Koszmarny tydzień za mną, mam nadzieję, że to już koniec zmartwień.
Titi wygląda bardzo dobrze, chętnie je. Nie wiem tylko jakie kupy robi, na razie nie udało mi się jej przyłapać - a mieszka razem z resztą stada, przecież nie będę jej trzymać samej w klatce...
Wiktoria postanowiła, że siostra to siostra i to zawsze "jakby trochę Mai było", więc Titi ma dom. Na przekazanie umówiłyśmy się po weekendzie, żeby malutka jeszcze kilka dni bez zmiany warunków pobyła. Dziś Wiktoria z Mamą przychodzą w odwiedziny

Liczę na to, że choć jedna z nich zaloguje się w końcu na miau, a nie tylko będzie nas ukradkiem podczytywać
Mam nadzieję (i wrażenie), że malutkiej już nic nie grozi. Jednakże doświadczenia ostatnich dni zmuszają mnie do podtrzymania prośby o kciuki dla niej.
Klatki sprzątnięte, muszę zrobić WIELKIE pranie ręczników i kocyków. Umyć i odkazić kuwety, transportery (anika, m.in. Twój). Znaleźć jakieś miejsce na resztki leków, ogarnąć ten szpital do końca. Od rana wietrzę pokój, jakie to cudowne uczucie!
Mała jest OBRZYDLIWIE towarzyska, nie mogę nic zrobic bez niej, generalnie nie schodzi mi z ramienia. Chyba grozi mi skrzywienie karku przez nią... o ilości mikro-zadrapań na szyi gdy traci na moment równowagę (np. jak się schylę) nie wspomnę...