Niestety Oli nie ma juz z nami

Tak bardzo chcialem zeby wyzdrowiala i cieszyla sie pelna michą, swoim katem i dwoma parami rak do glaskania.
Niestety okazalo sie najgorsze, Ola miala FIP-a.
Dzisiejszy dzien absolutnie nie zapowiadal sie jako ostatni dzien jej zycia.Jak zwykle pojechalismy do lecznicy, dostala kroplowke, wyrywala sie gdzies posmigac, tak ze musialem ja caly czas znowu trzymac.Dostala kroplowe, jutro miala byc jeszcze jedna i w poniedzialek miala ja obejzec dr.Po powrocie do domu Ola troche polezala, miala znowu duze rozwolnienie, i zaczela slabnac.Zaczela chodzic takim pijanym krokiem, myslalem na poczatku ze to od mokrych lapek, musiala zostac dzisiaj umyta, bo w nocy ubrudzila cale podwozie w kupie, a miala biegunke, pani w lecznicy nie kazala jej zamaczac w wodzie, wiec przeszla tylko gruntowne czyszczenie.Popila troszke wody i jak zwykle poszla spac.Nie podejzewajac nic zakupilem browarki, pake chipow i mielismy pokibicowac naszym chlopakom, niestety po 20-stej zaczely dziac sie z Ola dziwne rzeczy.Chcialem jej dac pic podstawilem ja pod miche, ale nie mogla sie utrzymac na lapkach, po prostu przewracala sie.

Po chwili zobaczylem ze jej brzuszek jest 2 razy taki jak byl, wiedzialem ze zbliza sie koniec

Z minuty na minute Ola coraz trudniej lapala oddech, wykrzywiala glowke na wszystkie strony, nie zycze nikomu takiego widoku swojego zwierzaka

i najgorsze ze caly czas patrzyla na mnie tymi cudnymi zielonymi oczyskami a ja nie moglem nic zrobic

Masakra
Ola byla juz w takim stanie ze jak najszybcie trzeba bylo jechac ja uspic, bo widac ze bardzo cierpi.
Najblizsza 24H lecznica byla na Bemowie, Powstancow Slaskich 101, tam uprzejma pani poinformowala mnie ze uspi Ole, ale najpierw ma pacjenta z psem, powiedzialem ze nie ma mowy, bo zaczynaly sie juz drgawki, pani zapytala pana z psem czy zaczeka i dopiero sie zajela Ola, skasowali jeszcze za to 70 PLN, wydaje mi sie ze to duzo jak za uspienie zwierzaka, na dodatek stol byl brudny od jakis plynow, i sama ta pani tez z jakims dziwnym podejsciem, nie polecam nikomu tego miejsca i w zyciu nie oddalbym im zadnego zwierzaka do leczenia i nie jest to tylko odosobniona opinia, omijac szerokim lukiem to miejsce!
http://leksykot.top.hell.pl/koty/zdrowi ... tancow-101
W mojej pamieci zawsze pozostana cudne wielkie zielone oczyska, ktorymi urzekla mnie w aukcji na allegro, a ktore na zywo byly jeszcze bardziej niesamowite, cieniutkie jak zapalki lapki i smieszne chrzakanie jak jadla.Pomimo ze byla u nas 1.5 tyg. wydawalo sie jakby mieszkala z nami od zawsze i ciagle liczylem ze dojdzie do zdrowia i bedzie slicznym dymnym miziakiem, pomrukujacym w jesienne i zimowe wieczory.Pozostala po niej tylko ksiazeczka zdrowia, umowa adopcyjna, kilka zdjec i wspomnienia wspolnych wypraw na Bialobrzeska.

Niestety wyszlo jak wyszlo, zycie, nie mam absolutnie do nikogo pretensji, przeciez wszyscy chcieli zeby bylo dobrze
Chcialem podziekowac wszystkim ktorzy trzymali kciuki za Olenke, w szczegolnosci Patrycji - Boo77, Asi - Asca i Kasi - Galla, ktorą dzisiaj poznalem w lecznicy i mielismy jutro sie styknac tam znowu.
Rowniez dr. Czubek z lecznicy na Bialobrzeskiej, swietny lekarz z ogromna wiedza o kotach, tez stracila swojego kota w ten sposob, po dzisiejszej wizycie na Powstancow Slaskich stwierdzam ze ze swieca takich szukac.Probowalismy i niestety sie nie udalo, jedyny plus to nasze czyste sumienia, zrobilismy wszystko co tylko sie dalo, ale to jest nieuleczalne i malo ktory kot z tego wychodzi, chodz zdarzaja sie wyjatki i liczylismy po cichu ze Ola takim wyjatkiem bedzie
Spij czarnuchu, nigdzie nie byloby Ci tak dobrze niz tam gdzie teraz jestes.
Jeszcze raz dziekuje wszystkim, ktorzy interesowali sie Ola i byli znami w tych chwilach.
Pawel.