Nie chcę zapeszać, ale dziś już chyba znacznie lepiej...
Pela zjadła 5ml conva i nie rzygała, a to juz wielki sukces. Wczoraj wyczarowała czarną jak smoła qpe i sama ją zakopała w kuwecie (2 dni temu nie była w stanie wdrapać sie do tej kuwety)...
Zaraz druga dawka conva i na zatrzyki (sama daję 1 zastrzyk, a przy kolejnych mam mroczki i mi słabo, więc sie migam jak mogę

)
Malutka już nie przelewa sie przez ręce i sama sie próbuje wdrapywać na kolana... a przy niepowodzeniu miauczy dotad, aż się ją weźmie na ręce

Terrorystka

W sumie sie jej nie dziwię, reszta sie wesoło bawi za drzwiami, a ona samiutka
Pozostałe całkowicie bez objawów na szczęście... Bawią się, wcinają ile wlezie...
Milka (najmniejsza) szaleje najbardziej... rano przyłapałam ją jak próbowała przyssać mi sie do rezydenta

Została pogoniona... i poszła do jego miski zjeść mu za karę trochę animondy
Doti (tricolorka z B. Różyckiego) trochę się od wszystkich izoluje i wygrzewa na kaloryferze (namarzła sie na dworze to teraz próbuje nadrabiać?). Odkryła też gdzie jest jej ulubione miejsce do spania! Zdecydowanie na mojej twarzy lub szyi

Malutka jest najspokojniejszym kociakiem jakiego widziałam. Wyrośnie z niej mega nakolankowy i nakaloryferowy leniuszek
Tak wyglada sytuacja w moim panleuko-domu... i oby ta tendencja ku lepszemu sie utrzymała...