Bura... i inni - potrzebny DT dla trzech maluchów - Kraków

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 28, 2007 17:20

Dokladnie jest tak, jak pisza dziewczyny - tez mialam okazje odbyc pare rozmow z pania i wymiekam. Oficjalnie jest ona za sterylizacja, przynaje racje, obiecuje łapanie kotki i telefon (w razie potrzeby lub jak sie kotka złapie) - a pozniej ciiiisza. Nie rozumiem jej mentalnosci - miala przeciez obietnice, ze w razie zlapania kotki odbierzemy ją tego samego dnia (bo pani twierdzi, ze nie moze jej przetrzymywac u siebie), miala obietnice, ze kotka bedzie strylizowana u dobrej i sprawdzonej w tym temacie wetki, ze bedzie miala opieke 2 tyg po zabiegu. To jednak nie daje rezultatow. Najgorsze, ze pani przynaje racje, ale juz zadnych dzialan nie podejmuje. A wlasnie to ona mialaby najwieksze mozliwosci, bo jej kotka najbardziej ufa.
Przyznam, ze latwiej rozmawialoby mi sie z kims, kto nawet bylby jednoznacznie przeciw sterylkom, bo wtedy mozna jakies racjonalne argumenty przedstawiac i negocjowac. A tu - jest niby pelne poparcie tej idei, tylko juz nic poza tym.

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sie 28, 2007 19:29

skaskaNH pisze:Przyznam, ze latwiej rozmawialoby mi sie z kims, kto nawet bylby jednoznacznie przeciw sterylkom, bo wtedy mozna jakies racjonalne argumenty przedstawiac i negocjowac. A tu - jest niby pelne poparcie tej idei, tylko juz nic poza tym.


Ja to wszystko rozumiem i widzę, że negocjacje z kobitą efektów nie przyniosą. Może skoro jest skłócona z sąsiadami to pogadać z którymś, wyjaśnić problem i niech podpiszą pismo do administracji że nie mają nic przeciwko kotom, ale proszą o naciskanie w kwestii sterylek bo kociaków robi się za dużo i stają się uciązliwe . Administracja musi odpowiadać na każdy papier. Albo spróbować tam pójść wybadać sprawę, może się trafi zakocona urzędniczka która przybije odpowiednią pieczątkę. Można też spróbować pogadać z dozorczynią, one zazwyczaj znają wszystkie plotki o lokatorach. Tyle, że to wszystko wymaga czasu. Jednak takimi małymi krokami można wszystko wychodzić. Wiem z własnego doświadczenia, pracuję w firmie która ma w administracji ponad 1 tys mieszkań. Jak się odpowiednio na szefa naciśnie to podpisuje wszystko:)
Miałam takie nawiedzone babiszcze w swoim bloku - babsko wynosiło na 3 piętro kamienie by potem rzucać nimi w naszego poprzedniego ON-ka. Żadne argumenty nie trafiały, na szczęście ani w psa ani we właściciela nigdy się jej nie udało trafić.
Tak naprawdę problem się zrobił jak kobieta zmarła - tych kotów dokarmiała sporo (w pobliżu był Herbapol więc się schodziły na ziółka). Owszem pies pogonił czasem kota, nie lubił ich ale nigdy żadnemu krzywdy nie zrobił, nie puszczaliśmy go samopas przecież, na dodatek chodził w kagańcu. Dlatego mówię, że musi być na babę jakiś bat skoro rozmowy nie przynoszą efektu.
Natomiast co do administracji to z Ewą się nie zgodzę, ja mam pozytywne doświadczenia - szkoda tylko, że nie na osiedlu gdzie mieszkam.

Natomiast w kwestii kokcydiozy rozmawiałam przez telefon ze swoim wetem. Dopóki stolce są w porządku nie ma powodu do niepokoju. Tutaj podobno główną rolę odgrywa układ odpornościowy kociaka, leki go jedynie wspomagają. Jeśli nic się nie dzieje to wg niego nie ma sensu "rozleniwiać" tegoż układu. Albo kociaki nie są zarażone albo sobie ich organizm radzi. Dowiedziałam się jeszcze że nosicielem mogą być dorosłe koty które przechodzą najczęściej kokcydiozę bezobjawowo - stanowi ona zagrożenie dla weteranów i młodych kociąt.
Burasy są pod obserwacją, na dzień dzisiejszy nic nie wskazuje by im coś dolegało. Cykor przeszedł samego siebie gdy kroiłam im wołowinę, zachowywał się jakby nie jadł od 3 dni najmniej:)

Pozdrawiam,

MartaG

 
Posty: 89
Od: Nie sie 19, 2007 23:22
Lokalizacja: Wadowice

Post » Wto sie 28, 2007 19:57

Marta, wiem, ze czasem zdarzy sie cud, np osoba przyjazna kotom w administracji/spoldzielni, ale zazwyczaj jest tak, ze zwrocenie ich uwagi na sprawe kotow wolnozyjacych konczy sie tylko pogorszeniem losu tychze. Znam przypadek, w ktorym skargi lokatorow na uciazliwe kocie "zapachy" zaowocowaly tym, ze administracja zdecydowala o wylapaniu kotow i wywiezieniu ich do schronu. Nikt nie moze nakazac tej kobiecie sterylizacji kotow, bo formalnie to nie sa JEJ zwierzaki. Ona je tylko z "dobrego serca" dokarmia. Boje sie, zeby nie przynioslo to efektow gorszych od zamierzonego. Zastanawiam sie tylko, czy nie uzyc tego jako argumentu w rozmowie z pania karmicielka, jako swego rodzaju "straszaka" - ale jakos nie jestem przekonana do tego pomyslu.
Zreszta, nie wiem, nie mam pomyslu, lepiej zeby sie Ewa i Sylwia wypowiedzialy.

