PHILO - jeszcze wróci !!! A teraz dla forumowych dzieci :)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 14, 2007 16:18

Jak miło i przytulnie się zrobiło.. :D

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Wto sie 14, 2007 22:57

A deszcz? Poszedł sobie? Czy nadal masz w domu jezioro? Tfu, Tfu, Kysz, Kysz,

YBenni

 
Posty: 1667
Od: Nie maja 20, 2007 22:04

Post » Śro sie 15, 2007 8:49

obserwuję u siebie objawy uzależnienia - robię się nerwowa jak rano nie ma bajusi :-)

ewung

 
Posty: 9961
Od: Pon lis 13, 2006 13:04
Lokalizacja: Usa

Post » Śro sie 15, 2007 9:01

No właśnie... gdzie jest Pan Szyszka?

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro sie 15, 2007 9:38

:cry: ...co się stało :?: ...czuję niepokój...Caty, co u Ciebie :?:

Joy

 
Posty: 604
Od: Wto wrz 12, 2006 9:31
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Śro sie 15, 2007 10:13

Pod „ Szaloną Mewą”


Ranek po nocnej burzy wstał piękny i słoneczny.
Na liściach lśniły jeszcze krople wody, a niebo było błękitne i bezchmurne.
W kuchni krzątała się pani Dorota, a Dexter siedział na parapecie okna od czasu do czasu spoglądając znacząco na lodówkę.
- Najpierw goście – rzekła pani Dorota głaszcząc płomienne futro Alex i ustawiając dwie dodatkowe miseczki na bambusowej macie.
- Delicje... – zamruczał z pełnym pyszczkiem Smarkacz rzucając ciepłe spojrzenie w stronę pani Doroty.
Po skończonym śniadaniu, aby nie wzbudzać podejrzeń usiedliśmy na starej ogrodowej ławce, którą zdążyły wygrzać pierwsze promienie słońca.
Pani Dorota usiadła obok nas, przymknęła oczy i podobnie jak my rozkoszowała się miłym porankiem.
Lubiłem ją właśnie za to, że potrafiła żyć bez pośpiechu, smakując każdą chwilę, znajdując czas, aby w przelocie pogłaskać któregoś z nas, albo zatrzymać się na moment nad czymś, czego inni z pewnością nigdy by nie dostrzegli.
I, rzecz jasna, pani Dorota rozumiała koty tak bardzo, jak gdyby sama niegdyś była kotem.
Efektem tego zrozumienia była ogromna, dzika i nieuporządkowana grządka kocimiętki, w najbardziej odległym krańcu ogrodu, miejscu zacisznym i intymnym – „ jak dobrej jakości pub”( cytując Wnuka ) – gdzie można było wytarzać się jak mały kociak w drobnych, zielonych listkach, wśród osypujących się błękitnych płatków.
Tam właśnie po porannej sjeście zaprowadziłem moich przyjaciół.
Alex wytarzała się w kocimiętce z nieopisana gracją, zaś Smarkacz chapnął kilka świeżych listków i przez chwilę baraszkował w trawie jak mały kociak.
Gdy wszystkim minął słodki zawrót głowy wymknęliśmy się sekretną dziura w ogrodzeniu na uliczkę, gdzie czekał już pies, z futrem mokrym od biegu przez łąkę.
- Do hoteliku ? – zapytał i nie czekając na odpowiedz ruszył przodem.
Przebiegliśmy przez park, gdzie już zdążyły się obudzić wszystkie ptaki napełniając korony drzew piskiem i śpiewem, przecięliśmy deptak i weszliśmy w cień sosnowego lasku
gdzie wiatr od morza niósł zapach wodorostów i świeżych ryb.
Hotelik „Pod Szaloną Mewą” mieścił się w najdalszym zakątku nadmorskiej promenady, otoczony wysokimi sosnami. Poprzez ciemne, rozwichrzone gałęzie prześwitywały ściany willi, niegdyś różowe, teraz zaś wyblakłe od deszczu i morskiego wiatru.
Spomiędzy gałęzi sterczał szpiczasty dach kryty zieloną dachówką, a ku wejściowym kamiennym schodom prowadziła wąska alejka wysypana czerwonawym żwirem.
Na słupku wieńczącym strome schody ktoś ustawił figurkę przedstawiająca ptaka, do złudzenia przypominającego czarno-białe ptaszyska, które robiły tyle wrzawy na przystani towarzysząc powracającym z morza kutrom.
- Co za urocze miejsce – powiedziała Alex błyskawicznie uskakując w klomb okazałych cynii, gdyż przed bramą hoteliku zatrzymała się karetka pogotowia.
Stłoczeni, przypadliśmy do ziemi, podczas gdy z karetki wyszło dwu młodych mężczyzn w zielonych fartuchach.
