To jedyne ocalałe kocię kotki ze złamana łapką,przyrodnia siostra Bobintiego,którego odchowałam na butli.Kotka okociła się w piwnicy jednego z osiedlowych bloków.Właściciele,jako,że idzie zima,zakupili drzewo na opał i po tej stercie mamusia wyprowadziła maluchy na zewnątrz.Byłoby dla nich lepiej gdyby tam zostały,jednak to pierwszy miot tej kotki,który odchowuje i nie ma zbyt dużego doświadczenia,Niestety dla malców przeprowadzka skończyła się tragicznie


Została ona,nazwana przez nas Mikrusią,bo taka maleńka....ma może 7-8 tyg.Błąkała się sama pod blokiem.Matka,chociaż wygląda na to,że ją karmiła,jakoś niebardzo sie nią zajmowała.Jak maleńką zabierałam spała w liściach w drugim końcu bloku zamiast ogrzewać własne dziecko

Z powodu kłopotów w moim życiu,trwajacej juz od 2 tyg. przeprowadzki nie byłam w stanie zabrać kociaków

....ale czasu mam niewiele,kilka dni zaledwie,zanim się całkiem wyprowadzę,tam gdzie idę mieszkać nie ma mowy o wzieciu kociaka,jedyna nadzieja w tym forum....jeśli nie znajdę jakiegos DT będę małą musiała wypuścić spowrotem,bo nawet schroniska tu nie ma..a na zewnątrz to wiadomo co ją czeka

Proszę bardzo,może znajdzie się jakis kącik dla kociego maleństwa ..(tu ikonka na kolanach)
A oto ona:


