Słuchajcie ciotki, mam problem

. Początkowo to było nawet zabawne, ale niestety teraz już przestało być takie

. Otóż od wczoraj Gulasz pozostaje w stanie permanentnego przerażenia, zabunkrowany w kanapie

.
Zaczęło się od tego, że TZ włączył wczoraj rano odkurzacz. Normalnie to ja odkurzam mieszkanie i Gulasz oczywiście ucieka do kanapy, ale wychodzi chwilkę po wyłączeniu "potwora". Jednak to połączenie TZ'ta i odkurzacza było widocznie tak przerażające, że kot nie potrafił sobie z tym poradzić

. Jak uciekł do kanapy, tak nie wyszedł z niej do wieczora, nie wychodząc nawet na posiłki, co nigdy mu się nie zdarzało... Ale wieczorem wyglądało na to, że ten lęk mu minął. Wyszedł, chodził po mieszkaniu, nawet dał się pogłaskać TZ'towi.
Niestety, dziś od rana mamy powtórkę z rozrywki - Gulasz śmiertelnie przerażony siedzi w kanapie, czasem wystawi głowę, ale na najlżejszy szmer (np. przejeżdżający ulicą samochód) chowa się z powrotem

. Nie wyszedł na śniadanie, dopiero przed chwilą udało mi się go wywabić z kanapy przy pomocy zawartości puszki Animondy. Zjadł, owszem, a potem zaraz znów uciekł do kanapy.
Zorientowałam się, że dziś źródłem przerażenia nie jest TZ, lecz hałasy dobiegające zza otwartych drzwi balkonu... udało mi się to odkryć dzięki temu, że wzięłam Gulasza na ręce i przypadkiem zbliżyłam się do wyjścia na balkon... zarobiłam kilka szram na rękach, a Gulasz zjeżony zwiał do swojej ukochanej kryjówki

.
Nie wiem, co się z nim dzieje - nigdy do tej pory się tak nie zachowywał

. Owszem, był boidoopcem, ale nie aż takim!
Martwię się...

Ten jego strach jest zupełnie niewytłumaczalny, nic takiego się nie stało, co by mogło wywołać aż takie ataki paniki

.
Tylko co robić, jeśli do jutra mu nie minie..?

Jak temu przeciwdziałać..?