Jeden z nich otworzył tylne drzwi i po chwili...naszym oczom ukazała się Grubsza z ciotek wsparta na ramieniu pielęgniarza , a zaraz za nią z karetki wygramoliła się Chudsza.
Każda z nich opierała się mocno na lasce , bowiem prawa noga Chudszej i lewa noga Grubszej były nienaturalnie wielkie, oklejone czymś białym, co wydawało głośny stuk w zetknięciu z kamiennymi schodkami.
Mężczyzna w zielonym fartuchu przycisnął guzik dzwonka i w drzwiach hoteliku ukazała się starsza pani o fiołkowo-siwych włosach.
- Słucham ? – powiedziała spoglądając z góry na nieco dziwaczny korowód.
- Proszę o klucz do pokoju numer trzy – powiedziała Chudsza z ciotek.
Siwowłosa pani uniosła brwi ze zdziwienia.
- Nie rozumiem – odparła. – Numer trzy jest już zajęty.
- J..jak to ? – wyrwało się Grubszej ciotce. – Jak to „jest zajęty” ?
Starsza pani uśmiechnęła się niepewnie.
- Pod numerem trzecim od trzech tygodni mieszkają dwaj starsi panowie...
Ręka Chudszej z ciotek powędrowała ku górnej wardze, a ręka Grubszej nerwowo skubnęła brodę.
Smarkacz przesłonił pyszczek łapą i aż zapiał ze śmiechu, zupełnie jakby zapach kocimiętki jeszcze nie wywietrzał mu z głowy.
Alex pacnęła go mocno łapą, ale śmiech nie ustawał. Co gorsza, dobiegał zza naszych pleców i brzmiały w nim dwa znajome glosy.
- Proszę natychmiast stamtąd wyjść – syknęła Alex wściekle błyskając zielonymi oczyma.
Spomiędzy cynii wysunęły się dwie bure, pręgowane, zmarszczone ze śmiechu mordki.
- Wasz ojciec musiał być diabłem z piekła rodem – warknął Dexter.
Kocięta z godnością najeżyły ogonki.
- Nasz tata kotem okrętowym jest – powiedziały chórem – i sypia w kajucie kapitana.
Alex przycisnęła je łapą do ziemi.
- Wycofać się w głąb klombu i tam czekać – prychnęłą.
- Macie wycofać się w głąb klombu i tam na nas czekać – poprawiły ją chórem kocięta.
Klaps wymierzony rudą łapą był tak silny, że potoczyły się pomiędzy cynie jak dwie piłeczki.
Siwowłosa pani wyjęła z kieszeni żakietu malutki srebrny dzwoneczek i zadzwoniła nim parę razy.
W głębi korytarza zastukały obcasiki i tuż obok pojawiła się dziewczyna w białym fartuszku.
- Emilko – zaczęła siwowłosa pani. – Mamy pewien problem.
- Ale my.... – zaczęła Chudsza z ciotek.
- Bo my... – przerwała jej Grubsza.
Siwowłosa pani wyraznie straciła cierpliwość. Spojrzała na mężczyzn w zielonych fartuchach stojących tuz obok ciotek.
- Niech się panie zdecydują, co robić – powiedziała spoglądając na pielęgniarzy.
- Nie możemy stać tu i czekać w nieskoność – oświadczyli mężczyzni w zielonych fartuchach.
Ciotki spojrzały na siebie odrobinę zbite z tropu.
- Proszę wezwać taksówkę – powiedziała Grubsza
- Na koszt tych panów – dodała Chudsza nagle odzyskawszy pewność siebie.
- W takim razie nie jesteśmy już potrzebni. – Pielęgniarze wsiedli do karetki i odjechali, a za chwilę przed hotelikiem pojawiła się czarna taksówka.
Chudsza z ciotek obrzuciła siwowłosą panią nienawistnym spojrzeniem, a Grubsza , z trudem wsiadając na tylne siedzenie dla przypomnienia dorzuciła
- Zapłacą TAMCI panowie.
Kiedy czarna taksówka odjechała z piskiem opon starsza pani i dziewczyna w białym fartuszku wymieniły pełne zdziwienie spojrzenia.
- No kto by pomyślał – powiedziała starsza pani. – Tacy mili, starsi panowie...
Dziewczyna z politowaniem pokiwała głową i uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Pani naprawdę jest starej daty – powiedziała, ukłoniła się i odeszła.
Starsza pani postała jeszcze chwilę na szczycie schodów z niedowierzaniem kręcąc głową, po czym znikła w głębi korytarza.
A my wycofaliśmy się na trawnik, gdzie jedno z kociąt zdążyła już ugryzć osa, a drugie zawzięcie polowało na czarnego żuka z gatunku tych, które w chwili zagrożenia strzykają cuchnącą cieczą prosto w nos napastnika...
- Doprawdy, żal mi waszej matki – powiedziała Alex.
- Nam też – odpowiedziały chórem kocięta.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro sie 15, 2007 10:14

