich kotach:)