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sie 28, 2007 20:44

skaskaNH pisze:Marta, wiem, ze czasem zdarzy sie cud, np osoba przyjazna kotom w administracji/spoldzielni, ale zazwyczaj jest tak, ze zwrocenie ich uwagi na sprawe kotow wolnozyjacych konczy sie tylko pogorszeniem losu tychze. Znam przypadek, w ktorym skargi lokatorow na uciazliwe kocie "zapachy" zaowocowaly tym, ze administracja zdecydowala o wylapaniu kotow i wywiezieniu ich do schronu. Nikt nie moze nakazac tej kobiecie sterylizacji kotow, bo formalnie to nie sa JEJ zwierzaki. Ona je tylko z "dobrego serca" dokarmia. Boje sie, zeby nie przynioslo to efektow gorszych od zamierzonego. Zastanawiam sie tylko, czy nie uzyc tego jako argumentu w rozmowie z pania karmicielka, jako swego rodzaju "straszaka" - ale jakos nie jestem przekonana do tego pomyslu.
Zreszta, nie wiem, nie mam pomyslu, lepiej zeby sie Ewa i Sylwia wypowiedzialy.


Dlatego trzeba wybadać teren, bo schron to absolutnie najgorsze rozwiązanie. Po prostu staram się cokolwiek wymyśleć bo primo nie uda się zapewne wyłapać za każdym razem wszystkich ciężarnych kotek, secundo na pewno wiesz jaki problem będzie potem by kociakom znaleźć domy. Może wystarczy karmicielkę postraszyć, nie wiem administracją, schroniskiem, TV - czymkolwiek. Czytając ten wątek podejrzewam, że ona wyczuła pismo nosem i z łapanki może nic nie wyjść.

Pozdrawiam,

MartaG

 
Posty: 89
Od: Nie sie 19, 2007 23:22
Lokalizacja: Wadowice

Post » Śro sie 29, 2007 7:53

Nikt tej pani nie może zmusić do łapania nie swojego kota. To gigantyczny stary blok, na osiedlu gdzie takich jest masa i jeszcze tereny po działkach, stara nieczynna zajezdnia autobusowa gdzie miejsc dla kotów pełno. Sąsiedzi są już na tyle nieprzychylni (nie wiem ile w tym udziału karmicielki), że zaognienie sytuacji to byłaby moim zdaniem katastrofa. Teraz nikt nas w zasadzie pod blokiem nie zaczepia, nikt nie ingeruje w to co robimy a to już dużo. Musimy przeczesać zajezdnię ale to z mojej strony wchodzi w grę dopiero w weekend, bo to trzeba zrobić w dzień. Możemy to zrobić bez problemu bo mamy zgode panów z parkingu, który znajduje się na tym terenie.
Wczoraj byłam na miejscu około 20-tej. Kotów nie było ale miski zostawione w krzakach były puste. Zostawiłam jedzenie, bo powinny się nauczyć szukać jedzenia tam gdzie na nie polujemy. Mam jeszcze jeden pomysł. Właścicielem balkonu pod którym mieszkały burasiątka okazał się być student z mojego byłego zakładu (pisałam kiedyś, że znam bardzo dobrze jego promotora, więc mam na studenta haka). Mieszka z żoną i małym dzieckiem. Taki miły zbieg okoliczności. Wczoraj widziałam w jego mieszkaniu światło, więc jest pewnie możliwość porozmawiania z nim i zainstalowania klatki na jego balkonie ale koty muszą się tam pojawiać. To nie jest to oczywiste jak nie ma małych. Nie sądzę aby wiedział co się dzieje pod blokiem, bo wtedy też nie bardzo wiedział, że ma kocią rodzinkę pod balkonem.
Trzymajcie kciuki aby w nocy nie lało, bo dzisiaj powtórka z rozrywki.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sie 30, 2007 0:10

No i się udało....
Bura złapana tylko z powodu małej wiary w sukces trochę mamy nie zabezpieczone tyły.
Znaczy sterylka nie umówiona i w ogóle taki lekki żywioł.

I raczej sukces też połowiczny bo pod blokiem przedostatnio widzieliśmy jeszcze jedną ciężarówkę.
Problem polega na tym że u nas nie możemy chwilowo przechować kota póki nie zdezynfekujemy garażu po tym świństwie które rozłożyło Miszę.
Poszukujemy pilnie Aldeviru do odkażenia woliery.
Jak ktoś ma to chętnie odkupimy, przyjmiemy w prezencie lub oddamy jak zdobędziemy.
Ważny jest czas bo kota ma wieeelki brzuch i nie można czekać.

