To i ja zgłoszę mojego Gucia. Gucio pojawił się w naszym ogrodzie w marcu, był bardzo zabiedzony, z otwartą raną na szyi i łapce, głodny i lekki jak piórko. Ale wielka głowa, powolny chód wskazywał, że nie jest to kot młody. Równie dobrze może mieć 7 jak i 10 lat. Został wyleczony /ropień na szyi musiał być usunięty operacyjnie, przy okazji odbyła się kastracja, leczone zapalenie spojówek, świerzb/ i dołączony do domowego stada /mamy jeszcze trójkę, ale to młodzieniaszki w porównaniu z Gutkiem

/
Ano właśnie - mając w domu trójkę kotów nie zaznałam nigdy przyjemności trzymania kota na kolanach... Jeśli chciałam nacieszyć się kotem jechałam do znajomych
Teraz mam to na codzień, bez proszenia się - Gucio tylko czeka aż usiądę i wskakuje na kolana, mruczy i jest szczęśliwy, a ja razem z nim
W tej chwili mam z nim jedynie taki problem, że za dużo je. Z najlżejszego zrobił się już najcięższym kotem. I choć jeszcze nie przekroczył granicy to niedługo jak nic się nie zmieni będzie tłusty. To nawet bardziej mój problem niż jego, ja go karmię, ale jak widzę te smutne, proszące ślipia, jak pomyślę że mógł głodować nie wiadomo ile czasu to niestety ulegam

No i to że jest po kastracji również sprzyja dobremu apetytowi. Nic - poradzimy sobie, nie chciałabym zrobić mu krzywdy
Tak wyglądał na początku /fot.1,2,3/, a tak już zadomowiony teraz /fot.4,5/
I jak patrzę z perspektywy to dokocenie dorosłym Gutkiem było jakimś darem od losu
