To ja dopowiem. Jesli chodzi o oswajanie kotow.
Napewno, przez jakies dwa miesiace kot nie moze wychodzic - musi stwierdzic, ze dom to jego teren.
A oswajanie jak sie ma juz koty jest trudniejsze i latwiejsze zarazem
Dlaczego trudniejsze - a bo kociak, majac alternatywe - zabawa z czlowiekiem a zabawa z kotem, na 100% wybierze to drugie

Nie ma wiec wymuszonego kontaktu przez zabwe
Z drugiej strony, wbrew obiegowym opiniom koty sa stworzeniami stadnymi

i maluch duzo sie bedzie uczyl obserwujac starsza kotke.
Dalej? Wyrobienie odruchu - kicikici = zarcie (zeby przychodzil na wolanie), zabawy, nauczenie noszenia na rekach (czasem niewykonalne

) ale to juz pozniej. Przy okazji zabaw czy karmienia glaskac kociaka przy kazdej okazji, zeby zobaczyl, ze czloweik nie gryzie... najpierw zasluzyc na jego zaufanie, potem brac sie za nauke trudniejszych rzeczy (jak rzeczone branie na rece). Gdzies najpozniej po dwoch miesiacach mozna sie cieszyc mruczacym kotem w domu, choc kotem z odrobina "pazura" - swoje zdanie na temat pewnych rzeczy zachowuja do konca

i nie ma mocnych, zeby im wytlumaczyc, ze jest inaczej

. (no ale od tego sa kotami

) A jaka radocha z pierwszego, niesmialego mrukniecia, pierwszego podejscia kota do czlowieka...
Przede wszystkim przez pierwsze kilka dni - dac kotu swiety spokoj. Jak sie schowa - pozwolic mu siedziec tam gdzie siedzi. Koty sa napedzane ciekawoscia... w koncu wylezie

pozwiedza, schowa sie, z czasem jak zobaczy, ze nic sie zlego nie dzieje bedzie wychodzil coraz czesciej. Oczywiscie sa dzikuski, ktore w ramach braku instynktu samochowawczego od razu wylaza na srodek pokoju i zaczynaja zwiedzac, ale jest ich mniejszosc (z powodow oczywistych)
sie napisalam....i pewno jak zwykle malo skladnie...

sorka mam totalnego szmyrgla na punkcie malutkich dzikusow.
pzdr
GreenEvil