JAK UDOMOWIĆ DZIKIEGO KOTKA??? POMOCY!!!-SZCZĘŚLIWY KONIEC!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 24, 2007 14:37

Kotki bardzo lubiły surowe, mielone mięso. Może zostawić jej na noc zamiast innego jedzenia tylko 2 -3 kulki mięsa, w środku z tabletką. Są takie tabletki na odrobaczenie "Panacur" - podaje się je codziennie, przez kolejne 3 dni. Nie mają smaku, więc nawet jak kot nadgryzie przypadkiem w mięsie, to rzadko kiedy wypluwa. Działają na dużo robaków, nawet na tasiemce.

Wracając do oswajania, może zamiast zostawiać jedzenie w pokoju, żeby jadła kiedy jest sama, to zrobić odwrotnie. Kiedy przychodziłam do kotków, to one już wychodziły (nieśmiało) naprzeciw, bo wiedziały, że dostaną jedzenie. Mogłam je wtedy pogłaskać, przy jedzeniu specjalnie się nie broniły, no i rudy nawet mruczał. Może Zoi też nie zostawiać nic oprócz wody, za to będzie się przyzwyczajać, że jak Ty przychodzisz, to będzie mogła coś zjeść, będzie Cię kojarzyć z czymś dobrym, czymś czego potrzebuje. I jeszcze jak będzie głaskana, no powiedzmy na początek dotykana przy tym jedzeniu, to może zacznie te dwie rzeczy razem kojarzyć jako coś przyjemnego i to w dodatku od Ciebie.
ObrazekObrazek

Martulinek

 
Posty: 259
Od: Wto sie 14, 2007 17:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon wrz 24, 2007 17:32

Iwonna trzymam kciuki.
Jestem w podobnej sytuacji. Przywiozłam do domu małego dzikusa.
I będziemy sie oswajać.
Tak wiec będę podglądać Twój wątek i czytać dobre rady.
I też mam wątpliwości czy dobrze robie, ze oswajam małego dzikusa.
Powodzenia.

ania_36

 
Posty: 788
Od: Nie lis 13, 2005 12:47
Lokalizacja: 3miasto

Post » Pon wrz 24, 2007 17:42

Ja przy takich nieco dzikawych stawiałam na rozmowy :wink: . Tzn. dużo do kota gadałam (gaduła jestem, łatwo mi przychodziło :lol: ), ale takim cichym, spokojnym głosem (z tym u mnie trudniej, ale dawałam radę :wink: ). Siadałam na podłodze, czasem nawet kładłam się schodząc do poziomu kota i gadałam.Monotonnie i spokojnie. Czasem długo. Nie patrzałam przy tym prosto w oczy kota, lekko odwracałam głowę, demonstrując, że nie chcę zagrażać. Często wręcz czułam, jak z kota schodzi napięcie.
Super dzikiego jeszcze nie miałam. Chyba obecnie Magia jest najmniej oswojona.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Wto wrz 25, 2007 23:32

możesz tez spróbować kupić feliwaya
jak Torilowi psikałam do klatki to bardzo odpręzony zasypiał

i robić w domu wszystko tak jakby kota w ogóle nie było
jak zobaczy ze świat w twoim domu sie kręci bez stresu to wyjdzie z ukrycia

ja przy Torilu nauczyłam sie ze nic na siłe bo to odnosi odwrotny skutek
to kotka musi zdecydować sama czy ma ochotę być z nami w pokoju lub czy chce być głaskana
Toril głaskany nie chce być i bardzo nad tym boleje :?
ale cóż mogę zrobić tylko czekać :wink:
KOT JEST DOMOWY NA TYLE NA ILE MU TO ODPOWIADA
Obrazek
SPRZĄTAM I WYPRZEDAJE
Kupię stare widokówki Katowic

bettysolo

 
Posty: 7951
Od: Wto kwi 25, 2006 21:43
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro wrz 26, 2007 8:33

