Maluch to ona. Na imię ma Kaira (imię nadała nowa opiekunka Erin i Ramseyka - nota bene, maluchy mają się świetnie w nowym domku i wszyscy są w nich absolutnie zakochani

)
W pierdelku było całkiem spoko

Chociaż w ciemnej ulicy to nie chciałabym żadnego z tych zeków spotkać
Kaira ma rzeczywiście niezwykłe umaszczenie i dłuższe futerko. Wetka doprowadziła małą do porządku (pchły jak słonie

). Zastrzyki zakończyły się dramatycznym zawodzeniem, a wetka została z obciętym palcem. Od rękawiczki gumowej, rzecz jasna

Więc te straszliwe groźne pazurzyska zostały przykrócone. Leczenie rozpoczęte. Zobaczycie, mała będzie jak nówka niedługo. A jak ona mrrrruczy. No niemożliwie. Zajada z apetytem. Kuwetkuje

Już w pierwszych godzinach sioo znalazło się w kuwetce. A w transporterku się nie siusia choćby nam miały eksplodować zaworki. Tylko się wtedy drzemy niemiłosiernie, że siku nam się chce i żeby kierowca sibko sibko nas do kuwety dowiózł

Zez póki co się nie ujawnił
Duży burek nadal mnie nie lubi. Głaskać można ale tylko chwilę. Nadal więc nie wiem jakiej jest skubaniec płci. Ale myślę, że to się wkrótce okaże. Na szczęście je i pije. Siku było. Ale na kocyk, a co! Kot jest piękny. I wierzę, że się wyrobi. Moim zdaniem to może być dziewczyna, bo na razie nie cuchnie kocurem.