Martwię się o Miszkę.
Niby jest lepiej - temperatura prawie w normie, plus/minus 38,8 (pomiar nie do końca wiarygodny, bo kicior się wyrwał), trochę się przemieszcza i nie śpi taki skurczony, myje się, a wręcz nawet szoruje zawzięcie. Dzisiaj była prawie normalna kupa. Prawie, bo kolor dziwny - taki pomarańczowy
Wszystko u tego kota jest pomarańczowe: pawiorki takie były, gluty w oczach, teraz ten kupal. Oczy po kroplach coraz lepsze, końcówka kupala też już miała normalniejszy kolor.
Ale jest problem: Miszka nie chce jeść. Sam niczego nie tknął - ani intestinal, ani miamorek, ani suche (RC persian, przed chorobą jadł chętnie), ani gotowany indyk. Dzisiaj były protesty nawet przy karmieniu gerberkiem ze strzykawki. Nie i już!
Sama nie wiem, co o tym myśleć. Psycha, czy dalej choróbsko? Na jutro jeszcze mamy dawkę antybiotyku.
W sprawie domku też cisza.