Skąd się wzięła chętna na czarnego karalucha rodzina, to wie Berni... Co ciekawe Pani z Zabrza dzwoniła do Bielska, żeby umówić się na wizytę w Zabrzu i wybrać kociaka czarnego, bo takiego niedawno stracili...
Pani umówiła się więc ze mną poprzez Berni, a potem uparcie dzwoniła z siedem razy, więc w końcu oddzwoniłam i okazało się, że ponieważ jutro ma wolne, koniecznie chce kociaka już dziś...
Mimo więc nieprzespanej nocy (trzeba było powalczyć ze stertą klasówek rosnącą w zastraszającym tempie) oraz siedmiu lekcji, wizyty w banku... po powrocie do domu, trzeba było nie tylko nakarmić stadko, posprzątać kupki i powycierać kilka kałuż, następnie wyprowadzić psy na porządny spacerek, wreszcie spakować pakiet szczeniaków do kuferka i zanieść cioteczce Formicy, by psinkom ulżyła - odrobaczywszy i odpchliwszy je Frontlinem, a także zdiagnozowała stan ogólny, wydała podstawowe dyrektywy etc... a potem po powrocie naczekać się na gości wyjątkowych, bo niosących nadzieję na dobry domek dla jednego ze zbońców...
I przybyli państwo z córeczką. Oszołomieni lekko możliwościami wyboru zwierzątka, ale o dziwo nie okzazujący dezaprobaty czy niepokoju, że znaleźli się u jakiejś nawiedzonej... nie tylko nie uciekli, ale i wymiziali tego i owego rezydenta...
Już po chwili po swoją porcję mizianek stawiła się Enter, natychmiach trafił na rączki pani i zaczął się rozpływać w pieszczotach... I tak został wybrany! Państwo zakochali się się po uszy w tej czarnej chudzince z zaropiałymi wciąż oczkami...
Potem wybraniec został oddany w ręce pana, a pani jeszcze pozachwycała się pozostałą dwójką zbońców, ciągle jednak wpatrzona w ręce pana, w której rozmruczana radośnie kocina piała już pieśń tryumfu i miłości odzwajemnionej...
Pani wypytała jeszcze o wszystko, spisała kropelki, zakropliła kociakowi oczka, zabrała książeczkę zdrowia, opowiedziałą, co już w wyprawce zakupiła maluchowi i obiecawszy zdawać raporty z życia kociaka wyszła z mojego domu wtulona i wpatrzona w czarne zasmarkane cudo... Dobrze, że mąż czuwał i zabrał dziecko, bo w ferworze tym mogłoby dojść do sytuacji wymiany niespodziewanej...
Ponoć zamienił stryjek siekierkę na kijek... ciotka halbina zaś mogłaby odkryć po wyjściu gości, że co prawda kociaka jednego mniej, ale wzamian na włościach psiokocich zapanowałaby pięciolatka rodzaju ludzkiego...