Był malutki problem techniczny :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro sie 15, 2007 10:24

Cieszę się, że już usunięty :D Dziękuję za kolejny odcinek kociej historii... Miłego dnia Caty :D

Joy

 
Posty: 604
Od: Wto wrz 12, 2006 9:31
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Śro sie 15, 2007 11:02

Dzień dobry Wszystkim:)
Dzięki Caty za kolejny odcinek - fajne te kociaki.
Będzi mi brakowało porannych spotkan, bo wreszcie jadę na dluuuuuuugo wyczekiwany urlop. Zjawię się dopiero 25 sierpnia. A ile będę miała czytania!!!!

Glaski dla Kotów i ciepłe mysli dla Wszystkich, a szczególnie dla Ciebie Caty.
ObrazekObrazekObrazek

bez44

 
Posty: 1178
Od: Wto sty 02, 2007 11:49
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro sie 15, 2007 13:32

W którymś odcinku Kocięty chyba powinny spotkać Kota w Butach i zaciągnąć się do Jego Lotnej Brygady Kociaków w Bamboszkach :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sie 15, 2007 21:14

:oops: :oops: :oops:
Caty ja juz sie martwiłam co się dzieje,gdzie jesteś
A to ja taka sliwa jestem :oops:
Przeciez jestes w tym wątku :D
Ale sie naczytałam za to az mi oczy poczerwieniały :D
Pozdrawiam Cię serdecznie i przepraszam że nie odwiedzałm tego wątku
Siedziałam w watku Moli i czekałam :roll:
Pewnie na trzęsienie ziemi a może na tornado :D
Dziekuję Ci że mogę czytać Twoje opowieści :1luvu:
Teraz Cie juz nie zgubię :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro sie 15, 2007 21:43

Malutkie OT : bilans walki z żywiołem . 67 miednic wody z przedpokoju. Kilkanascie wodospadów z dachu.
Do łapania wody kapiącej z sufitu w moim pokoju zostały zatrudnione nawet kocie kuwety ( rzecz jasna, bez żwirku ).
Arki nie budowałam, bo moje zwierzaki moga uprawiac bezpoieczny seks dzięki procedurom zalecanym :), zaś ja na rozmnażanie nieco zbyt wygodna jestem...zreszta normę wyrobiłam.
Dzisiaj jak zobaczyłam slońce to skakałam z radości.
A mój kot skoczył na klawiaturę i zgubił mi rozdział...szukanie po dokumentach trwalo trochę - no i to był ten problem techniczny :)...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro sie 15, 2007 21:52

łomatko.. :strach:
rzeczywiście malutki.. prawie jak w tym dowcipie o wracającym z podróży harabim, który na pytanie "co słychać we dworze?" usłyszał odpowiedź: "Nic takiego, tylko zdechł piesek pani hrabiny.. " :twisted:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Czw sie 16, 2007 6:28