PO Nordstjerny
Tomek
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Czw sie 30, 2007 7:29

Nordstjerna pisze:No i się udało....
Bura złapana tylko z powodu małej wiary w sukces trochę mamy nie zabezpieczone tyły.
Znaczy sterylka nie umówiona i w ogóle taki lekki żywioł.

I raczej sukces też połowiczny bo pod blokiem przedostatnio widzieliśmy jeszcze jedną ciężarówkę.


PO Nordstjerny
Tomek


Sukces, że się udało złapać Burą:) Trzymaliśmy kciuki, młode burasy również:)

Pozdrawiam,

MartaG

 
Posty: 89
Od: Nie sie 19, 2007 23:22
Lokalizacja: Wadowice

Post » Czw sie 30, 2007 7:48

Ja jeszcze nie mogę w to uwierzyć ale jest w mojej łazience, więc dowód na to mam namacalny. Kitka jest GRUBA i to tak poważnie. Dzieciaki się ruszają. Bałam się trochę, że rano zastanę więcej kotów w łazience. Noc chyba przespała w kuwecie (choć żwirek był rozniesiony po klatce), jedzenia nie ruszyła ale raniutko zlizała mi z palca ciutkę gerberka. Kita jest prawie oswojona, można ją głaskać, bez problemu wziąć na ręce i generalnie trudno chyba bedzie ją wypuścić. Spryskałam ją trochę frontlinen. Rano zwinęłam robotnikom trochę piasku i wymieniłam zawartość kuwety. Jak wyciągałam kuwetę to wyskoczyła na brzeg wanny i ciekawsko się rozglądała. W nocy dobijała się aby z klatki wyjść. Teraz zostawiłam klatke otwartą. Zabezpieczyłam w łazience wszystko i raczej krzywda jej się nie stanie. Będą z niej "ludzie". Zabieg trzeba jednak robić już, bo w brzuchu dyskoteka. Myślę, że najpóźniej jutro. Zaraz zacznę Was dziewczyny męczyć telefonami, bo musimy znaleźć weta gotowego wyciąć kotkę w takim stanie (myślimy o Oldze) i do tego zmusić go aby to zrobił JUŻ.
Kotka wygląda naprawdę nieźle. Jest raczej dobrze odżywiona, oczka czyste i tylko głos jakiś niebardzo. Może mieć problemy z gardłem lub krtanią.
Jak dobrze, że już ją mam. Ufff.

Kurcze zapomniałam o Aldevirze totalnie a gdzies mam resztę nie mówiąc o tym że miałam wypytać siostrę gdzie go zamawiała.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sie 30, 2007 7:56

Gratulacje :balony: :dance2:
Czekalam, az to napiszecie, bo juz wiedzialam wieczorem (Sylwka, dzieki za tel, bo az mi sie humor poprawil na noc). Daj znac, co wyniklo rozmowy z Olga, mam nadzieje, ze da rade jutro, bo faktycznie tak sobie licze czas jaki uplynal od prawdopodobnej rujki - no i :strach:
Mam jeszcze jeden pomysl, gdyby Olga sie nie zgodzila, napisze Ci na PW.

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sie 30, 2007 8:23

Super :D :D :D Gratuluję łapaczom 8)

[size=9Jutro koło południa u Olgi pod nóż idzie tymczasówka Amidalki i od nas. Może upcha trzeciego kota :roll: [/size]

Rustie

 
Posty: 2395
Od: Wto paź 21, 2003 6:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sie 30, 2007 8:31

Rustie dzięki za info. Myślę, że tak by było idealnie, bo do mnie blisko. Olga chyba nie ma problemów z cięciem w zaawansowanej ciąży?

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sie 30, 2007 8:35

My to się będziemy cieszyć, jak Bura będzie po zabiegu, a nie z dzieciakami w łazience Sylwki. I jak się uda tę drugą burą wyciachać. I kulawą kotkę Olę od długowłosych kociątek. :twisted:
Wczoraj napatoczyła się pani z psem, która mówiła o burej z dziećmi na działkach. Mam nadzieję, że to nie ta bura się rozsypała.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Czw sie 30, 2007 8:59

Widziałam Burą wdzięcząca się do kocura 11-tego lipca. Czyli dzisiaj jest około 51-szy dzień ciąży :strach:

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sie 30, 2007 9:03

A co z wetka? Wiadomo juz czy sie zgodzi? czy szukamy dalej?

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sie 30, 2007 9:08

Rozmawiałam z Rustie. Jej babcia bedzie dzisiaj u Olgi i zapyta. Olga raczej nie odmawia w takich sytuacjach gdy czas jest tak istotny. Gdyby było to konieczne to ja po pracy pójdę porozmawiać z wetką. Mam nadzieję, że uda się Burą wepchnąć jutro do kolejki.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: AdsBot [Google], kasiek1510 i 1474 gości