Magia wciąż na strategicznej pozycji pod tapczanem. Dzisiaj spróbowałam sięgnąć ręką z miską z drugiego końca, od okna (tam siedzi Magia, ja mogę tylko wsunąć z tej strony rękę, nawet nie zajrzę) - widocznie sięgnęłam blisko panienki, bo nagle usłyszałam złowieszczy syk

i łapa wytrąciła mi miskę z ręki.
Zastanawiam się teraz, czy nie popełniłam błędu nie wsadzając odrazu Magii do jakiejś sporej klatki. A tak to schowała się i nie mam pojęcia kiedy (i czy wogóle) uzna za stosowne nawiązać ze mną jakąś znajomość, a przede wszystkim wyjść z ukrycia. Oczywiście mogłabym po prostu złożyć tapczan, ale podejrzewam, że Magia smyrgnęłaby tylko jak wtedy spod szafy i znalazła inną kryjówkę, prawdopodobnie miej wygodną.
Jerzeli zaglądają tutaj osoby mające doświadczenie w oswajaniu dziczków (i inne osoby też

), to będę wdzięczna za wszelkie sugestie. Miałam koty nie pałające ufnością do człowieka, ale Magia raczej bije rekordy