Pokoik numer trzy



Kiedy mniejsze z kociąt przestało utykać na łapę, która spuchła do niewiarygodnych rozmiarów, a większe przestawszy wycierać pyszczek o trawę uroczyście obiecało, że przynajmniej do popołudnia będzie słuchać starszych , pozostawiliśmy je pod opieką psa, a sami udaliśmy się na rozpoznanie terenu.
Pokój numer trzy mieścił się na parterze, a jego balkon zarośnięty był dzikim winem tak szczelnie, że nie musieliśmy się specjalnie chować. Drzwi były lekko uchylone, a z wewnątrz dochodził silny zapach naftaliny i konwaliowego mydła.
Smarkacz dostał za zadanie przeszukać szafę, Alex miała sprawdzić torebki, a ja i Dexter zajęliśmy się kufrem.
Ledwie udało nam się podważyć wieko, na korytarzu zastukały obcasiki.
- Chodu – miauknął Dexter dając nura pod łóżko, gdzie po chwili znalezliśmy się wszyscy wstrzymując oddech, z mocno bijącymi sercami.
Dziewczyna w białym fartuszku weszła do środka , po czym dostała ataku kaszlu. Korzystając z tej okazji Dexter kichnął kilka razy, a Alex pociągnęła nosem.
- Co za smród ! – wykrzyknęła dziewczyna i otworzyła na oścież okno.
Rozejrzała się po pokoju i nagle wydała głośny pisk.
- Mysz ? – szepnął cichutko Smarkacz.
Wychyliłem głowę spomiędzy frędzli narzuty. Dziewczyna spoglądała z niedowierzaniem na pasiaste reformy przewieszone przez oparcie krzesła i na różowe kapcie z ogromnymi, rozczochranymi pomponami stojące obok fotela.
- Pani Hortensjo ! – zawołała w głąb korytarza.
Siwowłosa pani pojawiła się bezszelestnie jak duch.
- Proszę tylko spojrzeć – palec dziewczyny w białym fartuszku oskarżycielsko mierzył w parę kapci i poręcz krzesła.
- To...to straszne, to ohydne – wyjąkała starsza pani. – Emilio, proszę zawołaj Wacława.
Niech w tej chwili spakuje TE RZECZY i wystawi na zewnątrz. W moim hoteliku nie będzie PODOBNYCH dziwactw !
Zanim Wacław, rosły typ o ponurej fizjonomii pojawił się w pokoju zdążyliśmy przejrzeć wszystko, co się dało.
- Nic tu nie ma... – szepnęła zawiedziona Alex, gdy wtem w kącie coś zaszurało i spod lnianej kotary wysunął się najpierw tył, a potem przód mniejszego z kociąt ciągnącego z wysiłkiem koniec sznurka.
- Sznurek jest – wysapało spoglądając niewinnie błękitnymi oczyma.
Smarkacz chwycił za sznurek i mocno pociągnął. Coś stuknęło, coś zaszeleściło i naszym oczom ukazał się rulon papieru kropka w kropkę podobnego do tego, który znalezliśmy w parku...
- Ssssssskąd ssssssię tu wziąłeś ? – wycedził przez zęby Tetryk – Ty mały diable...
- Nie obiecywałem – pisnął kociak i schował się za Alex.
Alex przejechała językiem po przestraszonej mordce.
- Chwilowo możemy ci darować – powiedziała, – bo znalazłeś cos bardzo ważnego. A teraz musimy już iść.
Przyczailiśmy się na balkonie obserwując jak Wacław ze nietajonym wstrętem pakuje do kufra reformy i kapcie i wynosi wszystko po kolei z pokoju.
- Pod tą trójką nigdy nie ma spokoju... – zrzędził szamocząc się z kufrem. – Ciągle powtarzam, że pani Hortensja powinna w ogóle zamknąć ten pokój, ale nie, kto by tam słuchał starego Wacława...
Z mapą w zębach odnalezliśmy psa, który wyraznie zaniepokojony rozglądał się dookoła.
- Nie nadaje się na niańkę – powiedział kłapiąc zębami w stronę zguby, która odzyskawszy pewność siebie kroczyła dumnie u boku Smarkacza z zadartym w górę cieniutkim ogonkiem.
