Dzisiaj zdjęć nie będzie - ja zajęłam się szyciem `pojemnika na kota` [taka budka bez dachu, albo wersja Beatowej kocianki ze ścianami]. Natomiast chłopaki się pakowali - w czym oczywiście ja musiałam brać czynny udział.
Od szycia bolą mnie palce. Pojemnik składa się z darów - główny stelaż stanowi podkładka z gąbki od Elawiski, denko obszyte jest nieprzemakalną `resztką` od Doroty, środek jest wyłożony sweterkiem od mojej cioci. I tylko ozdobny pas ze sztruksu w okół zewnętrza boków jest z resztek materiału z mojej sukienki.
Kota najpierw siedziała w środku i patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, ale kiedy jej zagroziłam, że do tego pojemnika już stoi kolejka [łącznie z Tilą i TZ-em], kota postanowiła się położyć. Teraz wystają jej tylko uszka.
Ciekawe, czy będzie umiała samodzielnie wyjść z pojemnika, czy będzie ją trzeba wyjmować?


