» Pon wrz 24, 2007 20:19
Dziś na smutno, bo w myślach pożegnałam się z Ciszkiem. On już chyba nie wróci... Rozmawiałam z sąsiadami, którzy znali Ciszka - nikt go od dawna nie widział. Reszta podbalkonowców też się nie pojawia, miski często stoją pełne do rana, a nawet, jak ktoś je wyczyści, to nie wiadomo - pies, jeże, sroki, a jeśli nawet kot - to który?
Mam do siebie żal, że nie zrobiłam czegoś dla Ciszka. Powinnam się bardziej starać o dom dla niego, ale wydawało mi się, że mam jeszcze czas. Tu - wydawało się - było bezpieczne, a Ciszek sprawiał wrażenie zadowolonego. Bungo i Lusia nieraz z zazdrością obserwowały go z balkonu, jak gonił muchy, skakał po drzewach, tarzał się po trawie. Miał zawsze pełną miskę i porcję głasków na żądanie. Ale to niewystarczyło....
Bądź szczęsliwy Ciszku - gdziekolwiek jesteś.