
No wspóczuję Ci bardzo. Przechodziłam w pewnym sensie coś podobnego ( strach). Noski (kocie blizniaki przygarniete do wyleczenia z podwórka, z rąk małych barbarzyńców) miały między innymi podejrzenie grzybicy. Nie było to sprawdzone badaniami, bo miałam wówczas taki finansowy dołek że przykro wspominać. Niemniej, były leczone (smarowane) maściami i kapane w nizoralu (co dzień). Nizoral polecam tak nawiasem

Blady strach podł na mnie. Mam psa collie czyli fura futra. Gdyby on dostał grzybicy to...
Zrobiłam z rozpaczy małym "szpital polowy" w kuchni. Ławy były przykryte gotowanymi, co dzień zmieniamymi prześcieradłami, kafelki w kuchni odrażane były (w ramach możliwości) a wodą z octem traktowałam wszystkie podłogi i dywany itd.. itp.. Też mam trzy pokoje w starym budownictwie do tego, więc powierzchnia naprawdę spora.
Jakoś udało nam się wszystkim wyjść z tego obronną ręką, ale stracha miałam naprawdę solidnego. Nie mówiąc już o problemach utrzymania kociaków w kuchni, ale nie miałam wyjścia - za bardzo się bałam, jakiś czas tam musiały być, choc to było naprawdę trudne ( o syna też się bałam i o nas..).
Niemniej w obecnej chwili, z tego co mi wiadomo, naprawdę są bardzo dobre leki podawane do wewnatrz a działające na zewnatrz. Mam na myśli córeczkę Twoją. No ale to już musi lekarz wiedzieć oczywiście najlepiej. Może nie każdy i nie zawsze może to brać.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości oraz sukcesów w tej walce.