Wczoraj wracalismy sobie z TZ z poczty i sklepu spacerkiem, bo lato chyba sie odnalazlo

Nagle uslyszelismy glosne miauczenie. Po chwili udalo nam sie je "namierzyc" - miauczalo cos na balkonie pobliskiego bloku. Idziemy dalej a ja sie przygladam. Na pierwszym pietrze cos czmychnelo z wystawionego na balkonie krzesla do domu. Mowie do TZ: "O tam jest, patrz, do domu polecial". Idziemy dalej, ale miauczenie nie ustaje. Przygladam sie, w oknie cos wisi, ale mysle sobie "zabawke jakas wlozyla, zeby kot glowy nie wepchnal, ciekawe czy dziala".Na balkon wychodzi szybkim krokiem wychodzi starsza pani z jakas sciera, podchodzi do tego okna i wyjmuje te moja "zabawke". Zanosi ja do pokoju. w tym samym momencie na balkon wybiega jakies zwierze i za chwile wbiega z powrotem. Pani z "zabawka" znika w mieszkaniu. I wtedy dopiero do mnie dotarlo: na balkonie byl nie kot lecz pies a w oknie nie zabawka, tylko...zawieszony na szyi kot, ktory darl sie wnieboglosy

Cale szczescie, ze ktos byl w domu, boje sie myslec, co by bylo gdyby ten kot byl sam. Najprawdopodobniej babka zamknela zwierzaka na balkonie, zostawiajac tylko uchylone okno i zajela sie swoimi sprawami w mieszkaniu. Kot chcial wlezc do srodka i zawisl. Pierwszy raz w zyciu widzialam cos takiego na wlasne oczy i jak zrozumialam sens tej calej sytuacji to az mi sie goraco zrobilo. Teraz juz na pewno nigdy nie zostawie nigdzie uchylonych okien (w moim mieszkaniu sie nie da, ale wlasnie wybieram sie na urlop do rodzicow a wiem, ze oni lubia sobie tak otwierac i bede tego pilnowala) i choc czytajac wasze posty na twn temat wiedzialam, ze jest to niebezpieczne to dopiero teraz pojelam JAK BARDZO jest to niebezpieczne. Oby jak najmniej takich wypadkow, choc tym ktorzy zostawiaja uchylone okna i kota sam na sam, przydaloby sie doswiadczyc takiej sceny. Jestem w szoku, ot co.