Po zapoznaniu się z tym tematem stwierdziłam, że jest przerąbane. Gdzie ja znajdę dom dla dwóch kotów, które są ze sobą tak zżyte, że nie można ich rozdzielić. Koty są wychodzące. Z kolejnych rozmów z panią okazało się, że przychodzą tylko do niej, obcych się boją.
No nic. Coś trzeba zrobić.
Uzbrojona w aparat i dobre chęci pojechałam wczoraj do owej pani.
Od razu zaznaczę, że wiem, że pani starała się dbać o koty najlepiej jak potrafiła w swoim rozumieniu tematu. Wiem, że była, jest przekonana, że dobrze dba o koty.
Weszłam do mieszkania. Na dzień dobry smród. Koci smród. Pytam, czy kocur nie jest kastrowany. Oczywiście nie jest. Pani mówi, że on przecież taki młody, poza tym, mąż póki żył zabronił kastrować by "nie zabierać kotu życia". Kotka jest wysterylizowana ponieważ była chora /nie wiem czy ropomacicze, czy powikłanie po którymś porodzie/. Koty leżą za firanką na rogu kanapy. Pani odsłania firankę. Dwa koty z przerażeniem patrzą na mnie. Uszy przykulone jakby spodziewały się ciosu. Koty praktycznie nie drgną. Biało-czarna Perełka ma ropę w okolicach oczu, ogromny, czarny Kajtek postrzępione uszy, kleszcza. Obydwoje mają sierść nastroszoną, matową, sztywną. Czarne łatki Perełki są brązowe. Kajtkowe postrzępione uszy to wynik wielu bójek na podwórku. Kajtek do tego był kilka razy dotkliwie pobity przez sąsiadów.
Pierwszy pomysł pani był, że po prostu wypuści je "na wolność", później, że odda do schronu.
Ta pani na prawdę chce jak najlepiej dla nich, ale nie ma pojęcia o kotach.
Koty tak czy siak trafią do schronu. Wiem, że raczej tego nie przeżyją. Tak jak brat Agatki, Jacek umarł ze stresu siedząc na półce, tak, mam przeczucie, że będzie z nimi.
Potrzebny jest dom, wychodzący, bądź nie, stały bądź tymczasowy, cokolwiek by oszczędzić im przeprowadzki do schronu. Koty będą zaszczepione, odrobaczone, Kajtek wykastrowany. Błagam o pomoc.





