Witajcie. Pisałam już o małym koteczku uratowanym w zeszły czwartek. Imię Pinezka (choć jest maleńki jak pinezka) niezbyt do niego (niej?) pasuje. Z małego - dosłownie - trupka, kocię zmieniło się w Bardzo Rozkoszne Psocące Zwierzątko. Śpi tylko w łóżku i koniecznie przytulone do człowieka. Ten człowiek to albo ja, albo Marcin. Najlepsze są włosy człowieka (moje!), bo można się w nie zawinąć, wtulić i potargać łapką (notabene łapką wielkości mojego małego palca). Wybaczcie, że tak się rozwodzę, ale jak sobie pomyslę, że ten maluch już mógłby nie żyć...... Z niezwykłą cierpliwoscią daje sobie przemywać i zakraplać oczy. Bez protestu dał się wykąpać. Okazało się, że futerko jest biało - czarno - szare i bardzo puszyste. Poza tym ma śmieszne oklapnięte uszka. Może miał w rodzinie jakiegoś zwisłouchego? Korzysta już z kuwety - szybko się nauczył mały Cwaniaczek. I przywłaszczył sobie większość zabawek Georga i Zuzy. Nie czyniliśmy jeszcze prób połączenia ich w jedną szczęsliwą kocią rodzinkę, bo wet stanowczo zabronił - ze względów zdrowotnych. No i co tu dużo mówić: jest wyjątkowo pogodną młodą osóbką. Pozdrawiamy: Dominika, George i Zuza.
PS. Zastanawiam się nad nowym imieniem: Piu. Małe nie wydaje z siebie zwykłych kocich miauknięć, tylko takie śmieszne "piu, piu".