Dzięki wielkie na wszystkie rady!!! Zoja została odrobaczona pratelem /lekarz stwierdził, że jest to skuteczny lek na nicienie, które zaatakowały kotkę/. Kuracja zostanie powtórzona za 10 dni.
Jeżeli chodzi o oswajanie, to niestety brak postępów. Pannica zmieniła kryjówkę i już nie wychodzi przy mnie :( . Żeby na nią popatrzeć, muszę klękać na kolana i prawie kłaść głowę na podłogę :? . Wczoraj syczała, gdy jej zaglądałam do gniazdka a dziś rano juz nie :ok:
Zawieszam jej w pokoju różne zabawki i widzę, że bawi się. Apetyt dopisuje.
Czekam.....
Przesiaduję u niej z książką, czytamy sobie :) rozmawiamy...
Zojeczka jest niesamowicie spokojna, dyskretna i delikatna. Księżniczka z charakterem. Nie szaleje. Siedzi sobie spokojnie, gdy ktoś jest a wychodzi, gdy jest sama.
Staram się nie podłamywać-poczytałam watek ANKI o dzikiej Magii i podniósł mnie na duchu.
Tak dziki kot to dla mnie absolutna nowość ale widzę, że inni też mają takie kłopoty i wszystko dobrze się kończy. Pocieszające!!!
Obrazek

iwonna

 
Posty: 80
Od: Sob mar 24, 2007 23:45

Post » Pt wrz 28, 2007 8:40

U kotki bez zmian. Nie wychodzi ze swojego gniazdka, gdy człowiek jest w pokoju. Siedzi sobie jak dama i patrzy :D Gdy zbliżam się do niej -prycha. Ale tylko przy pierwszym zbliżaniu. Potem pozwala zmniejszyć dystans.... Gdy już jestem zdecydowanie za blisko-kurczy się w sobie, kładzie uszy i BOI SIĘ. Trochę źle się teraz ulokowała, ponieważ nie ma drogi ucieczki ze swego gniazdka. Nie wiem, czy przybliżać się jeszcze bardziej, czy raczej nie.... To trochę ryzykowne, ponieważ dojście do niej jest bardzo wąskie-moja głowa całe zapełnia. Jeśli Zoja wpadnie w popłoch-rzuci mi się na twarz :strach:
Wczoraj podrzuciłam jej pod łapki smakołyki-ciasteczka. Po chwili Zoja już chrupała.... Przy mnie!!! To chyba nie jest beznadziejnie?

Mijają dwa tygodnie od kiedy Zoja u nas zamieszkała.
Obrazek

iwonna

 
Posty: 80
Od: Sob mar 24, 2007 23:45

Post » Pt wrz 28, 2007 15:19

Nie zniechęcaj się, to że Zoja jadła chrupki, które jej rzuciłaś, można już uznać za postęp. Mów do niej dużo, łagodnym, pieszczotliwym głosem. Zaglądaj codziennie do jej kryjówki i zawsze przynoś coś dobrego do jedzenia. Może za jakiś czas zje Ci z ręki? Dobrze jest przynieść coś mocno i apetycznie dla kota pachnącego i próbować podawać z ręki.
Trzymam kciuki za postępy! :ok:
Obrazek

Domino76

 
Posty: 3301
Od: Śro paź 05, 2005 8:41
Lokalizacja: Wrocławianka mieszkająca w Opolu

Post » Pt wrz 28, 2007 15:38

Daj jej tyle czasu ile potrzebuje.Nina o ktorej ci wczesniej pisalam jeszcze nieraz cofa glowę jak wyciagam do niej reke.Bardzo lubi glaskanie , przytulanie ale nieraz gen dzikosci jest silniejszy a niedlugo bedzie u nas dwa lata.Jest za to niesamowicie zaprzyjazniona z naszymi kocurkami, tuli sie do nich , myje ich, tak jakby wszystkie cieple uczucia miala dla nich zarezerwowane.Trudno, pogodzilismy sie z tym.Wiem,ze jest szczęsliwa i to mi wystarcza.Mam nadzieje,ze z Zoja pojdzie ci lepiej. :D :D :D

misia007

 
Posty: 1418
Od: Nie lip 08, 2007 11:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob wrz 29, 2007 10:08

Wczoraj wieczorem zastosowałam niewinny podstęp :wink: Weszłam do pokoju Zojki z synem. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, zaglądaliśmy do kotki. Potem syn wyszedł a ja zostałam. Siedziałam cichutko na fotelu. Już po chwili słyszę, że Zoja zajada jedzonko, które zostawiłam za fotelem. :spin2: Po chwili Mała już siedziała na drapaku. I zobaczyła mnie... Co tu robić? Chciała wrócić do kryjówki ale bała się przejść obok mnie. Usiadła więc na dawnym miejscu-poduszeczka przy oknie. Po chwili już wyciągnęła się wygodnie i nawet zaczęła przymykać oczka. Nie reagowała nawet na szelest przewracanych kartek i inne szmery.
Niestety, po moim wyjściu wróciła do kryjówki.
Dzisiaj znowu zastosuję podstęp :dance2:
Obrazek

iwonna

 
Posty: 80
Od: Sob mar 24, 2007 23:45

Post » Sob wrz 29, 2007 18:11

Świetnie :D

A ja się już doczekać nie mogę, kiedy napiszę coś podobnego o Magii. A to zdaje się jeszcze długa droga :?

