

Mały dostal jesc, poszedl grzecznie do kuwety zaltwic wszystko co trzeba, po czym wlazl do swojego ulbionego pudla i spi. Glaskany pod brada mruczy glosno...
...i raz na jakis czas kicha krwia

Wycieralam mu nosek, ale on caly czas sie brudzi na nowo. przed chwila zobaczylam, ze druga dziurka tez troche zakrwawiona

TŻ mowi, ze bym nie przesadzala, bo musi sie zagoic i juz... Mały tez nie wydaje sie byc bardzo przejety. Wiec moze ja tez nie powinnam sie tak martwic [a ja mam tendencje do martwienia sie nadmiernie gdy chodzi o moje koty], ale

Czy cos moge zrobic, poza przemywaniem nosa? I czy mam pojsc za rada TŻ [ktory na kotach sie zupelnie nie zna] i uznac, ze przeciez sie zagoi i nie ma sie czym martwic...?
EDIT: poniewaz historia kociego nosa zakonczyla sie dobrze, a zaczelam wklejac zdjecia ogonow --> watek zmienia charakter...

EDIT: wszystkie kolejne edity to zmiany tematu watku...