- JA nie obiecywałem – powiedziało kocię spoglądając na psa.
Pies westchnął i podrapał się za uchem.
- TERAZ – powiedziała Alex tonem nie znoszącym sprzeciwu – odprowadzimy was do mamy a jeśli wytrzymacie do jutra, tom pojutrze zabiorę was do kina.
- Kino, kino, kino – wrzasnęły kocięta .
- I w ten sposób mamy dwa dni spokoju – mruknął Dexter.
Szpitalna kotka powitała nas bez większego zaskoczenia.
- Znalezliśmy mapę – powiedziało mniejsze kocię – i ugryzła mnie osa.
Kotka uśmiechnęła się z rezygnacją...
Dziadek i pani Dorota siedzieli przed domem. Pani Dorota układała jakiś obrazek z niezliczonej ilości kawałeczków, a Dziadek czytał na głos fragment jakiejś Bardzo Mądrej Książki.
Przemknąłem bokiem za róg domu, gdzie wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali na rozwinięcie mapy...
Mapa okazała się być Mapą Numer Jeden , na której czerwonym krzyżykiem oznaczono starą lipę rosnącą w parku.
- Tam kopały ciotki – powiedział Smarkacz –
- i wykopały mapę Numer Dwa, na której powinien znajdować się...
- ...czerwony krzyżyk – dokończyła Alex.
Poprosiłem Dextera o przyniesienie mapy spod sofy a sam ułożyłem Mapę Numer Jeden zgodnie z kierunkiem róży wiatrów.
Mapa Numer Dwa pasowała do swej poprzedniczki od strony południowej.
Pochyliliśmy się nad nią wszyscy szukając czerwonego krzyżyka.
- Jest ! – wykrzyknąłem. Czerwony krzyżyk, na który kapnęła kropla śliny z psiego pyska i który rozlał się w małą czerwoną plamkę widniał dokładnie w ogrodzie hoteliku pod „Szaloną Mewą”...
- Co za zbieg okoliczności ! – zawołał Dexter. – Ciekawe, czy o tym wiedzą ?
- Mam nadzieję, że nie zdążyły dokładnie obejrzeć mapy – powiedziała Alex.
Smarkacz spojrzał w niebo.
- Chyba musimy pokazać się na przystani – zamruczał – bo rybak gotów jest zacząć nas szukać...
- Do zobaczenia wieczorem – uśmiechnęła się Alex.
Ukrywszy mapy pod sofą dosiedliśmy się do Dziadka i pani Doroty..
Ręka Dziadka opadła na mój grzbiet i zmierzwiła moje futro.
- Wieczorem wpadnie Zygmunt – powiedział odkładając książkę – Jego siostra ma jutro urodziny i zupełnie nie wie, co jej kupić...
- To Zygmunt ma siostrę ? – zapytała pani Dorota.
Dziadek nakrył dłonią jej dłoń.
- Oczywiście – odparł. – Ma na imię Hortensja i prowadzi nieduży hotelik...
- Pod „Szaloną Mewą” – mruknął Dexter.
Pomyślałem sobie, że krąg się zacieśnia, ale wszystko, zamiast robić się prostsze i jaśniejsze stawało się coraz bardziej zagmatwane.
- Niedługo zaczniemy się kręcić za własnym ogonem – powiedział ponuro Tetryk, zupełnie jakby czytał w moich myślach.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw sie 16, 2007 7:57

caty pisze:Malutkie OT : bilans walki z żywiołem . 67 miednic wody z przedpokoju. Kilkanascie wodospadów z dachu.
Do łapania wody kapiącej z sufitu w moim pokoju zostały zatrudnione nawet kocie kuwety ( rzecz jasna, bez żwirku ).


catyyyyyyyyyyyyy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja nie chciałam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :placz: :crying: Wykrakałam tą zlewę :? Idę się powiesić. D*&^%$# jestem nie wiedźma. :evil:

ewa74

 
Posty: 3570
Od: Pt paź 06, 2006 10:05
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 51 gości