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Sob wrz 29, 2007 21:23

Oto Zoja w szafie:
Obrazek
Obrazek

iwonna

 
Posty: 80
Od: Sob mar 24, 2007 23:45

Post » Sob wrz 29, 2007 21:28

A tu Zoja siedzi w swej kryjówce:
Obrazek

Dzisiaj niestety nie wyszła...
Obrazek

iwonna

 
Posty: 80
Od: Sob mar 24, 2007 23:45

Post » Nie wrz 30, 2007 22:24

Śliczna! I z pyszczka jej tak dobrze patrzy.

To musi być bardzo wrażliwa kotka. Myślę, że cały jej problem bierze się stąd, że pierwszy człowiek, któremu zaczęła ufać potraktował ją okrutnie i bezwzględnie. Czyli ja. Raz - kiedy zamknęłam za nią drzwi transportera zabierając z wolności, ale wtedy nawet jej nie dotknęłam, więc może dało by się to przeżyć. Dwa - kiedy łapałam ją w pokoju przed drogą. Kiedy była już zmęczona uciekaniem przede mną, usiadła pod biurkiem i podwinęła sobie przednie łapki, jakby odpoczywała i chciała powiedzieć "No dobrze, zaufam ci", dała mi się nawet pogłaskać i ja wtedy złapałam ją z całych sił. Pamiętam,że zdążyła odwrócić się do góry brzuszkiem i z przerażeniem spojrzała mi prosto w oczy... a ja schowałam ją do transportera. Trzy - to nieszczęsne przekładanie jej w samochodzie do drugiego transportera. Wyglądało podobnie. Drugi raz tego samego dnia, bez ostrzeżenia i bez powodu została złapana z całych sił. Mój sposób łapania był zły, spieszyłam się, a z drugiej strony bałam się, że w ogóle nie uda mi się złapać tych kotków. Ona mogła się tylko bronić. Myślę, że cały czas zastanawia się "dlaczego?", przecież nie miała złych zamiarów. I co się stanie, jeśli znów zaufa człowiekowi?

Bardzo utrudniłam Ci oswojenie.
ObrazekObrazek

Martulinek

 
Posty: 259
Od: Wto sie 14, 2007 17:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 01, 2007 8:41

Faktycznie Zoja ma problem z zaufaniem. Dzisiaj podstawiłam jej pod legowisko pachnące mokre jedzonko. Aromat był tak silny, że wyszła ostrożnie i zaczęła jeść. Niestety, strach był silniejszy... Spojrzała na mnie /skamieniałam w bezruchu/ i wycofała się. Byłam bardzo blisko-aż się zdziwiłam, że w ogóle wyszła.
Obrazek

iwonna

 
Posty: 80
Od: Sob mar 24, 2007 23:45

Post » Pon paź 01, 2007 12:09

U mnie jest podobnie, truchleją ze strachu jak się wchodzi do pokoju. W nocy i w ciągu dnia jak jest idealna cisza schodzą ,buszują, wychodzą nawet do innych pomieszczeń, ale jak tylko usłyszą człowieka zwiewają w swoje miejsce.
Najodważniejsza jest czarna szylkrecia i ona robi za szpiega, a raczej za wywiadowcę i woła następne. Rudzielec nie prycha, ale też i nie jest zbyt zadowolony z wyciągniętej w jego stronę ręki, można pogłaskać, ale nie sprawia mu to radości.
Grafi niestety najbardziej dzika, skacze pod sufit, prycha i ucieka z sykiem.
Djemy czas, czas i dużo cierpliwości.
jedyny plus to brak reakcji na najmodsze dziecko, ktre może siedzieć, odrabiać lekcje, spać, a one schodzą i jedzą, bawią się jakby go nie było. Inni domownicy nie mają tyle szczęścia.

czia

 
Posty: 1454
Od: Wto cze 19, 2007 13:19
Lokalizacja: lubuskie

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kocidzwoneczek, Manuelowa i 139 gości